reklama

Zgłosili propozycję. Mniej na promocję, dotujcie zabiegi in vitro

Opublikowano:
Autor:

Zgłosili propozycję. Mniej na promocję, dotujcie zabiegi in vitro - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościCzy płocki Ratusz przeznaczy środki na finansowanie zabiegów metodą in vitro? W tej sprawie do urzędu wpłynął projekt obywatelski już w 2016 roku. Radni wraz z wiceprezydentem Romanem Siemiątkowskim dyskutowali o nim w miniony poniedziałek, jednak samych wnioskodawców na sali zabrakło. Było za to sporo wątpliwości co do samej treści projektu.

Czy płocki Ratusz przeznaczy środki na finansowanie zabiegów metodą in vitro? W tej sprawie do urzędu wpłynął projekt obywatelski już w 2016 roku. Radni wraz z wiceprezydentem Romanem Siemiątkowskim dyskutowali o nim w miniony poniedziałek, jednak samych wnioskodawców na sali zabrakło. Było za to sporo wątpliwości co do samej treści projektu.

Płoccy działacze Nowoczesnej nie są tu wyjątkami, podobne inicjatywy obywatelskie były m.in. w Bydgoszczy, Wrocławiu, Katowicach, Olsztynie, Gdańsku, Tychach, Radomiu, Grudziądzu czy Opolu. W każdym z tych miast chodziło o to samo, aby samorządy wsparły finansowo program zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro. Pod projektem obywatelskim „Nowoczesny Płock dla Rodziny”, który miałby trafić na najbliższe obrady płockich radnych, podpisały się trzy panie: Małgorzata Kamińska, Żabolicka Marta i Katarzyna Kwarcińska Kulis.

Z projektem już są problemy (obecnie zaprezentowano drugą, lekko skorygowaną wersję), jednak w poniedziałek na posiedzeniu komisji rewizyjnej w ratuszu zabrakło kogokolwiek, kto mógłby odpowiedzieć na pytania radnych w jaki sposób wyliczono koszty programu, czemu akurat takie wskazanie źródeł finansowania i skąd wzięto dane na temat par, którym taki zabieg mógłby pomóc.

Z dokument dowiadujemy się, że w Polsce zapotrzebowanie kształtuje się na poziomie 23-25 tys. zabiegów rocznie. W innym fragmencie czytamy, że „według różnych źródeł problem niepłodności dotyczy 10-12 proc. populacji kraju. Można więc przyjąć, że w analogicznych proporcjach problem ten dotyka populację Płocka”. Opierając się więc na danych Głównego Urzędu Statystycznego z grudnia 2015 roku dotyczących mieszkańców z naszego miasta, których było 121,7 tys., oszacowali liczbę niepłodnych par w populacji płockiej na około 3 tys. 959. - Zgodnie z danymi statystycznymi stanowiącymi, iż do leczenia metodami IVF/ICSI kwalifikuje się 2 proc. niepłodnych par, potencjalną populację docelową oszacowano na 79 par – czyli tyle powinno być, jak sadzą, przeprowadzanych zabiegów rocznie.

Realizację programu autorstwa prof. dr hab. n. med. Wisława Szymańskiego wstępnie przewidziano od kwietnia 2017 roku do 31 marca 2020 toku. Autorzy powołują się na Ministra Zdrowia, podając koszt pojedynczego cyklu zapłodnienia pozaustrojowego wynoszący 7 tys. 510 zł. Gdyby jednak radni program przyjęli, w projekcie wskazano na konieczność zarezerwowania jeszcze w tym roku kwoty 295 tys. zł (59 par), po 395 tys. zł w 2018 i 2019 roku (po 79 par w każdym roku) oraz 100 tys. zł w 2020 (20 par), a do tego jeszcze promocja programu polityki zdrowotnej za 25 tys. zł. Ciekawostką jest fakt, że w 2017 roku zalecają „uszczknąć” z puli finansowej na promocję miasta. Łatwo obliczyć, że dofinansowanie z Ratusza przypadające na jedną parę wynosiłoby przy tych założeniach maksymalnie 5 tys. zł.

Sprawa z projektem rozpoczęła się jeszcze w 2016 roku. Najpierw trafił do prezydenta, aby wydał w tej sprawie opinię, wymagano jeszcze opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Z kolei ta sama Agencja wystawiła opinię pozytywną z pewnymi uwagami. Opinię prezydenta łącznie z opinią prawną oraz z tą przygotowaną przez Agencję przekazano wnioskodawcom, którzy w zeszłym tygodniu projekt poprawili. Zmieniono m. in. termin (we wcześniejszym założeniu realizacja miała rozpocząć się już w 2016 roku).

Zdaniem mecenasa Romana Wróblewskiego projekt jest wadliwy, podstawa prawna wymaga drobnej poprawki (powołano się nie na ten artykuł z ustawy). - Zapis dotyczący kwot powinien zostać wyeliminowany jako niezgodny z przepisami – zalecał. - Wydaje mi się, że członkowie Komitetu nie przeczytali dokładnie opinii prawnej. Rada miasta nie może zobowiązywać prezydenta do zabezpieczenia środków w budżecie, bo są to kompetencje włodarza miasta. Moje wątpliwości budzi również czasookres. Trwa już dany rok budżetowy, więc trudno powiedzieć, czy takie środki na dany rok jeszcze się znajdą.

Wiceprezydent Roman Siemiątkowski dopowiadał:

- Skoro Agencja odesłała projekt z pewnymi uwagami, to zasada jest taka, że jeśli wnioskodawca uwzględnił te uwagi, wówczas projekt może być dalej procedowany. W przeciwnym razie nie mamy pozytywnej opinii i wniosek ponownie trafi do Agencji.

Radna Wioletta Kulpa z PiS miała wątpliwości, czy projekty obywatelskie mogą wiązać się z koniecznością rezerwacji kolejnych środków w budżecie miasta.

- Przykładowo wpłynie nam inicjatywa obywatelska w drugiej połowie roku na wydanie trzech milionów na budowę ulicy X. Czy my możemy realizować tego typu wnioski obywatelskie? To pan, panie mecenasie, mówił nam, że wnioski obywatelskie nie powinny wiązać się z konsekwencjami finansowymi. Nadanie nazwy ulicy albo ronda, takie inicjatywy mieliśmy do tej pory i nie były one kosztochłonne. A teraz otwieramy pewną puszkę Pandory. Nie słyszę od panów, że takiego wniosku nie możemy rozpatrywać ze względów formalnych, więc za chwilę będziemy mieli podobne wnioski o remonty kamienic, budowę ulic. Załóżmy hipotetycznie, że rada miasta wyraża zgodę, to co się stanie z budżetem?

Mecenas Wróblewski powtórzył, że prawo do modyfikacji budżetu przysługuje wyłącznie prezydentowi miasta. - I niech on się wypowie, czy znajdzie środki w tym roku i czy w ogóle.

Radna pytała, czy rada może zaakceptować projekt uchwały z zapisem „proszę o zdjęcie pozycji X, aby sfinansować pozycję Y”. - Powiedziałem, że nie – odparł Wróblewski. - Zapis, aby zdjąć środki z wydatków na promocję miasta, jest niezgodny z prawem.

Wioletta Kulpa drążyła sprawę. - Jeśli projekt przyjmiemy, to powstaje pytanie gdzie są środki... - na co usłyszała od mecenasa, że to „rada miasta w swojej mądrości musi tak ustalić program, aby był możliwy do realizacji”. - To już kwestia oceny, czy akurat w tych latach, a czy też od następnego roku. Wszystko opiera się na ocenie zarówno rady miasta, jak i prezydenta.

- W programie zaleca się transferowanie jednego zarodka i dopuszcza transfer maksymalnie dwóch zarodków – odczytała Wioletta Kulpa zapis z projektu. Artur Kras (PO) wyjaśniał, że zostało to dopisane na polecenie Agencji. 

- Aby ograniczyć proces transferu zarodków w danym roku – odparł Michał Twardy.

- Czyli resztę zabijamy, tak? - dociekała Kulpa.

- Ja tego nie powiedziałem – zastrzegł radny PSL.

Radna Barbara Smardzewska-Czmiel nie wiedziała, podobnie jak wiceprezydent, skąd wzięto całkowity koszt jednego cyklu zapłodnienia pozaustrojowego wynoszący 7,5 tys. zł. Wszystko opierało się na wzajemnej wymianie pism. Artur Kras tłumaczył:

- Na dzisiejszą komisję zaprosiliśmy pomysłodawców, podobnie na pozostałe komisje. Zaproszenie wysłano 23 lutego. Ze względu na wady formalne i prawne zalecam, abyśmy nie opiniowali projektu.

Zgodzili się z nim pozostali radni (Michał Twardy wstrzymał się od głosu). 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo