reklama
reklama

Dramatyczne relacje uchodźców z Ukrainy. - Ludzie błagali, żeby jechać autobusem nawet na stojąco

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości - Było 200 chętnych osób, a w autobusie mieści się 60. Już na schodach nawet, w przejściach stali ludzie. Dzieci, niemowlęta, kobiety w ciąży. Ludzie błagali kierowcę, żeby nawet na stojąco jechać. To był koszmar - wspominała Wiktoria, Ukrainka polskiego pochodzenia. W piątek późnym popołudniem dotarła do Płocka, gdzie uciekła przed wojną rozpętaną przez Rosję.
reklama

Uchodźcy napływają do całej Polski 

Od kilkunastu godzin do Płocka napłwają uchodźcy z ogarniętej wojną Ukrainy. Przed rosyjskim najeźdźcą do Polski uciekło już ok. 100 tys. osób. Wśród nich są Natalia i Wiktoria - Ukrainki z Żytomierza polskiego pochodzenia. Do Płocka dotarły w piątek 25 lutego, późnym popołudniem. Miasto zapewniło im dach nad głową, opiekę, wsparcie psychologiczne. Jeszcze kilka dni temu uczyły w żytomierskich szkołach. W sobotę, zaledwie kilkanaście godzin po długiej i wyczerpującej podróży spotkały się z dziennikarzami. 

- Wiktoria i Natalia zadeklarowały chęć pomocy nam w sytuacji opieki nad uchodźcami, którzy przybędą z Ukrainy. Od poniedziałku w ratuszu będzie uruchomiony specjalny punkt, w którym będziemy takie osoby przyjmować, jeśli się do nas zgłoszą lub będą szukać kontaktu telefonicznego - mówił prezydent Andrzej Nowakowski.

Bo że uchodźców będzie więcej, nie ma wątpliwości. Na tę chwilę w mieście przebywa kilkadziesiąt osób, które uciekły przed wojną. Prezydent Nowakowski wskazywał na pozytywny odzew przedsiębiorców, którzy organizują pomoc dla swoich pracowników i ich rodzin. Część uchodźców przebywa też w domach prywatnych. W razie potrzeby będą rozlokwywani w szkołach, akademikach, internatach czy innych lokalach. Miasto jest przygotowane na przyjęcie kilkuset uchodźców. 

Rozpaczliwa relacja z ucieczki 

Natalia i Wiktoria to siostry, do Płocka przyjechały jeszcze z nastoletnią córką Natalii - Anitą. Wiktoria nie potrafiła ukryć emocji, kiedy mówiła o wydarzeniach ostatnich dni. Po zaledwie kilku wypowiedzianych zdaniach łzy popłynęły po jej policzkach. Jak mówiła, myślała że wybuchy bomb to sen. Media od razu poinformowały jednak, że to wojna, a w Żytomierzu jest baza wojskowa. Miasto leży ok. 150 km od Kijowa i po prostu jest celem Rosjan. 

- Jesteśmy ofiarami wojny. Straciłam wszystko, całe swoje życie. Przyjechaliśmy tu z wielkim trudem. To była najdłuższa podróż mojego życia. Cały czas pisałam prezydentowi i panu Albertowi [wiceprezes Fundacji Przystanek Rodzina, organizator akcji "Paka dla Rodaka" - red.]. W każdej chwili mogli nas zbombardować. Było bardzo strasznie. To był ostatni, jedyny transport w tamtym dniu. Nic nie działało. Trzeba było szybko się zbierać, w 20 minut. To była nasza decyzja - ratować życie swoje i dziecka i pomagać innym wyjeżdżać. Mam tysiące telefonów, od swoich uczniów. Uczyłam w trzech szkołach, języka polskiego - mówiła Wiktoria, co jakiś czas nie mogąc powstrzymać łez. - Tu jesteśmy bezpieczni, niczego nam nie brakuje. Na Ukrainie zostali nasi krewni... Mama, przyjeciele... Dzieci dzwonią, proszą, błagają na kolanach, żeby trafić do tego autobusu. Było 200 chętnych osób, a w autobusie mieści się 60. Już na schodach nawet, w przejściach stali ludzie. Dzieci, niemowlęta, kobiety w ciąży. Ludzie błagali kierowcę, żeby nawet na stojąco jechać. To był koszmar - wspominała. 

W Ukrainie został m.in. mąż Natalii - wojskowy. Jak mówi, walczy nie tylko on, ale także obaj dziadkowie, którzy mają ponad 80 lat. Zostały też setki cywili, dzieci, które mają coraz mniejsze szanse na ucieczkę. Ukraińcy wysadzają mosty, aby uniemożliwić przejazd rosyjskim czołgom. Rano miały jeszcze kontakt z Żytomierzem - miasto dziś było ostrzeliwane, ale dzielnie się broni przed rosyjskim najeźdźcą. 

- Chcę tu pracować, nie chcę być ciężarem dla nikogo. Chcę pomóc adaptować się swoim dzieciom do nowej rzeczywistości. Dziś ma być transport, tam jest cały mój zespół. Bardzo to przeżywam. Chcemy przetrwać tu, a jeśli armia ukraińska zwycięży wrócimy i będziemy odbudowywać nasz dom, wszystko. Tam zostało całe nasze życie. W wieku 36 lat muszę zaczynać od nowa, ale żyję - to najważniejsze - mówiła Wiktoria. 

- Dziękujemy wszystkim Polakom - zaczęła swoją wypowiedź Natalia. - Uważam, że Żytomierz to polskie miasto. Zawsze sprzątamy polski cmentarz. Ocalamy mogiłę pradziadza od zapomnienia. Mamy duże skupisko Polaków. Pracujemy tam na korzyść Polski i Ukrainy, jesteśmy patriotami - opisywała. - Całą noc odmawialiśmy wszystkie modlitwy, słuchaliśmy wiadomości, orędzie prezydenta Zełeńskiego i orędzie prezydenta Dudy. Był strach. Będziemy teraz walczyć tu, pomagać naszym. W Żytomierzu nie ma chleba, nie można dostać pieniędzy, bo wszystko jest zablokowane. Ludzie siedzą w schronach. Nasi Ukraińcy będą walczyć do ostatniej kropli krwi, o swojego ducha.

Kierowcy, którzy przywieźli uchodźców, mogli zostać w Polsce. Zdecydowali się jednak wrócić do kraju i pomagać w ewakuacji kolejnych mieszkańców. Wielu Ukraińców, którzy pracują nad Wisłą, postanowiło wrócić i bronić ojczyzny. 

Ukraina potrzebuje wsparcia

Na miejcu brakuje wielu artykułów potrzebnych do życia - spożywczych, ale też sanitarnych, leków. Zbiórkę prowadzi ratusz m.in. (codziennie do godz. 19:00), 

- Mamy gwarancję, że jeśli dowieziemy dary do granicy, zostanę one odebrane i zawiezione do Żytomierza - mówił prezydent Nowakowski. - Jeśli uzbieramy ciężarówkę, dary mogą wyjechać pod koniec przyszłego tygodnia. 

Jak mówią, gesty wsparcia - światełka, słowa otuchy, solidarności - znaczą dla Ukraińców bardzo wiele. Nie potrafiły powstrzymać emocji, kiedy dziękowały za całe wsparcie psychologiczne. 

- To znaczy bardzo wiele... przepraszam... nie mogę powstrzymać łez. Tu są światełka, a w Żytomierzu bomby... to ważne, że ludzie są solidarni z Ukrainą. Walczą przecież też Polacy - Żytomierz to wielokulturowe miasto. Ludzie są solidarni i nie chcą wojny. Zło można zwyciężyć dobrem. Niech młodzi ludzi zapalą tu światełko, a niech nie oglądają ruin. Przecież te rakiety mogą wszędzie dolecieć. Modlę się, żeby świat powstrzymał to zło - mówiła Wiktoria. - To jest wróg, musimy się bronić. To jest walka na śmierć. Tam są nasi mężowie, ojcowie, dziadkowie...

Rząd przewiduje, że do Polski w najbliższych dniach może napłynąć nawet kilka milionów uchodźców z Ukrainy. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama