reklama
reklama

Radni zdecydowali o dalszym losie terenu po zakładach drobiarskich

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Wizualizacja Greenfields

Radni zdecydowali o dalszym losie terenu po zakładach drobiarskich - Zdjęcie główne

foto Wizualizacja Greenfields

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Jedni uważali, że proponowana inwestycja jest wręcz fantastyczna, inni obawiali się bałaganu związanego z brakiem miejsc parkingowych. Kluby radnych też nie były jednomyślne. Większe znaczenie miały okręgi, z których radni zostali wybrani. Ostatecznie, niewielką przewagą głosów, rada miasta wyraziła zgodę na budowę 27 bloków pomiędzy ulicami Przemysłową, Bielską, Tysiąclecia i Narodowych Sił Zbrojnych.
reklama

Na początek wyjaśnijmy, firma Greenfields z Warszawy złożyła wniosek do płockiego magistratu o ustalenie lokalizacji dla inwestycji mieszkaniowej wraz z towarzyszącą infrastrukturą w kwartale wspomnianych ulic. Mówiąc jaśniej, firma zwróciła się do miasta o pozwolenie, by na tej przestrzeni zbudować miniosiedle nazwane przez nią „Kostrogaj mieszkaniowy”. Dodajmy, że obecnie w dokumentach miasta jest to obszar o funkcji usługowej i produkcyjnej. Ale na mocy ustawy z 2018 o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących, właściciel terenu może zbudować na nim bloki, o ile rada miasta wyrazi na to zgodę. I właśnie na majowej sesji płocka rada nad takim tematem musiała się pochylić.

Dodajmy, że w swojej koncepcji Greenfields pokazała plan budowy maksymalnie 27 budynków mieszkalnych, wielorodzinnych z lokalami usługowo-handlowymi, ga Na początek wyjaśnijmy, firma Greenfields z Warszawy złożyła wniosek do płockiego magistratu o ustalenie lokalizacji dla inwestycji mieszkaniowej wraz z towarzyszącą infrastrukturą w kwartale wspomnianych ulic. Mówiąc jaśniej, firma zwróciła się do miasta o pozwolenie, by na tej przestrzeni zbudować miniosiedle nazwane przez nią „Kostrogaj mieszkaniowy”. Dodajmy, że obecnie w dokumentach miasta jest to obszar o funkcji usługowej i produkcyjnej. Ale na mocy ustawy z 2018 o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących, właściciel terenu może zbudować na nim bloki, o ile rada miasta wyrazi na to zgodę. I właśnie na majowej sesji płocka rada nad takim tematem musiała się pochylić.

Dodajmy, że w swojej koncepcji Greenfields pokazała plan budowy maksymalnie 27 budynków mieszkalnych, wielorodzinnych z lokalami usługowo-handlowymi, rażami podziemnymi i miejscami rekreacji. W nowych blokach do użytku zostanie oddanych co najmniej 1100 mieszkań. Wysokość bloków planuje się od 18,15 do 30,10 metrów, co przełoży się na liczbę nadziemnych kondygnacji od pięciu do dziewięciu. Firma podała też, że powstanie tyle miejsc parkingowych ile jest mieszkań. Ponadto, w ramach tej inwestycji miałby jeszcze powstać żłobek, a także droga publiczna łącząca ul. Bielską z ul. Przemysłową.

Teren jak z filmu o zombie

Do koncepcji Greenfields krytycznie odniosła się Miejska Komisja Urbanistyczno-Architektoniczna, wskazując szereg uwag. Te dotyczyły głównie zbyt gęstej i wysokiej jej zdaniem zabudowy. Ponadto wskazała także na zbyt małą liczbę miejsc postojowych.

Łukasz Pietrzak z Platformy Obywatelskiej był zachwycony koncepcją Greenfields. Mówił, że jest to szansa na to, by na terenie, gdzie teraz panuje bałagan zapanował ład i porządek.

– Miasto zyska ogrom mieszkań co zatrzyma chory wzrost cen za metr kwadratowy na rynku pierwotnym, a także żłobek i nową drogę, dzięki której mieszkańcy nie będą musieli okrążać tego wielkiego placu – mówił Pietrzak i chwalił następnie podziemne miejsca parkingowe.

Wyprzedzając głosy sprzeciwu dotyczące ogromu samochodów, jakie się tam pojawią po zbudowaniu tam bloków wskazywał, że w obecnym stanie może tam powstać zakład produkcyjny bez parkingu, którego pracownicy będą parkować na sąsiednich osiedlach gdzie popadnie.

Łukasz Pietrzak odniósł się także do komentarzy w internecie, w których mieszkańcy wskazywali, by stworzyć tam park miejski. Radny PO przypomniał, że jest to teren prywatny i jego właściciel nie utworzy tam terenu zielonego, tylko będzie chciał zrealizować inwestycję, na której zarobi. Pietrzak uznał, że osiedle mieszkaniowe będzie pozytywną inwestycją dla tej części miasta. 

Podobnym entuzjastą tego pomysłu był przewodniczący klubu radnych Polskiego Stronnictwa Ludowego Tomasz Kominek.

- Ta inwestycja jest bardzo potrzebna. Powstanie żłobek, a wewnątrz osiedla ścieżki rowerowe, miejsca rekreacyjne z ławeczkami. A do tego samochody zostaną schowane pod ziemię. Gdy usłyszałem tę propozycję, to pomyślałem, że to zbyt piękne, by było prawdziwe – przekazywał swoje refleksje Kominek. – Obecnie cały ten teren wygląda jak z postapokaliptycznego filmu. Musimy zrobić wszystko, by nie przyjechała tu ekipa filmowa nakręcić filmu o zombie. A jeśli ktoś jest przeciwny budowie osiedla, to proszę o kontroferty z propozycją zakupu tego terenu.

Tego entuzjazmu nie podzielała natomiast klubowa koleżanka z PSL Anna Derlukiewicz, która w zakończonej niedawno kadencji była przewodniczącą rady mieszkańców osiedla Łukasiewicza. Temat ten, nie tylko z racji jej okręgu wyborczego, ale przede wszystkim osiedla, które reprezentuje ma dla niej spore znaczenie. Derlukiewicz wskazała, że po nagłośnieniu tego pomysłu zwrócili się do niej mieszkańcy osiedla z uwagami.

- Ta inwestycja nie jest wolna od wad. Osiedle boryka się z problemem parkingowym, który po powstaniu 27 bloków będzie jeszcze większy. Ponadto jak wprowadzą się tu rodziny wielodzietne, to nie tylko będzie potrzebny żłobek, ale i przedszkola i szkoła, bo wszyscy nie pomieszczą się w okolicznych placówkach – komentowała radna PSL i dodawała, że ceny mieszkań nie spadną, bo drożeją materiały budowlane. I żaden deweloper nie sprzeda mieszkania poniżej kosztów, a jeszcze będzie chciał na tym zarobić.

Już teraz są tam korki

Jeszcze więcej uwag do koncepcji Greenfields miała szefowa klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości Wioletta Kulpa, która radnych Pietrzaka i Kominka nazwała adwokatami inwestora. Zarzuciła im także, że tą inwestycją ekscytują się jak żadną inną deweloperską w mieście.

- To nie ekscytacja, to zadowolenie, że nie wydając pieniędzy z budżetu miasta najmłodsi mieszkańcy otrzymają żłobek. Też mógłbym zadać pytanie kim ktoś jest, że nie chce wpuścić tego dewelopera do Płocka? – ripostował Kominek.

Wioletta Kulpa przywołała szereg merytorycznych zastrzeżeń, które wskazała MKUA. Dodajmy, że Kulpa reprezentuje okręg wyborczy nie obejmujący co prawda osiedla Łukasiewicza, ale sąsiadującą część miasta, m.in. Kochanowskiego.

- Moja wypowiedź nie idzie w duchu zablokowania tej inwestycji. Uważam jedynie, że należy się zastanowić czy ta propozycja jest odpowiednia nie tylko dla tego miejsca, ale również dla otoczenia. Zwrócili się do mnie mieszkańcy ulic Bielskiej i Obrońców Westerplatte z zastrzeżeniami. Oni obawiają się natężenia ruchu i kłopotu z miejscami parkingowymi po wybudowaniu na sąsiednim terenie aż 27 bloków – mówiła Kulpa i dalej cytowała uwagi Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej. – Koncepcja ta nie uwzględnia charakteru okolicznej zabudowy. Do tego miejsc parkingowych będzie za mało. Brakuje również koncepcji dla zagospodarowania wód opadowych. Za mało zostało zaplanowanych terenów zielonych. Dodatkowo koncepcję negatywnie zaopiniowała też Straż Pożarna. Ja bym proponowała odrzucić dziś ten projekt. Ale nie odrzucić i do niego nie wracać. Tylko odrzucić i zastanowić się jak można go poprawić.

Jaroszewski: Zabraknie 600 miejsc parkingowych

Przewodniczący rady miasta Artur Jaroszewski z PO, który ostatnimi czasy nie podzielał stanowiska kolegów z partii czy koalicyjnego PSL, tym razem również zagłosował inaczej niż jego partyjna większość.

Przewodniczący wyjaśniał, że procedowana uchwała, to pewnego rodzaju „deal” między miastem a inwestorem.

– My zgadzamy się na przeznaczenie terenu inne niż w dokumentach miasta, a inwestor w zamian wybuduje nam żłobek. O ile na początku, po zobaczeniu kilku ładnych slajdów, byłem zwolennikiem tego pomysłu, tak po poznaniu szczegółów zapaliła mi się czerwona lampka – mówił Jaroszewski i dalej tłumaczył, że dziś rada miasta nie tylko zdecyduje o zmianie przeznaczenia terenu, ale także wyrazi, bądź nie, zgodę na to, na jakich warunkach się to odbędzie.

Następnie Jaroszewski punktował przedstawioną przez Greenfields koncepcję:

- Gęstość zabudowy jest zbyt duża, co źle wpłynie na wygodę nie tylko tych, co będą tam mieszkać, ale też obecnych mieszkańców. Tysiąclecia jest obecnie najbardziej zagęszczonym osiedlem w Płocku. Na jeden kilometr kwadratowy przypada 22 tys. mieszkańców. Jaka będzie gęstość zaludnienia na tym projektowanym osiedlu przy liczbie mieszkań 1100 czy 1200? Zgodnie z tym normatywem między 32 a 34 tys. mieszkańców na kilometr kwadratowy. Żadne nie jest tak zagęszczone – wyliczał Jaroszewski po czym przeszedł do liczby potrzebnych miejsc parkingowych przy takim zagęszczeniu. - W Płocku przypada 1,6 pojazdu na mieszkanie. Jak deweloper przygotuje 1200 miejsc, czyli tyle ile planuje wybudować mieszkań, to gdzie będą miejsca dla pozostałych 600 samochodów? Po lewej stronie mamy osiedle Łukasiewicza, na którym nie ma już gdzie szpilki wetknąć, obok na osiedlu Kochanowskiego jest niewiele lepiej. Ja jestem zwolennikiem zabudowy tej przestrzeni, ale nie w tej proponowanej wersji. Skomplikujemy życie mieszkańcom sąsiadujących osiedli. Chciałbym, żebyśmy wspólnie z inwestorem usiedli i znaleźli kompromis, który zadowoli miasto i mieszkańców, ale też pozwoli inwestorowi spiąć finansowo inwestycję.

Artur Jaroszewski, którego można nazwać orędownikiem tworzenia terenów zielonych w Płocku, odniósł się też do przedmówców mówiących o tym, że inwestor parku w tym miejscu nie zbuduje.

- Jakby inwestor zrezygnował z planu budowy osiedla, to - panie prezydencie - miasto powinno odkupić ten teren i zrobić park. Kraków wykupił kilkadziesiąt hektarów na parki miejskie, to Płock może kupić 6 ha – zwrócił się do prezydenta Jaroszewski, po czym skrytykował nieco wizualizację, na której osiedle „Kostrogaj mieszkaniowy” jest otoczone drzewami. – Dobrze się rysowało drzewa na nieswoim terenie. Obawiam się jednak, że właściciele sąsiednich działek też mogą mieć podobne podejście do Greenfields i chcieć stawiać tam bloki.

