Działanie z premedytacją, ze szczególnym okrucieństwem, znęcanie się, wreszcie celowe skazanie na powolną śmierć głodową. W trakcie ogłoszenia wyroku za zagłodzenie psów, aż jeden z nich padł i jego zwłoki trafiły do wersalki, powiedziano wprost: doszło do bestialstwa wobec zwierząt, które zaufały człowiekowi.
W płockim Sądzie Rejonowym w czwartek w zapadł wyrok w sprawie Małgorzaty S. Kobieta zagłodziła zwierzęta, zostawiając je same w mieszkaniu. Z jednego został tylko szkielet, nie przeżył. Martwego psa schowała w wersalce. Drugi trafił do schroniska.
Prokurator żądał kary bezwzględnej, czyli osadzenia w więzieniu na rok, podobnie jak jeden z oskarżycieli posiłkowych, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Oddział w Płocku. Z kolei drugi, Fundacja na Rzecz Prawnej Ochrony Zwierząt i Kontroli Obywatelskiej Lex Nova optował za karą pozbawienia wolności na półtora roku.
[ZT]10731[/ZT]
Odczytanie wyroku łącznie z uzasadnieniem potrwało kwadrans. Obecną na sali Małgorzatę S. uznano winną za to, że od sierpnia 2015 roku do 7 października 2015 roku zostawiła dwa psy, Aresa i Sabę w zamkniętym w mieszkaniu przy Sienkiewicza 40 w stanie rażącego zaniedbania, zagłodzenia i brudu, bez wody i jedzenia, i znęcała się nad nimi. W ten sposób, działając powoli i z premedytacją, zabiła Aresa ze szczególnym okrucieństwem. W związku z tym sąd wymierzył jej karę roku pozbawienia wolności (uwzględniając jeden dzień pozbawienia wolności 7 października 2015 roku), do tego otrzymała zakaz trzymania zwierząt przez okres 10 lat. Ponadto musi wpłacić nawiązkę na rzecz płockiego schroniska dla zwierząt kwotę 2 tys. zł na cele związane z ochroną zwierząt. Na rzecz oskarżycieli posiłkowych zasądzono kwoty po 588 zł jako zwrot kosztów wystawienia pełnomocników. Musi też zwrócić koszty sądowe, które w tym wypadku wyniosły 250 zł.
- W tej sprawie nie było żadnych wątpliwości – mówiła sędzia. - Małgorzata S. przyjęła w marcu 2015 roku najpierw jednego psa, a potem drugiego, co wskazuje na wolę przygarnięcia, opieki i zapewnienia ochrony zwierzętom. Jak podkreślała pani Maria Szygoska z TOZ, posiadanie w Polsce psa nie jest obowiązkiem. A to oznacza, że ten, kto przygarnia psa, winien mu jest należytą opiekę i ochronę. Oskarżona jest osobą dorosłą, w pełni świadomą przyjętych obowiązków wynikających z przyjęcia zwierząt, karmienia i pojenia, wyprowadzenia i zainteresowania. Kiedy rozpadł się związek oskarżonej z mężczyzną, który sprawował opiekę nad psami, pozostawiała te psy w zamkniętym, brudny mieszkaniu bez dostępu do jedzenia i wody, skazując je na powolną śmierć głodową.
W ocenie sądu nie ulega wątpliwości, że "takie zachowanie człowieka wobec zwierząt jest przejawem szczególnego okrucieństwa, znęcania się". -To było działanie z premedytacją - mówiła. - Pomimo istniejących możliwości i dawania sygnałów o losie zwierząt, oskarżona nie skorzystała z żadnej formy pomocy.
Małgorzata Sz. Już wcześniej przyznała się do winy, A jednak sąd uznał, że wobec tak „drastycznego sposobu działania nie wykazała żadnej skruchy poza stwierdzeniem, że ma świadomość wyrządzonego zła”. - Nie tylko człowiek nie zdał egzaminu, nie zdały go także instytucje państwowe odpowiedzialne za ochronę i udzielanie pomocy. Oskarżona twierdzi, że odwiedzała psy raz na tydzień. W ocenie sądu te stwierdzenia nie znajdują żadnego potwierdzenia w zgromadzonym materiale dowodowym. Bo gdyby tak było, jak mówi, to zwierzęta nie wyglądałyby w taki sposób. Z Saby praktycznie został szkielet. Jeśli chodzi o Aresa, była to śmierć głodowa zwierzęcia, które zaufało człowiekowi. Saba pozostała ufna, to pies spokojny i łagodny. Przez taką częstotliwość odwiedzin zwierzę doznało niesamowitych cierpień, na co wskazywali świadkowie. Psy były już w takim stanie, że zjadały gąbkę i elementy wyposażenia mieszkania. To wskazuje na niesamowite bestialstwo człowieka, który pozostawił je w zamkniętym pomieszczeniu. Jeśli oskarżona nie miała ochoty zajmować się psami, były możliwości oddania ich. Tym bardziej, że różne osoby interweniowały w tej sprawie. Można było dać ogłoszenie, wywiesić na drzwiach klatki schodowej albo zamieścić w internecie, do czego nie doszło.
Tym samym sąd uznał, że należy się surowa kara o charakterze bezwzględnym. Wyrok dotyczy przestępstwa dokonanego ze szczególnym okrucieństwem. Małgorzata S. w trakcie rozprawy wnosiła, że jest osobą niekaraną. - Nie znajduję jednak przesłanek, aby sądzić, że oskarżona reprezentuje poprawną postawę na przyszłość i można jej w tym zakresie zaufać – dodawano w uzasadnieniu. - Wymiar tej kary, pozbawienie wolności na okres jednego roku, jest adekwatny do społecznej szkodliwości czynu oskarżonej. Biorąc pod uwagę sposób postępowania, orzekam o zakazie trzymania zwierząt na maksymalny okres 10 lat. Z uwagi na fakt, że schronisko zaopiekowało się Sabą, sąd uznał za konieczne orzeczenie nawiązki na ich rzecz. Aby zwrócić koszty utrzymania i leczenia zwierzęcia, któremu zachowaniem zgotowano taki los. Oskarżona jest osobą młodą, zdolną do pracy.
Wyrok jest nieprawomocny, przysługuje prawo do zgłoszenia apelacji.
Pisaliśmy o tej sprawie:
[ZT]13550[/ZT]
Fot. Odczytanie wyroku w Sądzie Rejonowym w Płocku, Karolina Burzyńska / Portal Płock