reklama
reklama

Tomasz Marzec: nie jesteśmy największymi przegranymi okna transferowego [WYWIAD]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Miecznik

Tomasz Marzec: nie jesteśmy największymi przegranymi okna transferowego [WYWIAD] - Zdjęcie główne

foto Tomasz Miecznik

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Wisła Płock słabo zaczęła 2023 rok, ale Nafciarze w końcu przełamali niemoc w starciu z Wartą Poznań. Pavol Stano i drużyna muszą radzić sobie m.in. bez Davo, który zimą przeszedł do belgijskiego Eupen. O zimowym oknie transferowym, sytuacji klubu i murawy rozmawiamy z prezesem Tomaszem Marcem.
reklama

Czy Wisła Płock jest największym przegranym zimowego okna transferowego w Ekstraklasie? Taką tezę wygłosił Tomasz Włodarczyk w jednym z programów na Meczykach.  

W każdym oknie transferowym planuje się pewne działania, ale pewnych rzeczy przewidzieć się nie da. Wiedzieliśmy, co chcemy zrobić w tym okienku, czego nam brakuje i kogo szukamy. Każdego zawodnika trzeba ocenić po kolei.

Czy gdy prezes wiedział, że Antona Krywociuka uda się sprzedać, to transfer Davo doszedłby do skutku?

Na pewno bardziej byśmy się nad tym zastanowili. Żeby była jasność: każdy z ruchów transferowych jest analizowany: pod względem obecnej sytuacji kadrowej, formy zawodników i tego, co możemy z danych zawodników jeszcze “wycisnąć”. Najważniejszą rzeczą jest nie osłabianie zespołu i posiadanie alternatywy. 

Trudno zatem powiedzieć, że transfer Davo nie osłabił zespołu. To najlepszy strzelec ligi, nieszablonowy zawodnik.

Początek rundy był bardzo dobry w jego wykonaniu, ale z każdym kolejnym meczem grał słabiej. Widzieliśmy okres przygotowawczy, wzięliśmy pod uwagę wiek zawodnika i to, jakie mamy alternatywy na jego pozycję - jest kilku zawodników, którzy mogą zagrać na jego pozycji. 

Nie wiem czy wiele osób zauważyło, ale zmieniliśmy system gry. Klasyczni skrzydłowi nie grają w tym momencie. W wielu fazach spotkań graliśmy innym ustawieniem.

Pytanie czy to jest wizja trenera czy konieczność, bo bardzo jakościowych skrzydłowych po prostu na tę chwilę nie ma. Wyrwa po Davo nie została załatana - tak to na dziś wygląda. 

Są Kristian Vallo, Paweł Chrupałła, Dawid Kocyła, może zagrać Radek Cielemęcki czy Olek Pawlak. To nie tak, że tych zawodników nie ma. Mają lepsze i gorsze momenty, ale to rola sztabu szkoleniowego, żeby lepszych momentów mieli więcej. 

Czy jesteśmy przegranym? Moim zdaniem nie. Bilansując “za” i “przeciw” naszych ruchów, więcej przeważa za tym, że zrobiliśmy dobre ruchy. Oczywiście wynik na koniec sezonu nas z tego rozliczy.

Odrzuciliśmy też dwie oferty za naszych zawodników. To nie jest też tak, że przyjdzie oficjalna oferta do klubu, rzucamy się na to i zawozimy zawodnika na lotnisko. Lepiej było sprzedać Davo czy Steva Kapuadiego?

Nie jest to łatwe pytanie. 

Dla mnie łatwe.

Steve jest znacznie młodszy. 

To prawda, a po przejściach dopiero zaczyna pokazywać swoją wartość. Sprzedając Damiana Michalskiego i teraz Steva Kapuadiego przemeblowalibyśmy całą defensywę w pół roku. Dla mnie odpowiedź była jasna i dla trenera również. Transfer Davo był konsultowany ze szkoleniowcem, bo musiałem mieć informację czy jesteśmy w stanie tym składem osobowym lub tym, kogo mamy na radarze, zastąpić Hiszpana. Nie będę nigdy wchodził w kompetencje trenera i mówił jakim ustawieniem ma grać. Razem podjęliśmy decyzję, że damy radę zastąpić Davo. Okej, na dziś nie ma konkretnego zawodnika, który go zastąpi, ale są zawodnicy, którzy mają na to potencjał. 

Musimy wyważyć - wynik sportowy, wynik finansowy i to, co z danym potencjałem możemy zrobić. Przed sezonem mówiłem, że celem zespołu jest miejsce w pierwszej ósemce. To co będzie ponad uznamy za sukces. Rozbudziliśmy apetyty, że jesteśmy w stanie o coś więcej grać, ale… nadal jesteśmy! To nie tak, że czterema czy pięcioma porażkami coś zaprzepaściliśmy. Wiem jaki mamy potencjał i jaki mieliśmy pół roku temu. Ta kadra ma potencjał na pierwszą ósemkę i tyle.

Czy Wisła potrzebowała pieniędzy, żeby zachować płynność finansową akurat w momencie, gdy trwa proces licencyjny? 

Wielokrotnie powtarzałem, że Wisła Płock musi żyć również z transferów. Sytuacja z zeszłego roku nie wynikała z okresu jednego roku - to były również pozostałości po poprzednich latach. 

Koszty funkcjonowania klubu piłkarskiego rosną. Nie mówię o samym zespole, ale kosztach stałych typu energia elektryczna, podgrzew murawy, wyjazdy na mecze, okres przygotowawczy. Wszystko drożeje. Wiemy doskonale, że jesteśmy klubem miejskim i nie możemy co roku chodzić do właściciela, żeby dokładał do klubu, bo nie o to chodzi. Wielokrotnie powtarzałem, że Wisła Płock, żeby zespół funkcjonował na odpowiednim poziomie w Ekstraklasie,  musi również dokonywać transferów wychodzących. 

Najlepiej, gdyby udało się wypromować młodego Polaka, za którego można zainkasować znacznie większą kwotę. W dużej piłce są gigantyczne pieniądze, a te, które pojawiły się w mediach przy okazji transferów Wisły, nie rzucają na kolana. Oczywiście są różne czynniki, wiek, narodowość, długość kontraktu, doświadczenie zawodnika, kto po niego przychodzi. Pamiętam jak latem rozmawialiśmy przy okazji transferu Damiana Michalskiego, że kluby ze średniej i niższej półki nie mają już tylu pieniędzy, co jeszcze kilka lat temu. Czy ten trend się utrzymuje?

To jeden z powodów. Trudniej też wypromować zawodnika z klubu, który przez kilka lat bronił się przed spadkiem. Tak naprawdę historycznie, od czasu ostatniego awansu, mieliśmy dwa dobre sezony, a cztery sezony były takie, że nawet do ostatniego meczu broniliśmy się przed degradacją. Łatwiej promować zawodnika klubom, które grają w europejskich pucharach. To jeden z czynników.

Możemy prześledzić ostatnie 3-4 okienka transferowe. Zaczęliśmy sprowadzać młodszych zawodników i jeśli uda się ich wypromować, kwota za nich będzie większa. Widzimy wzrost i ten wzrost będzie, jeśli zespół i zawodnicy będą się rozwijać. Nasz zespół ogląda coraz więcej zespołów z zagranicy, bo styl jest zupełnie inny. Przy atrakcyjnej grze łatwiej wypromować zawodnika. Skauci też inaczej patrzą, jeśli klub zajmuje wysokie miejsce w lidze. Poza tym nawiązujemy kontakty z coraz większymi klubami. 

Musimy wykorzystywać sytuację. Jako prezes muszę dbać o płynność finansową i nie dopuszczać do sytuacji, które były niedawno. Chcę, żeby było po prostu normalnie. 

Powiedział prezes, że jest sporo młodych zawodników. Zgoda, ale o żadnym z nich dziś nie powiemy, że stanowi o sile zespołu. 

To prawda, nie ma jednego wybijającego się zawodnika. Widzimy jednak, że każdy z młodych zawodników robi mniejszy lub większy progres. Na przykład Igor Drapiński - z każdą minutą w Ekstraklasie jest coraz pewniejszy, w treningu pokazuje coraz więcej jakości. Musimy oszlifować młodzież - czasami to trwa pół roku, może trwać i dwa lata. W każdym z nich widzimy progres i kwestią czasu jest większa szansa. Są w tym zespole, więc wiemy, że mają potencjał. Pytanie jak on będzie trenować i kiedy wystrzeli na taki poziom, że będzie stanowił o sile zespołu. 

Popatrzmy na całą ligę - prawie w każdym zespole młodzi grają, ale może poza Lechem i Legią też nie stanowią o sile drużyny. W innych zespołach widać, że młodzież przeplata dobre mecze ze słabszymi. Trzeba znaleźć moment, w którym będą mogli się ogrywać, dostawać minuty.

Czy trener Stano ma postawione zadanie, żeby wypełnić limit minut młodzieżowca? Niewypełnienie limitu kłóciłoby się z przyjętą filozofią, poza tym szkoda pieniędzy.

Dlatego w tym roku trener zagrał nawet trzema młodzieżowcami. Rozmawiamy o tym, chcemy wypełnić ten limit i będziemy się starać to zrobić. Łatwiej będzie, jeśli będziemy mieli spokojną sytuację. Na dziś nie obiecam, że go wypełnimy, ale jest ustalone, że chcemy to zrobić.

Czy jest jakaś presja ze strony właściciela, że Wisła musi wypracowywać przychody, choćby właśnie z transferów, żeby właśnie nie dokładać ciągle pieniędzy?

To powinno być normalne w każdej spółce miejskiej. To nie tak, że my co miesiąc czy dwa pukać do prezydenta i prosić o pieniądze. Pamiętajmy, że to publiczne pieniądze. Co by się nagle stało, że prezydent wydaje na klub piłkarski 30 mln złotych? Jest część społeczności, która nie interesuje się piłką nożną i mogliby mieć żal o to. To musi być wyważone. Celem wszystkich spółek powinno być osiąganie jak największych przychodów. 

Klub pozyskuje coraz więcej umów sponsorskich. Małymi krokami staramy się sprawić, żeby miasto utrzymało finansowanie, ale nie dokładało więcej i więcej. Musimy generować większe przychody, żeby rozwijać klub: akademię, zespół, sztab szkoleniowy. Za chwilę mamy oddanie stadionu, więc będziemy musieli poczynić kolejne inwestycje - nie tylko w zespół, ale też sprawy organizacyjne, typu siłownia czy odnowa biologiczna. 

W Wiśle zrobiła się spora kolonia Słowaków, część z nich z polecenia trenera. Czy nie za dużo? 

Miroslav Gono to bardzo bezpieczny transfer - wypożyczenie z opcją wykupu. Zaufaliśmy trenerowi i po treningach widzimy, że ma coś w sobie. Mamy środek pola taki, jaki mamy i ciężko się przebić. To młody zawodnik i na pewno jakość ma. Takich piłkarzy trzeba mądrze wprowadzać. 

Na pewno nie pomogła mu kontuzja tuż przed obozem przygotowawczym.

Na pewno. Widzimy jednak chociażby w meczach II zespołu, że Miro potencjał ma. Nie można z niego łatwo zrezygnować. Trener dał mu szansę, Miro jest w 100% zaangażowany w trening.

Martin Sulek zabezpiecza nam dwie pozycje, może nawet trzy. W trójce może grać jako półprawy stoper. Daje nam alternatywę. Pod względem fizycznym - biegowym, szybkościowym, to bardzo wysoki poziom. Wzrostu nie ma, więc ciężko mu na stoperze w czwórce. Zagrał tam z konieczności. 

Kolonia Słowacka jest spora, ale większość z nich mówi po polsku, a przynajmniej wszystko rozumieją. Na pewno patrzymy na to, żeby nie zaburzyć proporcji, ale na dziś uważamy, że nie stanowi to problemu. 