Przewodniczący przywołał również przykłady z innych miast, w których deweloperzy chcący na mocy tej samej ustawy zbudować osiedle mieszkaniowe najpierw otrzymywali odmowę, po czym po konsultacjach z miastem zmieniali projekt i pozwolenie uzyskiwali.

Decyzja w tej sprawie należała do rady miasta. Prezydent Andrzej Nowakowski poparł natomiast pomysł budowy osiedla mieszkaniowego. Wskazywał, że po przemysłowym charakterze tego terenu, nowe budynki wielorodzinne będą korzystne dla otoczenia. Argumentował też, że ceny mieszkań nie będą szybowały w górę, co wynika z zasad ekonomii – podaży i popytu. Jak będzie dużo ofert sprzedaży mieszkań, to nie będą drożeć.

Daria Domosławska – radna z okręgu obejmującego osiedla Tysiąclecia i Łukasiewicza – pytała o przedział czasowy realizacji inwestycji oraz w którym momencie powstanie żłobek.

Na koniec głos zabrała Justyna Cymerman – pełnomocniczka Greenfields. Tłumaczyła, że to jest dopiero koncepcja – ogólny zarys. W przebiegu realizacji inwestycji będą przedstawiane konkretne projekty.

– Wrażenie robi skala inwestycji – 27 bloków. Ale to jest sześciohektarowy teren. Gęstość zabudowy jest więc rozsądna. Zieleń zajmie 1,4 ha. Ponadto 8 tys. m kw. zieleni będzie na stropodachach garaży. Jesteśmy w stanie utrzymać zieleń, nawet wysokie drzewa – mówiła Cymerman i wskazywała, że statystyka 1,6 samochodu na mieszkanie dotyczy całego miasta i jest zawyżana przez osiedla na obrzeżach. - Trend europejskich miast jest taki, że rezygnujemy z samochodów. Nie potrzebujemy ich tak dużo, jeśli miasto jest dobrze zaprojektowane, jeśli nie potrzebujemy auta, by dojechać do sklepu. Zaprojektowaliśmy na tym terenie lokale usługowe, w tym sklepy, salony fryzjerskie czy kosmetyczne, w których też powstaną miejsca pracy.

Cymerman dodała, że osiedle powstanie w ciągu pięciu do dziesięciu lat. Żłobek miałby powstać w jednym z pierwszych etapów, ale też nie na samym początku, by nie był w „szczerym polu”.

Im dalej, tym chętniej popierali

Ostatecznie rada miasta wyraziła zgodę na tę inwestycję. Poparło ją 13 radnych. "Za" głosowali radni PO: Daria Domosławska, Jacek Jasion, Iwona Krajewska, Marta Krasuska, Małgorzata Ogrodnik, Łukasz Pietrzak, Mariusz Pogonowski, radni PSL: Tomasz Kominek, Lech Latarski i Małgorzata Struzik, radni PiS: Piotr Kubera, Marek Krysztofiak i Jerzy Seweryniak.

Przeciw byli radni PO: Artur Jaroszewski i Tomasz Maliszewski, radna PSL Anna Derlukiewicz i pozostali radni PiS.

Łukasz Chrobot z PO wstrzymał się od głosu.

Przy tym głosowaniu jednak warto zauważyć nie tylko barwy partyjne, ale też zwrócić uwagę na okręgi, które radni reprezentują. Wśród tej 13-stki Krajewska, Ogrodnik, Kominek, Seweryniak reprezentują okręg, na który składa się lewobrzeżna część Płocka, Stare Miasto i Skarpa. Z kolei Krasuska, Latarski są z okręgu: Międzytorze, Wyszogrodzka, Trzepowo, Kochanowskiego, Dworcowa. A Pietrzak, Pogonowski, Struzik, Kubera i Krysztofiak z Podolszyc, Zielonego Jaru, Imielnicy i Borowiczek. Tylko Jasion i Domosławka są z okręgu obejmującego ten teren. Wniosek? Im dalej się od niej mieszka, tym łatwiej było ją poprzeć.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama