Jak mówiła w rozmowie z nami szefowa płockiego pogotowia, wzrost liczby pacjentów z koronawirusem w ciągu ostatnich tygodni jest widoczny. Ratownicy, po chwilowym uspokojeniu się sytuacji, pracują bardzo intensywnie. Odczuwalny jest przede wszystkim brak miejsc w szpitalach, przez co załoga karetki zmuszona „polować” na wolne, covidowe łóżko.
- Miejsc w szpitalach jest coraz mniej. Nieraz ratownicy kursują od jednego, do drugiego i trzeciego szpitala – zdradziła dyrektor Kęsicka. - Czasem jest tak, że dostajemy informacje o łóżku np. w placówce w Sierpcu. Karetka jedzie z pacjentem tylko po to, by usłyszeć, że ktoś już je zajął. Ratownikom jest naprawdę ciężko, tym bardziej, że wszystko to odbywa się w kombinezonach ochronnych – dopowiada.
Maseczki, przyłbice i specjalne kombinezony to konieczność. Jak tłumaczy Lucyna Kęsicka, personel karetki wyjeżdżając do pacjenta musi zakładać potencjalne spotkanie z osobą zakażoną koronawirusem.
- Nie dosyć, że pracują oni cały czas w maseczkach, to czasem noszą aż po dwie, do tego dochodzi przyłbica i niewygodny kombinezon – mówi dyrektor płockiego pogotowia. - Teraz rzadko zdarza się, bt pacjent, po którego jedzie zespół ratownictwa medycznego, nie miał koronawirusa. Nawet jeśli w wywiadzie telefonicznym nie stwierdzono objawów, to i tak nie można takiej rozmowie ufać. Wiadomo, że zgłaszający nie ma wiedzy medycznej. Dzwoniąc do dyspozytorni mówi to co czuje. Były przypadki, w których medycy dojeżdżając na miejsce zastawali chorego w zupełnie innym stanie niż zakładali – precyzuje w rozmowie z nami.
Załoga pogotowia z Płocka niejednokrotnie spotykała się z sytuacją, w której wykonany w karetce test na COVID-19 dawał wynik pozytywny. - Medycy muszą się zabezpieczać, bo stoją na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem – przekonywała dyrektor Kęsicka.
Ratownicy spędzają z pacjentami wiele godzin. To codzieność dla medyków z Płocka. W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Płocku nie ma już miejsc dla chorych z koronawirusem. Nie każdego pacjenta można także położyć w placówce tymczasowej, która również zmaga się z problemami kadrowymi. Co zatem z przypadkami, w których COVID-19 jest tylko jedną z chorób? Gdzie trafi pacjent w sytuacji, w której potrzebna jest szybka pomoc w zawale czy udarze?
- Taki pacjent trafia do najbliższego szpitala – odpowiedziała wprost Lucyna Kęsicka. - W tych przypadkach liczy się każda minuta. Mając w karetce osobę z poważnym zdarzeniem nie możemy pozwolić sobie na szukanie wolnych miejsc i kilkugodzinne podróże – dodała po chwili.
Dyrektor płockiego pogotowia zapewniała też, że okres pandemii koronawirusa nie odbija się negatywnie na czasie przyjazdu karetki do pacjenta. Przypadki z COVID-19 nie są też traktowane priorytetowo.
- Oczekiwanie na transport karetki nie wydłużył się jakoś znacząco – przekonywała Lucyna Kęsicka. - Wiadomo, że czas przyjazdu wydłuża się odrobinę przez konieczność założenia przez ratowników kombinezonów ochronnych, ale to tyle – deklarowała.
Pomimo tych kłopotów sytuacja w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego jest stabilna. Po opisywanym przez nas kryzysie kadrowym - który spowodowany był kwarantanną dużej części personelu pogotowia – nastąpiła pewna stabilizacja.
- Część ratowników poddało się szczepieniu, część już koronawirusa odchorowała, więc na dzień dzisiejszy sytuacja kadrowa zdaje się ustabilizowana – wyjaśniała dyrektor płockiej stacji. - Zdarzają się przypadki zakażenia, ale są one pojedyncze. Życzcie naszym ratownikom zdrowia – prosiła na koniec.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.