reklama

Skandal dekady czy naturalna kolej rzeczy i rewitalizacja? Burza w czasie dyskusji o stoczni

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: TM/Michał Wiśniewski

Skandal dekady czy naturalna kolej rzeczy i rewitalizacja? Burza w czasie dyskusji o stoczni - Zdjęcie główne

foto TM/Michał Wiśniewski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDeweloper rozpoczął już prace i za jakiś czas stocznia rzeczna w Płocku może przestać istnieć. Z takim obrotem spraw nie zgadzają się politycy Lewicy i oraz Prawa i Sprawiedliwości. Protestu nie wyrażają przedstawiciele Polskiego Stronnictwa Ludowego i Koalicji Obywatelskiej, którzy uważają to za rewitalizację tej części osiedla. Mamy do czynienia ze skandalem dekady w Płocku czy to po prostu naturalna kolej rzeczy po tym, jak kolejne przedsiębiorstwa w tym miejscu upadały?
reklama

Kilka tygodni temu odbyło się wmurowanie kamienia węgielnego na terenie stoczni rzecznej w Płocku – jedynej tego typu stoczni w Polsce. Inwestorem jest warszawski deweloper, firma WAN, właściciel tego terenu od 2011 roku. Przez dekadę firma WAN wynajmowała go różnym podmiotom, ale w 2022 roku Centromost upadł. Co prawda produkcja statków całkowicie się nie zatrzymała, na miejscu wciąż działa kilka przedsiębiorstw, ale nie można mówić o działalności na pełną skalę. Deweloper postanowił zainwestować i wybudować na terenie stoczni kompleks mieszkaniowy Stocznia Residence z mariną na 400 jednostek.

Pomysł lansują politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy w licznej reprezentacji stawili się na uroczystości wmurowania kamienia węgielnego na Radziwiu. Protestuje za to Lewica. Politycy Lewicy wskazują, że zmienione zostało przeznaczenie tego miejsca z przemysłowego na mieszkaniowe, a także że nie uwzględniono racji osób trzecich (deweloper nie jest właścicielem całego basenu portowego).

reklama

Przewodniczący rady Artur Jaroszewski zdecydował się dołączyć ten punkt do obrad wrześniowej sesji rady miasta. W auli ratusza odbyła się długa, blisko dwugodzinna dyskusja.

Ratusz tłumaczy działania

Jak już wspomniano, właścicielem terenu postoczniowego jest firma WAN. Przez lata wynajmowała go różnym przedsiębiorcom, ostatnia duża firma – Centromost – padła w 2022 roku. Deweloper postanowił działać i wybudować tu osiedle. W styczniu 2025 roku dostał pozwolenie na budowę. Lewica zarzucała ratuszowi brak transparentności w tym zakresie. Przez blisko 20 minut Artur Zieliński, zastępca prezydenta ds. rozwoju i inwestycji, tłumaczył, że nigdy nie zatajał żadnych informacji dotyczących jakiejkolwiek inwestycji w mieście, ale jednocześnie przyznał, że ratusz nie ma obowiązku informowania rady o każdej inwestycji mieszkaniowej w mieście. Tych jest około 10.

reklama

Warto wspomnieć, że Radziwie wciąż nie ma miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, który byłby dokumentem wiążącym. Firma WAN wystąpiła więc do ratusza o warunki zabudowy i – jak tłumaczył Artur Zieliński – teren spełniał wymagane kryteria. Chodzi np. o dostępność do drogi publicznej, uzbrojenie terenu czy brak gruntów rolnych i leśnych.

- Wszystkie pięć warunków zostało spełnionych. Architektura mogła przystąpić do analizy wydania warunków zabudowy na tym terenie

- mówił Artur Zieliński.