Ulga po wygranej z Wartą? Druga połowa w Legnicy i spotkanie w Kielcach to jedne z najsłabszych momentów Wisły w sezonie. Mecz z Wartą piękny nie był, ale trzeba było go wygrać.

Wiedzieliśmy, że to nie będzie piękne spotkanie. Zawodnikom nie jest łatwo, mając w głowie pięć porażek, podejmować ryzykowne decyzje i spowodować, że mecz będzie piękny. Nastawienie było takie, że po prostu musimy zdobyć punkty. Nieważne jak, ale musimy to zrobić. Trener na konferencji przyznał, że styl mu się nie podobał, ale są momenty, że styl trzeba trochę zmodyfikować i zgarnąć punkty.

Duża ulga. Po ostatnim gwizdku widać było po zawodnikach ile ich to kosztowało - fizycznie i psychicznie. Tutaj również należy podkreślić wsparcie z trybun w tym trudnym momencie, gdzie kibice pokazali, że jesteśmy na dobre i na złe. 

Zostały nam dwa mecze przed przerwą na mecze reprezentacji. To zwycięstwo może nas napędzić, żeby jeszcze kilka oczek uciułać w tym okresie. Rok temu po 23 kolejkach mieliśmy 30 punktów i do 4. miejsca traciliśmy 9 punktów. Dziś, w tym samym momencie, mamy 31 punktów i tracimy 5 punktów do 4. miejsca. Więc pozycja wyjściowa jest lepsza niż w zeszłym roku o tej porze.  

Wróćmy na chwilę do Martina Haska. Po podpisaniu z nim kontraktu pojawiły się opinie czeskich kibiców. Wskazywali na trudny charakter zawodnika. Czy klub zrobił prześwietlenie? Nie chcielibyśmy drugiego Alena Stevanovicia, który był świetnym zawodnikiem, ale miał bałagan w głowie. 

Wiedzieliśmy o problemach w Sparcie Praga od samego zawodnika i z naszych źródeł w Czechach. Nie wynikały one jednak tylko z jego winy.  

Pod względem parametrów fizycznym, stylu gry, Martin nam bardzo odpowiada. Przez kilka miesięcy możemy go poznać w 100 proc. 

A jakie są odczucia po pierwszych tygodniach?

Bardzo dobre. Widać, że ma dużo jakości. To, co wiedzieliśmy, póki co się sprawdza i liczymy, że będzie wzmocnieniem zespołu. 

Przedłużenie kontraktu z Rafałem Wolskim to duża rzecz. Szymon Janczyk z Weszło zasugerował, że zawodnikiem interesuje się Legia Warszawa.

Zależało nam na przedłużeniu kontraktu, żeby obie strony były spokojne. Przedłużenie kontraktu pokazuje, że wartościowi zawodnicy dobrze się tu czują i to zabezpieczenie klubu pod względem przyszłości. Cieszymy się, że Rafał zostaje u nas, szczególnie, że w zimie wzbudzał zainteresowanie innych klubów  

Rafał Wolski po prostu ściąga ludzi na stadion. Z każdym miesiącem czuje się coraz lepiej fizycznie.

Gra po 90 minut, co jeszcze kilka miesięcy się nie zdarzało.

I to na jakiej intensywności. Walczy w defensywie, w meczu z Wartą oddał groźny strzał głową. Wiemy jakim jest zawodnikiem. To duża sprawa, że udało się przedłużyć kontrakt. 

Mecz Wartą wygraliśmy jedną bramką. Moim zdaniem wyszło doświadczenie Dominika Furmana, który przewidział, że piłka może się tak odbić. Murawa jest po prostu w bardzo złym stanie. Czy to wynika z budowy stadionu? Czas nasłonecznienia jest znacznie krótszy. Co klub z tym robi?

To kilka czynników. Po pierwsze murawa, od czasu awansu do Ekstraklasy, na początku roku nigdy nie wyglądała najlepiej. Zimą trawa po prostu nie wegetuje. Mamy podgrzew, ale on nie powoduje, że trawa rośnie, gęstnieje. Po drugie zaczęliśmy bardzo wcześnie. Najwcześniej w historii i trawa dostała w kość.

Nie mamy boiska treningowego podgrzewanego. Zawodnicy przez ostatni okres bardzo często wchodzili na główną płytę i trawa ulega zniszczeniu.

Jak to mówi trener Stano, “intenzita jest duża”.

To prawda. Co klub robi? Zabiegi, które zawsze robił w tym okresie. To, co możemy robić. Przez ostatnie 2 tygodnie intensywność zabiegów bardzo wzrosła, bo pogoda pozwala nam robić dodatkowe opryski, nawożenie. Już na meczu z Wartą trawa była dużo mocniejsza i zaczęła rosnąć. Położyliśmy maty, grzało od dołu. 

Wysypaliśmy piasek, ale to jeden z zabiegów, który zawsze stosowaliśmy w Płocku. Rozmawiałem nawet z Patrykiem Stępińskim przed najbliższym meczem na ten temat. Mówi: prezesie, wysypujecie ten piasek, jak co roku! 

Ten zabieg ma sprawić, że podłoże jest bardziej stabilne. Wejścia na murawę są tak częste, że podłoże jest bardzo niestabilne. Ze względu na pogodę nie udało się go w 100 proc. wczesać w trawę. Podobne zabiegi są stosowane na każdym innym stadionie, co widać było np. w meczu w Kielcach. Oczywiście wizualnie wygląda to nie najlepiej, ale te zabiegi mają spowodować, że po przerwie na kadrę murawa będzie na przyzwoitym poziomie.

14 marca, dzień po meczu z Widzewem, wymieniamy “piątki”, które są najbardziej zniszczone. Druga ekipa będzie robiła dosiew na całym boisku. Będą też dodatkowe zabiegi, nawożenie itp. To nie tak, że nic nie robimy z murawą. Wiemy, że nasz zespół chce grać w piłkę i idealny plac by się przydał. Musimy być cierpliwi i dać popracować pogodzie. 

Czy jest pomysł jak rozwiązać kwestię boiska treningowego? Kolejny rok zespół musi sobie z tym radzić. Latem można to przykryć, ale zimą robi się spory problem.

W zeszłym roku został ogłoszony program ministerialny dotyczący infrastruktury sportowej w klubach Ekstraklasy. Po konsultacjach Urząd Miasta Płocka złożył wniosek o dofinansowanie takiej inwestycji - podgrzewanego boiska treningowego plus dodatkowa “połówka” dodatkowego boiska, także podgrzewanego - w miejscu dawnych kortów tenisowych. Taki jest plan. Czekamy na rozstrzygnięcie konkursu i będziemy wiedzieć w jaką stronę idziemy.

A czy klub pracuje nad nowymi procedurami? Bo to, co było robione przez ostatnie dekady, może po prostu przestać się sprawdzać. Na starym obiekcie murawa była nasłoneczniona praktycznie cały czas. Dziś okno nasłonecznienia trwa ledwie kilka godzin.

Obserwujemy zachowanie murawy. Współpracujemy z firmą, która robi próbki gleby. Wiemy, jak zmienia się podłoże. Jesteśmy w stałym kontakcie. Musimy modyfikować wykonywane zabiegi, bo murawa zachowuje się zupełnie inaczej. Kiedyś nasłonecznienie murawy było niemal 100%, dziś go brakuje. Prawdopodobnie będziemy musieli kupić lampy doświetlające boisko. To przed nami. Staramy się reagować. 

Dopóki obiekt nie zostanie w pełni oddany, nie będziemy tak naprawdę wiedzieć jak zachowuje się murawa. W trakcie budowy była lana woda na elementy konstrukcyjne - nie spadała na boisko, ale trafiała w glebę. Teraz część gleby jest mocno nasiąknięta i to musi odparować. To nie tak, że zaplanujemy sobie zabiegi na najbliższy rok. To żywy organizm, ale zapewniam, że jest kontrolowane - przez nas i firmę zewnętrzną. 

Czy możemy już potwierdzić, że stadion prawdopodobnie zostanie oddany na pierwszy mecz przyszłego sezonu?

Prawdopodobnie na to trzeba się nastawiać. Samo oddanie obiektu przez wykonawcę nie powoduje tego, że możemy następnego dnia rozegrać mecz. Musimy mieć pozwolenie na użytkowanie. Jeśli będziemy je mieli, będziemy mogli wystąpić o pozwolenie na organizację imprezy masowej. Trzeba się nastawić, że będzie to pierwszy mecz ligowy sezonu 2023/24.

Wszyscy chcielibyśmy, żeby mecze przy Łukasiewicza 34 jak najczęściej oglądał na żywo komplet lub prawie komplet publiczności. Wisła ma bardzo wielu kibiców z okolicy. Przyjeżdżają na mecze swoimi samochodami i będzie problem. Widzimy to przy okazji ważnych meczów piłkarzy ręcznych, gdzie są gigantyczne problemy ze znalezieniem wolnego miejsca w okolicach hali. A ORLEN Arena mieści tylko 5,5 tysiąca widzów. Czy pracujecie nad jakimiś rozwiązaniami?

Przy obiekcie zyskamy znacznie większy parking, który mieliśmy wcześniej. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że będzie go za mało. Musimy pomyśleć nad rozwiązaniem razem z miastem. Widzimy otoczenie - możliwości przy samym obiekcie jest mało. Jest parking przy Politechnice, Kauflandzie, ale też trzeba pamiętać, że tam są prowadzone inne działalności. Będziemy myśleć nad miejscem, gdzie kibice będą mogli dojechać i stamtąd transportem publicznym będziemy mogli przetransportować ich na stadion. To jedno z rozwiązań, które na dziś widzę. Na pewno czeka nas bardzo burzliwa dyskusja. Klub jest organizatorem imprezy, ale będziemy rozmawiać z miastem na jaką pomoc i tereny możemy liczyć.

Zdaje się, że w np. w Szczecinie w dniu meczowym posiadanie wejściówki uprawnia do darmowej komunikacji. Czy to jest pomysł?

Oczywiście, że tak. Praktykowaliśmy to przeszłości i na pewno chcemy do tego wrócić. To ważna sprawa, żeby kibice mogli dojechać Komunikacją Miejską na stadion. 

A jak klub radzi sobie z odejściem Rafała Wyrzykowskiego? Rafał był jedną z twarzy filmików, które uwielbiają kibice na całym świecie, choć warto podkreślić, że za pomysły i realizację odpowiadał cały dział marketingu. Trzeba się jednak zmierzyć z jego odejściem.

Odczuliśmy odejście Rafała. Na pewno miał bardzo dużo fajnych pomysłów, które mógł tu realizować. Wybrał ścieżkę kariery w innym miejscu i życzymy mu jak najlepiej. Trzeba pamiętać, że w Wiśle Płock rozwinął się bardzo mocno. To nie tak, że przyszedł i wszystko wiedział. Były lepsze i gorsze momenty, ale to życie. Tak jest z zawodnikami i pracownikami - jeśli ktoś ma szansę na coś lepszego, to trzeba to umożliwić. 

Został ogłoszony nabór na pracownika działu marketingu. Otrzymaliśmy kilkanaście życiorysów, od marca pracuje z nami jedna osoba. Zobaczymy. To 4-miesięczny okres próbny. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało. 

Obserwujemy też rynek. To nie tak, że życiorysy są odkładane. Patrzymy, analizujemy. Oczywiście kibice mogą czuć, że nie mają filmów do których przyzwyczaił Rafał, ale w większości realizował to cały zespół. To nie tak, że tylko Rafał miał pomysły i to robił. Spokojnie, dajmy innym szansę na wykazanie się. Zobaczymy czy wprowadzone rozwiązania są okej i czy musimy szukać innego rozwiązania. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama