reklama
reklama

Zbliżają się wybory. Dlaczego jednak państwo rzuca obywatelom kłody pod nogi? [KOMENTARZ]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Michał Wiśniewski

Zbliżają się wybory. Dlaczego jednak państwo rzuca obywatelom kłody pod nogi? [KOMENTARZ] - Zdjęcie główne

foto Michał Wiśniewski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Kiedy ponad 2500 lat temu w Atenach powstawała demokracja, Grekom nie śniło się że powstaną parlamenty, partie polityczne, rady miast czy osiedli. Teoretycznie to wyborom samorządowym najbliżej dziś do demokracji w czystym jej wydaniu. Pytanie jednak czy mamy prawdziwą demokrację, skoro proces wyborczy rzuca obywatelom kłody pod nogi.
reklama

Za niespełna 40 dni wybierzemy prezydenta Płocka, 25 radnych do rady miasta, rady powiatu czy sejmiku wojewódzkiego. W mojej opinii, a myślę, że bardzo się nie mylę, większość z nas nie do końca wie jakie kompetencje mają poszczególne organy, kto o czym decyduje, jakimi rozporządza stanowiskami i jakie przepływają przez niego pieniądze. To jednak materiał na inną opowieść.

Teraz spróbuję odpowiedzieć na pytanie: mamy demokrację czy jej nie mamy? Teoria się zgadza: każdy dorosły mieszkaniec Płocka może, po udaniu się do odpowiedniego lokalu wyborczego, otrzymać kartę i oddać głos w wyborach. To tak zwane czynne prawo wyborcze. A co z biernym?

Tu zaczynają sie schody. Przeciętny obywatel, niezwiązany z żadną partią, praktycznie nie ma szans na wystartowanie w wyborach. Dlaczego?

Posłużę się kilkoma uproszczeniami (nie mylić z manipulacją). Mówiąc krótko: nie można ot tak sobie wystartować, co jeszcze jest zrozumiałe. Konieczne jest zebranie podpisów i to jest dobry bezpiecznik. 

Kolejnym jednak jest znalezienie się na liście. Właśnie, której? Do wystawienia list w 4 okręgach w Płocku potrzebne jest minimum 20 osób. Dwadzieścia osób, choć wiadomo, im więcej, tym lepiej. Nie ma w Płocku ruchów miejskich albo zostały już wchłonięte przez partie. Nie ma oddolnej inicjatywy. Były w 2014 roku, ale wtedy nie udało się skruszyć betonu. Jak przeciętny obywatel, który pracuje w prywatnym biznesie albo ma posadę państwową lub samorządową ma zebrać taką ekipę? 

A to nie koniec! Na listach musi znaleźć się minimum 35 procent kobiet. Co trzeci kandydat musi być kobietą. To problem nawet dla partii. Zgubiliśmy gdzieś po drodze fakt, że powinny decydować kompetencje, a nie płeć. Jak dla mnie w Radzie Miasta Płocka może zasiadać i 25 kobiet, byle miały coś do powiedzenia i były w stanie ze sobą merytorycznie dyskutować. 

Co więc może zrobić przeciętny człowiek? Próbować wystartować z list partyjnych - PiS, KO, Trzeciej Drogi. Takich kandydatów znajdziecie też na listach, choć muszą sie oni niestety liczyć z tym, że wyborcy po prostu ich zaszufladkują, a lista partyjna będzie swoistym pocałunkiem śmierci. Warto pamiętać, że w tych wyborach chodzi o to, w którym kierunku podąży miasto, jakie zostaną zrealizowane inwestycje, ile przeznaczymy na edukację, ile na pomoc społeczną, ile na lokalny sport. W

Można wpaść jednak w pułapkę, bo kiedy wejdzie się między wrony, trzeba kraczeć tak jak one. Nie wolno krytykować wodza, bo wódz wie lepiej, a w razie czego może nas po prostu nie wpuścić na listę. Życzę wszystkim radnym, żeby mogli krakać w zgodzie z własnym sumieniem. 

To co, mamy demokrację czy jej nie mamy? 

Michał Wiśniewski, 

redaktor naczelny Portalu Płock 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama