reklama

Zastawili prawie całą drogę pomimo zakazu

Opublikowano:
Autor:

Zastawili prawie całą drogę pomimo zakazu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościJeszcze nie tak dawno zmagaliśmy się z upałami graniczącymi z tropikami. Kto tylko mógł, ratował się szukając ochłody nad wodą. W Grabinie ustawiły się sznurki samochodów tuż za znakiem zakazu. – Stało multum aut, jeden przy drugim – denerwował się czytelnik. – Jadąc z dzieckiem trzeba było bardzo uważać, żeby w któryś nie uderzyć.

Jeszcze nie tak dawno zmagaliśmy się z upałami graniczącymi z tropikami. Kto tylko mógł, ratował się szukając ochłody nad wodą. W Grabinie ustawiły się sznurki samochodów tuż za znakiem zakazu. – Stało multum aut, jeden przy drugim – denerwował się czytelnik. – Jadąc z dzieckiem trzeba było bardzo uważać, żeby w któryś nie uderzyć.

Według naszego czytelnika sytuacja, jaka ma miejsce na coraz częściej zakorkowanej drodze prowadzącej do Grabiny, doprowadzi w końcu do tragedii. Ktoś ucierpi z powodu tak wąskiego miejsca do przejazdu w momencie próby wyminięcia drugiego samochodu. Trzeba maksymalnie zjeżdżać na bok, szukać wolnej luki, co utrudniają zaparkowane tam i to za znakiem zakazu pojazdy. Właściciele w tym czasie spędzają sobie mile czas na pluskaniu w wodzie dla ochrony przed tak niemiłosiernym skwarem.

  – To potencjalne zagrożenie zarówno dla rowerzystów, jak i pieszych – uważa czytelnik i dodaje, że trzeba tam naprawdę mocno manewrować kierownicą. Po jednej ze stron zalesionej drogi ustawiono znak zakazu, którego kierowcy i tak nie respektują. – Najpierw bezczelnie stanął jeden kierowca, później utworzył już się cały rządek. Widziałem, jak na lawecie trzeba było auto wywozić. Następnego dnia policjanci musieli już kierować ruchem. Autobus nie mógł przejechać. Nie zazdroszczę kierowcom Komunikacji Miejskiej – konkluduje z goryczą.

Tamtędy przejeżdża autobus sezonowej linii 43, kursującej do końca sierpnia do Grabiny. – Faktycznie, droga jest bardzo zatłoczona i kierowcy miewają problemy z przejazdem – potwierdza Anna Kicińska, rzeczniczka płockiego przewoźnika. – Mają ciężko, ale do różnych sytuacji na drodze są już przyzwyczajeni – co sprowadza się do tego, że nie zgłaszają tego ani dyspozytorowi, ani policji.

W przeciwieństwie do czytelnika, który zainterweniował u policjantów po tym, jak dwukrotnie znalazł się w dość niebezpiecznej sytuacji na drodze prowadzącej do kąpieliska. – Trzeba było mocno cofać samochód, żeby przejechać - opowiada. - Dyżurny z policyjnej komendy obiecał wysłanie patrolu. Stwierdził, że policjanci ukażą mandatami kierowców parkujących pomimo znaku zakazu albo wezwą lawetę - i faktycznie mundurowi pojawili się na miejscu, przyjechała także laweta. Wszystko skończyło się odwózką pojedynczego auta i pouczeniem jednego kierowcy. Akurat tego, który stanął na chodniku. - A co z resztą? – pyta się. – I czy policja w ogóle zamierza cos z tym zrobić? A może dostrzeże problem dopiero wtedy, kiedy naprawdę dojdzie do nieszczęścia.

Zwróciliśmy się z tym do rzecznika płockich policjantów, Krzysztofa Piaska. Problem jest mu znany. Po pierwsze, generalnie jest to problem powracający wraz z każdym skokiem temperatur. Po drugie, zwraca uwagę na brak parkingów w tym rejonie. I wreszcie po trzecie, to identyczna sytuacja, jaka występuje w przypadku każdej większej imprezy, kiedy samochód stoi jeden przy drugi i zaczynają się problemy z lawirowaniem pomiędzy sznurkami aut. Zdaniem rzecznika każdą z takich sytuacji trzeba rozstrzygać indywidualnie. – Zresztą interwencje to nie tylko karanie mandatami – dorzuca.  Nawet odwraca problem. – Gdybyśmy faktycznie ukarali wszystkich mandatem, wyszłoby na to że policja potrafi wyłącznie karać kierowców. Posypałyby się pytania, gdzie my niby mamy parkować, skoro chcemy odpocząć, poleżeć sobie nad jeziorem, skorzystać z chłodnej kąpieli.

Jednocześnie Krzysztof Piasek zapewnia, że nikt tu nie przymyka oka na popełniane wykroczenia. Policjanci otrzymali zgłoszenie w sprawie auta stojącego na chodniku i pouczyli jego właściciela. W takim razie pytamy, czemu znając problem, nie próbuję tak ustalić harmonogramu służby, aby trochę bardziej zdyscyplinować kierowców w kwestii przestrzegania znaku zakazu. Słyszymy, że przecież policjanci odpowiadają za teren całego miasta, a nawet powiatu, a nie tylko za kąpieliska. – Trzeba by rozstawić patrole przy każdym w okolicach Płocka – twierdzi. A przy każdym występują podobne problemy, o czym napływają zgłoszenia na komendę.

Dyżurnych patrolów przy kąpieliskach, jak słyszymy od rzecznika, jednak nie będzie. Padło natomiast zapewnienie, że policjanci starają się na bieżąco reagować na zgłoszenia.

Fot. Czytelnik

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE