Wydawać by się mogło, że kryzys demograficzny i walka z jego skutkami będzie czymś, co połączy ponadpartyjnie radnych Rady Miasta Płocka. Bo przecież z kryzysem demograficznym zmaga się praktycznie cały kraj, obojętnie kto rządzi w konkretnym samorządzie czy kraju.
To było całkowicie naiwne myślenie, bo kiedy przyszło do debaty nad uchwałami dotyczącymi zgody na wygaszenie Szkoły Podstawowej nr 13 i Miejskiego Przedszkola nr 27, pojawiła się polityka. Dużo polityki, przytyków, wypominana przeszłości, nawet sprzed 20 lat.
Sytuację dotyczącą likwidowanej szkoły i przedszkola opisaliśmy tutaj. Wiemy ile osób potencjalnie straci pracę, to wynika z dokumentów. Na radzie miasta konkrety nie padły, a pytania o los pracowników likwidowanych placówek padły na sam koniec wymiany, zdań, kiedy dyskusja już się kończyła. Konkrety się nie pojawiły.
PiS do Nowakowskiego: likwidator Płocka
O planie likwidacji placówek wiadomo od kilku tygodni. Po serii burzliwych rozmów z rodzicami, radami pedagogicznymi czy dyrektorami placówek ratusz wycofał się z planów likwidacji 2 z 3 przedszkoli. PiS pochwalił ten ruch, ale i tak nie obyło się bez ostrej krytyki. Rozpoczął Mirosław Milewski, radny PiS i były prezydent Płocka. Zarzucał prezydentowi Nowakowskiemu, że nie powinien w ogóle proponować takich rozwiązań jako gospodarz miasta.
- Kryzys demograficzny nie jest wystarczającym powodem. Jeszcze kilkanaście lat temu ubolewaliśmy, że klasy są przeładowane - 30-35 osób. Jak można sensownie prowadzić proces demograficzny w takich warunkach? Dziś mamy szansę, żeby klasy były zmniejszane, by poprawić proces dydaktyczny
- mówił Milewski.
Prezydent Andrzej Nowakowski wyjaśnił, że taka sytuacja występuje już tylko w szkołach średnich i to III i IV klasach. Poza tym oddziały w płockich szkołach i przedszkolach są znacznie mniejsze.
Były włodarz miasta chciał, by szkoła i przedszkole pozostały na swoim miejscu, licząc, że demografia się odwróci. Póki co nic na to jednak nie wskazuje. Mirosław Milewski oczekuje "całego pakietu rozwiązań".
- Liczba mieszkańców się zmniejsza, to z czegoś wynika. Wynika to z braku propozycji pozostawania tutaj, nauki, rozwoju, pracy, zakorzeniania się na długie pokolenia. Efektem jest mniejszy przyrost naturalny. Nie możemy przechodzić do faktu, że statystycznie jest nas mniej, więc likwidujemy. Ciekawi mnie czy w ślad za tym pójdą redukcje zatrudnienia we wszystkich jednostkach organizacyjnych i spółkach handlowych. Przecież jest nas mniej. Nie zachęcam jednak do takiego działania
- mówił były prezydent.
Zarzucał władzom, że plan zagospodarowania przestrzennego negatywnie działa na ten obszar, a poza tym, włodarze sąsiednich gmin byli zniechęcenani do posyłania dzieci do tej szkoły.
Głos zabrała też posłanka Wioletta Kulpa (PiS), która krytykowała władze za depopulację miasta. Wskazywała, że nie pomagają inwestycje w uczelnie wyższe, wytykała też prezydentowi, że nikt z urzędu miasta nie pojawił się na spotkaniach w Miejskim Przedszkolu nr 14 czy 9. Te placówki chwilowo "uciekły spod topora". Mówiła, że placówki były zaskoczone zamiarem likwidacji - ta informacja miała pojawić się dopiero kilka tygodni temu.
- Mieszkańcy muszą czuć się partnerami, że są integralną częścią tego miata. A jak pan traktuje rodziców dzieci? Zakomunikował na sesji w październiku, że w związku z tym, że mamy niż demograficzny, musimy zlikwidować 3 placówki przedszkolne. Później pan opublikował wpis na Facebooku, że odstępuje od likwidacji placówek 14 i 9 [...]. Poważnie traktuje się traktuje swojego partnera, mieszkańców, że w poważnej drodze informuję o zmianie decyzji. Było artykułowane, że nie wiedzą co to za forma przekazywania informacji. Oczekują listu, oficjalnego wycofania się na papierze
- mówiła poseł Kulpa, proszą prezydenta o publiczne wycofanie się z zamiaru likwidacji Miejskiego Przedszkola nr 9 i 14.
Poseł zarzucała prezydentowi, że w mieście nie podejmuje się "odważnych" decyzji, a po likwidacji tych placówek powrotu już nie będzie.
- Co robimy, żeby odwrócić tendencję? Niedaleko jest Gąbin, zwiększa się liczba mieszkańców. Może trzeba poszukać rozwiązań, dyskutować z młodymi ludźmi. Już któryś raz mówię: nie poddawajmy się, że Tumska wymiera o 18:00, że nie ma chęci bycia w kawiarniach i restauracjach. To po co budujemy filharmonię? Dla kogo, miasta 70 tys. mieszkańców? Tak potężna inwestycja? Jeśli nam ubywa już 1000 mieszkańców, to za chwilę może być 1500. Za chwilę będziemy mieli burmistrza w Płocku. To marne uzasadnienie, że musimy podjać trudną decyzję. Mnie to nie satysfakcjonuje. Oczekuję kreatywnych rozwiązań, być może kontrowersyjnych, ale przyciągających uwagę, a nie stagnacji i brnięcia w dół
- mówiła Wioletta Kulpa.
Poseł zaproponowała poparcie dla prezydenta, jeśli ten zgłosi kompleksowy plan działania.
- Nie mówię, żeby odrobić ten 1000, ale sukcesywnie poprawić naszą sytuację, a nie biadolić. W jaki sposób ten komunikat, że zamykamy 2 placówki, żeby zastosowali się do bilbordu "Pakuj się do Płocka"? Czekam na rozwiązania, które pan wypracuje przy wsparciu instytucji, model na 10-15 lat. Naszym jedynym planem jest dziś zamykanie. Brakuje mi błysku, być może miał go pan w 2010, ale on gdzieś umknął
- kpiła poseł.
W międzyczasie wskazywała też na Stalową Wolę jako miasto, w którym przybywa mieszkańców. Szybko skontrował to Tomasz Kominek. Szef Ludowców zweryfikował, że Stalowa Wola przez ostatnich 12 lat zmniejszyła się o ok. 10 tys. mieszkańców. Szef radnych PSL podzielił się też długą refleksją, w której podkreślał, że miasto stoi przed ogromnym wyzwaniem związanym z katastrofą demograficzną.
- Najnowsza prognoza GUS, która jest dla mnie druzgocąca, wskazuje że Polska stoi przed głębszym kryzsem, niż społeczeństwo zdaje sobie sprawę. Wszystkie programy, wprowadzane przez samorządy i rząd nie pomogły. Statystyki mówią, że do roku 2060 populacja może zmniejszyć się o 7 milionów. To 2 państwa takie jak Chorwacja. To w pewien sposób obrazuje, przed jakim kryzysem stajemy. Niektórzy twierdzą, że do 2060 roku spadniemy poniżej 30 milionów mieszkańców. To dotyczy wszystkich regionów, nawet Warszawa wraz z aglomeracją przeżywa kryzys
- mówił Kominek.
Wskazywał też, że rośnie średnia wieku mieszkańców, za kilka lat średni płocczanin będzie miał powyżej 50 lat.
- Czasami trzeba podejmować trudne decyzje, bo perspektywa demograficzna jest zdecydowanie inna, niż ta w której żyjemy. Pytanie czy miasto będzie potrzebowało tyle samo placówek przedszkolnych co dziś. Oczywiście, że nie. Będziemy potrzebowali innych placówek, oświaty, ochrony zdrowia czy opieki nad osobami starszymi. W powiecie płockim 6 DPS-ów, a w Płocku 1. Prognoza musi zmienić ten obszar. Pytanie czy nie będziemy zmuszeni do inwestycji w domy pomocy społecznej, zakłady opieki
- mówił przewodniczący klubu radnych PSL.
Z klubu radnych Koalicji Obywatelskiej głos zabrał tylko Michał Sosnowski, który wytykał poseł Kulpie, że program 500+ nie zadziałał prodemograficznie. Przypomniał też, że za rządów PiS w latach 2015-2023 nie poprawiła się sytuacja związana m.in. z budową drogi S10.
- Apeluję do pani, po raz kolejny, żeby zajęła się w Sejmie sprawami ważnymi dla Płocka - S10, trzecim mostem, prawdziwą obwodnicą. My to, co możemy, to robimy. O największe sprawy infrastrukturalne nie zadbamy, czekam na pani sukcesy w tym zakresie
- odbijał piłeczkę.
Wioletta Kulpa nie pozostawała dłużna, odbijała piłeczkę, że Sosnowski od lat jest współodpowiedzialny za zarządzanie miastem. Przez kilka minut trwał polityczny ping-pong.
W końcu głos zabrał prezydent Andrzej Nowakowski.
Nowakowski: na emocjach dzieci polityki nie będę robił
Prezydent przypominał sytuację z 2010 roku, kiedy zostawał prezydentem. To były lata, kiedy nie każdy rodzic mógł liczyć na miejsce w miejskim przedszkolu dla swojego dziecka. Po kilku latach ta sytuacja się zmieniła - liczba dzieci się zmniejszyła, a i miasto zainwestowało w nowe placówki. Efekt jest taki, że od dłuższego czasu do płockich placówek przyjmowane są nawet 2,5-latki, o ile są do tego gotowe.
Przypominał też smutną statystykę urodzeń. Przypomnijmy, że od czasów wybuchu pandemii w Płocku rodzi się poniżej 1000 dzieci rocznie, a jeszcze 10 lat temu było to 1100-1300 dzieci rocznie. Dziś o takich liczbach możemy pomarzyć.
- W tej chwili liczba urodzeń oscyluje wokół 550. Tak samo będzie w roku bieżącym. Miesiąc w miesiąc otrzymuję informacje z Urzędu Stanu Cywilnego. To niestety oznacza konkretne konsekwencje w różnych obszarach naszego samorządu i życia społecznego. Wielokrotnie o tym mówiłem na spotkaniach z dyrektorami naszych placówek oświatowych. W roku bieżącym nasze przedszkola opuściło 1000 sześciolatków, a przyszło 600 trzylatków. 400 dzieci mniej w przedszkolach. Nie podjęliśmy rok temu uchwały, bo ograniczyliśmy liczbę miejsc dzieci w oddziałach. W naszych przedszkolach od dawna nie ma ponad 30 dzieci. To nawet nie 25 dzieci, a raczej 22-23 dzieci w oddziale. W zasadzie to jeśli jest 20 dzieci, to nie widzimy problemu, żeby taki oddział istniał. To jest racjonalne. Tylko w tym roku otworzyliśmy o 11 oddziałów mniej
- obrazował sytuację prezydent Andrzej Nowakowski.
Prezydent wskazywał, że dziś nawet 300 wolnych miejsc w miejskich placówkach, ale wskazywał, że miasto nie może zamykać oczu i liczyć, że w najbliższej perspektywie sytuacja się odwróci. Wręcz przeciwnie - kolejne sześciolatki z "wyżu" będą trafiać do szkół, a kolejne trzylatki z "niżu" będą zasilać przedszkola.
- To kilkanaście oddziałów, które moglibyśmy otworzyć, ale nie otworzymy, bo nie ma dzieci. W Miejskim Przedszkolu nr 9 są dziś 3 oddziały. W perspektywie przyszłego roku to będą 2 oddziały, a 200 metrów dalej jest inne przedszkole, a w sąsiedztwie kolejne. Nie ma najmniejszego problemu, a 15 lat temu był, żeby dziecko uczęszczało do publicznego przedszkola. Rolą samorządu jest organizacja sieci przedszkoli.
- wskazywał.
Zapewnił, że całe grupy dzieci, wraz z nauczycielkami, będą mogły przenieść się do sąsiedniej placówki. Dziś około 20% dzieci chodzi do prywatnych placówek, ale ta tendencja maleje. Miejskie Placówki od pewnego czasu poczuły konkurencję.
- Będzie trzeba rozmawiać o tym problemie w perspektywie kilku lat. Nie uciekniemy od tego. Jeśli pojawi się jakiś genialny pomysł, może ja na niego wpadnę, może radny, może któryś z mieszkańców. To będzie pomysł na miarę ogólnopolską, bo każdy samorząd zmaga się z tym demograficznym wyzwaniem. Ten jeden pomysł, 500 czy 800+, nie okazał się na tyle skuteczny, by temu zaradzić. M.in. dlatego nie było mnie na spotkaniu. Ostatnią rzeczą, jak będą robić, to polityka kosztem dzieci. Możemy się spotkać ze wszystkimi rodzicami, ale nie będę robił polityki na emocji dzieci. Proszę na to nie liczyć
W przypadku Szkoły Podstawowej w Trzepowie matematyka wskazuje, że w przyszłym roku szkolnym będzie 23 dzieci. W całej szkole, nie jednej klasie.
- Jesteśmy przygotowani do dalszej dyskusji, która będzie się toczyła. To kwestia pewnej odpowiedzialności - za dzieciaki, wspólnoty i finanse wspólnoty, które są na ostatnim miejscu - mówił Andrzej Nowakowski.
- To zabrzmiało bardzo groźnie, że w tym kierunku będziemy szli. Pod płaszczykiem ładnych słów, merytorycznych z pięknym uzasadnieniem, będziemy likwidowali kolejne placówki. Ile? Powiemy, że 7, skończymy może na 2
- ironizował Mirosław Milewski.
Kpił też z inwestycji, np. tężni.
- Te działania, które wychwalacie jako najlepsze na świecie, nie przynoszą żadnych efektów. W tej dyskusji spodziewałem się, że okej, pomyślimy o czymś innym, stwórzmy zespół, weźmy się do pracy i wymyślmy coś - jedną rzecz, dwie, dziesięć. Może powstanie jakiś fajny program. Nie, jest obrona Częstochowy
- mówił Milewski.
O los nauczycieli i pracowników z likwidowanych placówek zapytał radny Leszek Brzeski, który wskazał, że zapis "w miarę możliwości" nie jest do końca precyzyjny.
- Jeśli tylko będą możliwości, to oczywiście tak. Toczyliśmy taką dyskusję przy ustawowej likwidacji gimnazjów, gdzie jako samorząd w miarę możliwości wspieraliśmy pracowników, którzy tracili pracę w swoich placówkach. Tutaj w taki sam sposób będziemy podchodzić z ogromną empatią i możliwościami, jakie mamy. Zapewnimy wszelkie wsparcie, które w konsekwencji kolejnych uchwał, bo te są tylko intencyjne, stracą pracę
- odpowiedział prezydent Nowakowski.
Koncepcji na wykorzystanie budynku Szkoły Podstawowej nr 13 jeszcze nie ma. Prezydent przyznał, że byłoby to nie w porządku wobec społeczności szkolnej. Do końca roku szkolnego 2025/26 tam będzie funkcjonować szkoła. Sprawa jest otwarta. Prezydent zapowiedział konsultacje z lokalną społecznością.
Rada Miasta Płocka głosami radnych Koalicji Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego przyjęła uchwały dotyczące likwidacji Miejskiego Przedszkola nr 27 i Szkoły Podstawowej nr 13. To dopiero otwiera ścieżkę do likwidacji, bo zgodę musi jeszcze wydać Kuratorium Oświaty.
Komentarze (0)