Afrykański pomór świń, chociaż mówi się o nim od dawna, mógł wydawać się abstrakcją, problemem innych gmin i powiatów. Dziś już ten problem dotyczy powiatu płockiego. – Na razie szczepionki na ASF nikt nie wymyślił. Są trzy najważniejsze rzeczy: bioasekuracja, bioasekuracja i bioasekuracja – wskazuje powiatowy lekarz weterynarii.
Wirus afrykańskiego pomoru świń (ASF) wykryto u padłego dzika znalezionego na polu w miejscowości Drwały (gm. Wyszogród). Tuszę dzika przekazano do utylizacji, z kolei miejsce poddano odkażeniu. To pierwszy przypadek ASF u dzika na terenie powiatu płockiego. Konsekwencją będzie ustanowienie przez Komisję Europejską obszaru objętego ograniczeniami na terenie powiatu. Pod koniec tygodnia bądź w kolejnym dowiemy się jak duży teren wchodzi w rachubę. Jedno jest pewne, część powiatu płockiego na mapce zostanie zaznaczone kolorem czerwonym. Na razie cały powiat płocki znajduje się w strefie żółtej, czyli w takiej, gdzie trzeba się liczyć z możliwością występowania wirusa. Wszystko zmieniło się jednak w piątek wraz z odnalezieniem martwego dzika. Przez kolejne trzy miesiące (w dwutygodniowych odstępach) nieodzowne będą kontrole terenu kilku gmin (chodzi o Słubice, Bodzanów czy Małą Wieś), aby sprawdzić czy nie ma kolejnych martwych dzików zarażonych ASF.
W piątek, 26 lipca odbyło się w Starostwie Płockim posiedzenie komisji zarządzania kryzysowego z udziałem wójtów i burmistrzów z gmin z terenu powiatu płockiego, aby omówić konieczne do wdrożenia procedury i działania. Starosta płocki przestrzega przed możliwymi konsekwencjami ekonomicznymi dla gospodarstw wynikłymi z zagrożenia ASF. Co można zrobić, aby te straty zminimalizować?
– Apelujemy do rolników, a przede wszystkim hodowców, aby wykorzystali czas, jaki pozostał do wprowadzenia czerwonej strefy. Jeśli to możliwe, aby dokonywali sprzedaży tego, co mają póki nie ma większych obostrzeń. A z drugiej strony postawili na wyjątkową bioasekurację, by nie dopuścić do zarażenia. Warto przemyśleć nakłady na kolejne rzuty hodowli – mówi Mariusz Bieniek. – Firmy czy instytucje zajmujące się skupem, przetwarzaniem trzody chlewnej wykorzystują sytuację wprowadzenia danej strefy na obszar, tym samym zaniżając ceny nawet jeśli trzoda chlewna jest zdrowa. Niestety brutalność rynkowa funkcjonuje i rolnicy są po prostu stratni. Nie oszukujmy się, każdy hoduje po to, aby na tym zarabiać, a nie tylko patrzeć jak zwierzę rośnie. A z uwagi na susze już mamy ciężką sytuację w rolnictwie. Trzeba robić wszystko, by tych strat uniknąć, nie wprowadzono strefy niebieskiej.
Powiatowy lekarz weterynarii, Marek Sankiewicz wyjaśnia, że żółta strefa to jeszcze nie jest wielki kłopot. Przy przemieszczaniu świń, przewożeniu do ubojni konieczne są badania kliniczne. Ponadto od wszystkich odstrzelonych w żółtej strefie dzików trzeba pobrać krew celem przebadania jej w laboratorium pod kątem ASF. Na wyniki trzeba poczekać. Konieczne są także chłodnie do przechowywania zwierząt. Sankiewicz nie jest zaskoczony obecną sytuacją, były już przypadki ASF w sąsiadującej z Wyszogrodem gminie Czerwińsk nad Wisłą.
