Ogromne emocje wzbudza temat likwidacji stoczni rzecznej w Płocku. W czwartek na auli ratusza wypowiadały się wszystkie strony sporu, ale każdy pozostał na swoim stanowisku. Lewica zorganizowała dwie konferencje prasowe na ten temat.
Teraz postanowiliśmy porozmawiać z Tomaszem Kominkiem, który broni inwestycji.
Gorąca dyskusja na sesji rady miasta. Wiele argumentów padło, ale wydaje się jednak, że nikt nikogo nie przekonał.
Tomasz Kominek: Dzięki mediom chciałem pokazać czym była stocznia dla nas. Dla mnie to bardzo emocjonalna sprawa, bo to był zakład prosperujący w latach 70. i 80. Pracowało tam mnóstwo osób. Pamiętam opowieść mojej świętej pamięci dziadka, który tam pracował. Mieszkał po sąsiedzku ze stocznią, w miejscu w którym teraz ja mieszkam. Tam de facto kto chciał z Radziwia, to pracował. Pracy było mnóstwo. Trudno nie rozmawiać sentymentalnie o tym, czym była Płocka Stocznia Rzeczna. Pracowały tam całe pokolenia, tak jak i u mnie - dziadek, wujek. To miejsce charakterystyczne dla nas i co do zasady się zgadzam ze wszystkimi, że te tradycje, wspomnienia są bliskie naszemu sercu. To coś wyjątkowego. Trudno mi zrozumieć, że Lewica i grupa osób z nimi związana protestuje przeciw likwidacji stoczni. Codziennie przejeżdżam tamtędy, gdziekolwiek nie pojadę. To miejsce od 29 lat codziennie degraduje. Od 29 lat umiera. Na sesji tego nie poruszyłem, ale bardzo często chodzę sam, z dziećmi, ze znajomymi, na spacer wzdłuż drogi prowadzącej na wały. Z tamtej strony jeszcze kilka lat temu można było zaobserwować opustoszałe w latach 80. i 90. budynki. One wyglądały jakby ktoś z nich wyszedł i przez trzy dekady nic się tam nie działo. Obraz rozpadającej się infrastruktury biurowej, aż któryś z właścicieli zburzył te budynki i powstawały tam firmy. Zakotwiczył tam ze swoją działalnością człowiek związany ze stocznią i nie przypominam sobie, żeby to kogoś kiedykolwiek interesowało. A fajna firma, z korzeniami biznesu stoczniowego.
Nikt nie podejmował też tematu, że jedną z firm która zakotwiczyła na terenie stoczniowym, jest przychodnia prowadzona przez prywatny podmiot. Myślę, że kilka tysięcy osób z Radziwia tam przynależy. Naprawdę, nie przypominam sobie żeby ktoś miał zastrzeżenia do powstania tej przychodni w tym miejscu.
Powtarzam: ja w pełni popieram ten protest, ale on jest o 29 lat spóźniony. Ja się pytam gdzie byli ci wszyscy politycy, którzy krzyczą dziś populistyczne hasła? Gdzie oni byli przez 29 lat? Prawda jest taka, że Płocka Stocznia Rzeczna nie wytrzymała transformacji, co ja dziś tylko sygnalizowałem. Więcej można wyczytać w publikacjach, książkach. Pracownicy przeszli do przemysłu petrochemicznego, budowlanego. Naprawdę, gdzie oni byli przez 29 lat?
Czy została przeprowadzona jakaś analiza w kwetii przydatności stoczni? W Płocku, regionie, może nawet na poziomie rządu? Być może jest jakaś perspektywa przydatności stoczni rzecznej. Ja rozumiem, że to pisanie palcem po wodzie, ale może takie opracowanie powinno powstać.
Przez 3 dekady, odkąd tylko pamiętam, była tylko cisza i rdza wdzierająca się w budynki, szczury hasały, a teren degradował. Żaden, podkreślam żaden, polityk wielkiego formatu się tym nie zainteresował. Powiem więcej - odkąd działam w samorządzie, czy to Radziwia, a to będzie 20 lat, czy miasta, już ponad 10, żaden z parlamentarzystów z którejkolwiek opcji nie zaczepił mnie nawet po to, żeby zainteresować się historią stoczni. Mam wielu znajomych, którzy pracowali już po przemianie. W 1996 roku przestała istnieć Płocka Stocznia Rzeczna. Była próba reaktywacji przez prywatny biznes, powstał Centromost. Pamięta pan?
Tak.
W czasie toczącej się dyskusji dostawałem sms-y od rodzin, które do tej pory nie otrzymały pieniędzy za pracę. Centromost przecież upadł.
Mam w mojej działalności setki, tysiące spotkań. Nikt o stocznię nawet nie zapytał, od 30 lat. Gdzie byli ci wszyscy odpowiedzialni w 1996 roku jak to upadało? To pytanie retoryczne.
Lewica zarzuca też, że wielu prominentnych polityków Polskiego Stronnictwo Ludowego wzięło udział we wmurowania kamienia węgielnego. Pana jako radnego dzielnicy rozumiem, ale co tam robili pozostali?
Bo ich zaprosiłem. Chciałem pokazać jak pięknie można zrewitalizować tę przestrzeń. Zaprosiłem swojego przełożonego i kolegę, bo byłem tak podekscytowany tym, że znalazł się ktoś, kto chce tam zainwestować miliony. Zostało to odebrane, że zjechał się PSL, bo Bóg wie co. A prawda jest taka, że poprosiłem dewelopera, że przyjadę ze swoim szefem i kolegami, żeby zobaczyli co pięknego w Płocku powstaje. Rozmawiałem z marszałkiem wielokrotnie na ten temat i marszałek opowiadał o Malmie, żebym pojechał i zobaczył. Snuliśmy wizje.
Myśli pan, że te mieszkania, a ma być ich 1000, znajdą nabywców?
To bardzo ciekawy temat. Kiedy pierwszy raz dostawałem się do Rady Miasta Płocka, to uprawnionych do głosowania było ok. 5000. 10 lat później osiedle Radziwie wymiera, myślę że w bardzo podobnym tempie jak Stare Miasto. Może być taka sytuacja, że jeśli nie zaproponujemy miejsca do zamieszkania w okręgu nr 3, czyli na Radziwiu, w Górach, Ciechomicach, Pradolinie Wisły, to z samorządowego punktu widzenia okręg nr 3 straci szósty mandat. Będzie okręg 5-mandatowy. Może nastąpić taka dysproporcja, że będą dwa okręgi 5-mandatowe, że "stare" pół Płocka to będzie 10 mandatów, "nowe" pół Płocka to 15 mandatów. To o czym mówimy z punktu widzenia dzielenia kołderki, która zawsze i tak jest za krótka, jeśli dwa nowoczesne kwartały będą miały 15 mandatów, a starsze 10. Nigdy nie przebijemy się w środowisku radnych, którzy pracują dla swoich okręgów. Jeżeli udałoby się wybudować 1000 mieszkań, to mogła by to być dobra propozycja do zamieszkania.
Mamy przedszkole. Pierwszy raz odkąd pamiętam zjechaliśmy ze 150 do 125 dzieciaków. Nie mieliśmy ich skąd wziąć, bo się nie rodzą. Połączyliśmy dwie szkoły. Mieliśmy szczęście, że przy reformy PiS dwie szkoły były połączone ścianą. Zaproponowaliśmy rozwiązanie dla dzieci autystycznych, gdzie jest ich ponad 200, i seniorów. Jeżeli w przedszkolu mamy mniej dzieci, to i w szkole będziemy mieli mniej dzieci. Żeby to osiedle mogło się rozwijać, muszą tu mieszkać ludzie. Działki na domy jednorodzinne są wyprzedane. Po prostu nie ma już miejsca do budowy domu.
W kuluarach mówi się, że jest jeszcze jeden deweloper zainteresowany rozwojem mieszkalnictwa wielorodzinnego na Radziwiu. Na dziś to perspektywa tego, żeby były dzieci do przedszkola. Ktoś zarzuci, że będą to mieszkania pod inwestycję czy wynajem. Część tak, ale ktoś będzie tam chciał zamieszkać. To dzieci do przedszkola i szkoły, ludzi w okręgu nr 3, żebyśmy nie stracili ludzi do rozwoju.
Ta inwestycja to być albo nie być dla Radziwia?
Aż tak bym tego nie określił. Prezydent mówił o Gdańsku, Wyspie Spichrzu. A ja mam lepszy przykład, gdańskiej dzielnicy Letnica. Tam było tak, jak kiedyś na Pradze w Warszawie. W 2012 roku śp. prezydent Adamowicz zaryzykował i powiedział do deweloperów: "weźcie to miejsce i budujcie". Dziś to nowoczesne mieszkania, miejsce do pracy, rozwój żłobków, przedszkoli, restauracji. Jeżeli będzie sytuacja, to pojawi się infrastruktura towarzysząca. Myślę, że mogę to powiedzieć: przez 2 dni po konferencji na której byliśmy, sprzedały się prawie wszystkie mieszkania z widokiem na Wisłę. W 2 dni! Nie powtarzajmy głupot zazdrosnych i zawistnych, którzy mówią że nie wiedzą czy to jest dobra lokalizacja. Co ciekawe to najdroższe mieszkania.
Pytanie czy kupili je płocczanie. Chyba nie.
Wielu płocczan do mnie dzwoniło. Był argument, że mieszkania będą tak bardzo drogie. Mieszkania będą tak samo drogie, jak w innych miejscach, odkąd pojawili się pracownicy Olefin. Od 11 400 za metr zaczyna się cena, można jeszcze negocjować. Ktoś może dać 15 000 za metr, za apartament z tarasem i widokiem na Wisłę - proszę bardzo, ale jest też za 11 000. Tak to wygląda.
Oczywiście, że nie że nie można odżałować tego co stało się ze stocznią. 29 lat temu stałbym z nimi ramię w ramię i trzymał sztandar "PROTEST". Dlaczego ten protest nie odbywał się przez 3 dekady? Dziś deweloper chce wpakować tu miliony, a ma co robić i w co inwestować. Nie jest głupi ani tępy, widzi że to osiedle się rozwija.
Zszokowało mnie, że na sesję przyszedł rodzony brat Bogusława Osieckiego, Stanisław. Reprezentował Towarzystwo Miłośników Radziwia. Ja tego pana pierwszy raz na oczy widziałem, a nikt mi nie może zarzucić, że nie bywam na Radziwiu, nie pracuję społecznie i samorządowo. Ja go nigdy nie widziałem. Mam wątpliwości czy on w ogóle mieszka na Radziwiu i czy Towarzystwo Miłośników Radziwia funkcjonuje. Co to ma być? Dla mnie to niepojęte. Lubię i szanuję Adriana Brudnicka, ale co to za zaproszenie na konferencję pod hasłem "zagadkowe wydane pozwolenie". Ci urzędnicy ciężko pracują. To było analizowane pod każdym względem.
Dlaczego to ma być zawsze osiedle drugiej kategorii? Przed 2014 roku po starym przedszkolu biegały szczury, na Stoczniowcu było 30 dzieciaków, mieliśmy 2% wyremontowanych ulic. Po 10 latach trochę się udało zrobić.
Komentarze (0)