Liczba potwierdzonych przypadków zakażeń jest wciąż wysoka, a przyrastający trend najlepiej widać po liczbie pacentów, którzy wymagają hospitalizacji. Całe województwo mazowieckie jest w trudnej sytuacji. Na papierze miejsca może i są, ale w praktyce szpital na Winiarach leczy ponad miarę, a w szpitalu tymczasowym brakuje personelu do uruchomienia kolejnych łóżek.
Minister zdrowia polecił szpitalowi św. Trójcy utworzyć oddział covidowy na 50 łóżek, w tym 5 łóżek intensywnej terapii, a także 5 łóżek dla pacjentów z podejrzeniem. Przy Kościuszki złapali się za głowę, bo w szpitalu nie ma chociażby oddziału intensywnej terapii, więc zwyczajnie brakuje sprzetu takiego jak respirator czy tomograf. Lista potrzeb sprzętowych to ponad 30 pozycji.
To też problem z punktu widzenia świadczenia opieki zdrowotnej dla mieszkańców Płocka i okolic. Oddział covidowy miałby powstać w miejscu oddziału chorób wewnętrznych i pediatrii, a to oznacza dużą dziurę w takiej opiece dla regionu. Szpital w Sierpcu jest tylko szpitalem covidowym, a w okolicy wolnych łóżek na takich oddziałach po prostu nie ma. Mimo to procedura ruszyła, przyjęcia zostały wstrzymane.
- Mamy świadomość, że Polska jest w stanie wojny z Covid-19, wobec czego wszystkie ręce na pokład. Wiąże się to jednak z bardzo konkretnymi konsekwencjami dla szpitala, mieszkańców Płocka i kilku okolicznych powiatów - mówił prezydent Andrzej Nowakowski na konferencji prasowej. - Nasz szpital jest bardzo konkretnym uzupełnieniem szpitala wojewódzkiego. Mamy oddziały chorób wewnętrznych, pediatryczny, psychiatryczny, ginekologiczno-położniczy, chirurgię i ortopedię. W naszym szpitalu nie ma możliwości dostawienia 55 łóżek. Jedyna możliwa lokalizacja to niestety dwa oddziały: interna i pediatria.
Prezydent Nowakowski wskazuje, że kilka kilometrów dalej znajduje się z szpital tymczasowy, w pełni wyposażony, w którym jest prawie 140 wolnych łóżek. Problem polega na tym, że nie ma personelu lekarskiego i pielęgniarskiego do otwarcia kolejnych modułów.
- Zamiast umożliwić uzupełnienie kadry lekarskiej o lekarzy, którzy właśnie kończą studia czy szerzej otworzyć furktę lekarzom z zagranicy, ministerstwo idzie na skróty. W szpitalu orlenowskim są łóżka, nie ma lekarzy - komentuje Nowakowski. - Rozumiemy, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za walkę z covidem, ale nie może się to odbywać kosztem pacjentów. Dzisiaj próbuje się ratować statystyki rządowe mówiąc, że otwiera się nowe łóżka covidowe, ale kosztem mieszkańców Płocka i całego regionu.
W piątek przed wydaniem decyzji na internie było ponad 40 pacjentów. Przez ostatnie dni około 20 pacjentów wypisano do domu, ale stan zdrowia pozostałych 20 wymusza dalszą hospitalizację. Gdzie? Na to pytanie odpowiedzi nie ma, bo na Mazowszu pojedyncze są wolne łóżka, np. w oddalonym o 200 km powiecie radomskim. Miasto prosi ministerstwo o cofnięcie decyzji, bo zagrożone jest też działanie m.in. porodówki (dziś porody jeszcze się odbywają).
- Czekamy na reakcję ze strony ministerstwa i wojewody w kwestii wsparcia nas w zakresie sprzętu. Teoretycznie decyzja obowiązuje od piątku, ale na dziś nie jesteśmy w stanie technicznie zabezpieczyć takich pacjentów - mówi wprost Marek Stawicki, wiceprezes PZOZ.
Oddziały chorób wewnętrznych są jeszcze w szpitalach w Gostyninie, Sochaczewie, Płońsku i Żurominie, ale wszędzie jest pełne obłożenie. W promieniu 30 km od Płocka jedyna interna (dodajmy, że także w pełni obłożona) znajduje się w szpitalu na Winiarach. Cały Płock i powiat płocki będzie "wisiał" na 60-łóżkowym oddziale. Czy to zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów?
- Niewątpliwie tak - odpowiada Stawicki.
Na razie oddziału nie ma
Póki co uruchomienie oddziału covidowego przy Kościuszki nie jest możliwe, także ze względu na przebywających na oddziale chorych. Jak mówi Stawicki, w tym tygodniu będzie próba "doprowadzenia pacjentów do stanu, w którym można ich wypisać".
- Jeżeli sprzęt by nas dotarł, a pacjentów udałoby się zabezpieczyć, myślę że oddział covidowy mógłby ruszyć do końca tego tygodnia - przewiduje Stawicki. - Porodówka na razie pracuje normalnie i zakładamy, że jeśli nie wydarzą się rzeczy nieprzewidywalne, będzie ona pracować. Występuje jednak ryzyko z utrzymaniem porodówki w sytuacji, gdy pacjentów covidowych wymagających opieki anestezjologa będzie tak wielu, że będziemy musieli ich skierować do opieki tam lub gdy któryś z anestezjologów wypadnie.
Jeśli opieka anestezjologa będzie potrzebna przy pacjentach z Covid-19, to Stawicki wylicza, że musi ich być przynajmniej 3.
- Na dziś mamy 4-5 anestezjologów, których możemy wykorzystywać "na całość". Pozwalało to zabezpieczyć dyżury i zabiegi operacyjne. W tym momencie tym składem możemy zabezpieczyć oddział covidowy w minimalnym zakresie, czyli 1 lekarz non stop i pozostałe oddziały także w minimalnym zakresie. Zabiegi planowe zostaną jednak wstrzymane.
Jako receptę prezydent Nowakowski wskazuje uruchomienie szpitala tymczasowego w większym zakresie, choć podkreśla także, że tam brakuje lekarzy, a prowadzone od kilku miesięcy poszukiwania nie dają efektów. Prezydent potwierdza, że dyrektor szpitala wojewódzkiego (odpowiada za szpital tymczasowy) prosił także o pomoc lekarzy ze szpitala miejskiego.
- Prośba ze szpitala tymczasowego wpłynęła bodajże dzień wcześniej. Zaczęliśmy poszukiwanie lekarzy i pielęgniarek, ale okazało się, że sami musimy organizować oddział covidowy - mówi Nowakowski.
Przesunięcie do pracy oczywiście wymaga zgody lekarzy i pielęgniarek. Czy od strony statystycznej jest to jednak wykonalne?
- Myślę, że byłoby to bardzo trudne. Tak czy inaczej wiązałoby się z wyłączeniem jakiejś części naszego szpitala - mówi Stawicki. - Lekarze są przygotowani do pacjentów z Covid-19, zwłaszcza interniści. Merytorycznie jesteśmy gotowi.
Pozostaje kwestia organizacyjna i sprzętowa.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.