– Dziki nie znają granic administracyjnych. Jakie są konsekwencje czerwonej strefy? Przy każdym transporcie świń do ubojni czy innej hodowli musi być pobrana krew od pewnej ilości sztuk zwierząt, zależnie od wielkości stada. Świnie mogą zostać wywiezione z gospodarstwa tylko za wiedzą i zgodą powiatowego lekarza, z wystawionym świadectwem zdrowia, czyli dopiero po otrzymaniu wyników badań krwi. Jest to kłopotliwe, bo od momentu pobrania do wywiezienia jest tylko 7 dni. Hodowcy za te badania nie płacą.
Ponadto, jak dodaje lekarz, powinni znać zasady zabezpieczania stad i gospodarstw, bioasekuracji. Są dostępne materiały, publikacje, przeprowadzono szkolenia. – W obecnej sytuacji są tylko dwa sposoby na walkę z ASF: bioasekuracja i ograniczenie liczby dzików na danym terenie. W ubiegłym roku zmniejszono populację dzików, odstrzelono w powiecie płockim około 1,1 tys. sztuk. A mimo to zakażenie przeszło. Myśliwi mają planowane odstrzały i to robią. Może w ubiegłym roku byli troszeczkę do tego zachęceni. Proszę pamiętać, że w Niemczech wybito 800 tys. dzików i nikt nie robił problemu. Myślę, że wybiera się raczej dobrobyt ludzi zamiast myślenia „o jaki kochany dziczek”. Wraz z mniejszą populacją jest też mniejsza możliwość kontaktu z zarażoną sztuką. Oprócz bioasekuracji, to obecnie jedyne sensowne działanie.
W jego opinii "przyzwoite" zabezpieczenia mają więksi hodowcy. – Najbardziej obawiamy się o tych drobnych. Póki co, z tych naszych kontroli wynika, że ta bioasekuracja nie jest powszechnie stosowana. To ostatni dzwonek! A jeśli ktoś nie przestrzega zasad, a ognisko wystąpi u niego, to może się liczyć z tym, że nie dostanie odszkodowania. Troszkę tych pieniędzy wydać trzeba, ale niestety, przy prowadzeniu działalności ponosi się pewne koszta. Oby u nas ogniska nie było jak najdłużej, bo wtedy już nie czerwona, tylko zostaje wprowadzona o wiele bardziej rygorystyczna, niebieska strefa.
Co jest zatem konieczne? Przede wszystkim ogrodzenie, oddzielenie trzody od bydła. Wirusa z łatwością można przenieść na kołach maszyny, stąd niezbędne jest stosowanie mat dezynfekcyjnych. Po wizycie w lesie trzeba odczekać 72 godz., w tym czasie należy unikać styczności z trzodą chlewną. Na pewno nie powinno się spacerować po lesie, następnie w tym samym obuwiu zjawić się w chlewni. – Hodowcy o tym wszystkim wiedzą, ale chodzi o to, aby byli przekonani do konieczności wdrożenia zabezpieczeń – podkreśla Sankiewicz. Nie wolno zapomnieć o doglądaniu zwierząt, czy nie mają podwyższonej temperatury, małego apetytu, na skórze nie pojawiły się wybroczyny. W takim przypadku trzeba to zgłosić lekarzowi weterynarii bądź do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii.
A gdyby, pomimo obostrzeń, do produkcji dostało się mięso chorej świni? – ASF nie jest niebezpieczny dla człowieka, ale my dużo żywności marnujemy. Powiedzmy, że ktoś podsuszanej kiełbaski nie zje, bo mu zapleśnieje i gdzieś ją wyrzuci. Wirus jest bardzo odporny na podsuszanie czy mrożenie, dlatego też nie wolno pozostawiać w lesie odpadów żywnościowych. W przeciwnym razie dzik zje i mamy ASF – rozkłada ręce lekarz. – Do lasu na grzyby spokojnie można iść. Byle nie zostawiać tam kanapek z kiełbasą, którą wyprodukował szwagier. Bywa, że ASF to efekt nierozsądnego postępowania człowieka. W strefie żółtej czy czerwonej, kiedy rolnik chce zabić świnie nawet na własny użytek, musi to zgłosić. W żółtej strefie lekarz bada klinicznie, nie pobiera krwi, co już robi się w strefie czerwonej, a już na pewno krew jest pobierana od każdej świnki w strefie niebieskiej.