Zieliński poinformował, że pierwszy wniosek został złożony 19 września 2023 roku, a w kolejnych tygodniach uzupełniany – ostatni raz w marcu 2024 roku. Wszystkie instytucje wydały pozytywną opinię na temat inwestycji. Jak tłumaczył, póki co pozwolenie na budowę obejmuje pięć budynków. Zapewniał też, że teren, na który wydano pozwolenie, nie jest uznawany za zalewowy.

reklama

- Dziś pozwolenie na budowę wydane przez architekturę uwzględnia wszystkie wytyczne wszystkich instytucji, które są niezbędne do uzyskania warunków zabudowy i pozwolenia na budowę. Te budynki nie leżą na obszarze tzw. 100-letniej wody

- tłumaczył zastępca prezydenta.

W lipcu 2024 roku firma WAN złożyła wniosek o pozwolenie na budowę. Został on przedstawiony miejskiej komisji urbanistyczno-planistycznej w listopadzie 2024 roku. Jak przyznał zastępca prezydenta, komisja pozytywnie zaopiniowała wniosek, choć z pewnymi uwagami dotyczącymi m.in. korekty przestrzeni publicznej, zapewnienia otwarć widokowych czy staranniejszego zaprojektowania zieleni.

reklama

Artur Zieliński przyznał, że ratusz nie ma prawnych możliwości zablokowania takiej inwestycji. 16 stycznia 2025 roku wydano pozwolenie na budowę. Jak mówił Zieliński, urząd miasta ogranicza się do czynności administracyjnych, a w tej sprawie ratusz bywa „upierdliwy”.

- Prezydent Miasta Płocka jako organ administracji nie ma możliwości uznaniowości w wydawaniu powyższych decyzji. Decyzje są wydawane na wniosek, po spełnieniu warunków wskazanych we właściwych ustawach. Ewentualna odmowa musi mieć umocowanie w obowiązującym prawie

- mówił Artur Zieliński.

Jak przyznał, Wydział Kształtowania Środowiska prowadzi postępowanie administracyjne ws. środowiskowych uwarunkowań kolejnego etapu inwestycji.

Ludowcy i Lewica po przeciwnych stronach

Lewica i PSL nie mają żadnej formalnej koalicji w Płocku, bo i mieć nie mogą. Lewica nie ma bowiem żadnych przedstawicieli w radzie miasta, a w sejmiku województwa ma jednego radnego. I tak zdecydowaną większość ma Koalicja Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe.

Przedstawiciele Lewicy w sprawie stoczni podszczypują Ludowców, którzy całą ławą poparli ten projekt. Na ceremonii wmurowania kamienia węgielnego pojawili się nie tylko Tomasz Kominek, radny z Radziwia, ale też starosta Sylwester Ziemkiewicz, wiceprezydent Piotr Dyśkiewicz, a nawet marszałek Adam Struzik.

- Mam żal do pewnej grupy politycznej, która wysyłając zaproszenie do mediów, zaprosiła też mieszkańców, którzy się nie pojawili. Niejako sugerowano, że wydanie decyzji było zagadkowe. Cytuję: „zapraszacie na konferencję w kontekście zagadkowego wydania decyzji”. Tu nic zagadkowego nie ma. To wieloletni proces, dokumenty oraz własność prywatna. Ba, właściciel jest właścicielem od 2011 roku

- mówił Tomasz Kominek, szef radnych PSL.

Związany z Radziwiem Kominek przypomniał, że jeszcze 100 lat temu Wisła była głównym kanałem transportu zboża, drewna i materiałów budowlanych. Przed wojną planowano rozwój stoczni, ale przeszkodził kryzys finansowy lat 30. i II wojna światowa. Płocka Stocznia Rzeczna powstała w okresie PRL i z biegiem lat zyskiwała na znaczeniu. Jeszcze 50 lat temu była jednym z największych pracodawców w mieście – budowano i serwisowano tu barki, holowniki i statki pasażerskie.

- Stocznia budowała także elementy konstrukcyjne dla innych ośrodków nadwiślańskich. Złoty okres działalności przypada na lata 60. i 70. Przeżywała wtedy największy rozkwit, zatrudniała setki pracowników: spawaczy, mechaników, stolarzy okrętowych, inżynierów. Panowało stwierdzenie, że wszyscy mieszkańcy lewego brzegu Wisły mogli znaleźć tam pracę. Była to praca pewna i dawała stabilne utrzymanie

- wspominał Kominek.

Jak przyznał, w stoczni pracował m.in. jego dziadek i jego synowie. Transformacja gospodarcza nie obeszła się jednak łagodnie – transport rzeczny upadał, coraz mniej było zamówień. Zaczęły się kłopoty finansowe i zwolnienia.

- W latach 90. podjęto decyzję o stopniowej likwidacji stoczni. Nie w 2025 roku, jak niektórzy sugerują w mediach, ale w latach 90. Dla wielu rodzin to była tragedia. Zakład zatrudniał setki osób, po prostu przestał istnieć. Pracownicy stoczni musieli szukać nowej pracy. Część znalazła zatrudnienie w zakładzie petrochemicznym, wielu się przebranżowiło. Niektórzy odeszli do branży budowlanej czy transportowej, ale wielu nie znalazło zatrudnienia i była to bolesna lekcja. W 1996 roku Płocka Stocznia Rzeczna przestała istnieć. Koledzy, spóźniliście się dokładnie o 29 lat

- mówił Kominek.

Były próby działalności na terenie stoczni – ostatnia duża firma produkująca tu statki, Centromost, upadła w 2022 roku.

- Ja na co dzień widzę, co tam się dzieje. Mam wiele osób z rodziny, które tam pracowały. Nie mogę się zgodzić na pewne manipulacje polityczne: „co ja tam robiłem?”. Ja tam jestem codziennie. Ta stocznia i to miejsce to nie tylko dzieje tego zakładu, ale w mojej ocenie również symbol zmiany czasu. Gdy rzeka była arterią życia gospodarczego, stocznia wyglądała inaczej. Współcześnie, niestety, Wisła pełni rolę symboliczną, a nie transportową. Chcielibyśmy, żeby pełniła funkcję turystyczną, ale jeszcze wiele wody w Wiśle musi upłynąć, zanim to się stanie. Stocznia to też opowieść o przemianach społecznych, o końcu pewnej epoki w 1996 roku i o tym, jak ludzie musieli się dostosować do nowej rzeczywistości

- odbijał piłeczkę w kierunku Lewicy.

Kominek ocenił, że rewitalizacja „umierającego od 1996 roku miejsca” jest dobrym pomysłem.

Adrian Brudnicki, współprzewodniczący Lewicy, powtórzył, że likwidacja stoczni to „skandal dekady”. Wskazywał, że stocznia nadal istnieje – jego zdaniem po prostu upadł kolejny przedsiębiorca tam działający.

- W jego miejsce może przyjść kolejny. Wszystko zależy od przeznaczenia terenu. Jeśli władze Płocka uznają, że chcemy tam stoczni, to inwestorzy się znajdą. To kwestia tego, żebyśmy chcieli

- mówił Brudnicki.

Przywoływał przykład Stoczni Gdańskiej, która została podzielona na wiele mniejszych podmiotów – montowni czy spawalni. Argumentował, że taki kierunek mógłby obowiązywać także w Płocku.

- Jesteśmy w czasie niesamowitych zmian gospodarczych i militarnych. Wszystko zmienia się w tempie pomysłów prezydenta Donalda Trumpa. Nie wiem, czy za miesiąc, dwa czy dziesięć zmieni się koniunktura i będzie trzeba produkować drony albo urządzenia pływające. Tego nie wiemy, zmiany zachodzą niesamowicie szybko

- mówił współprzewodniczący Lewicy.

Dodawał, że strategia rozwoju miasta do 2035 roku wyklucza się z inwestycją.

- Tam nie ma na ten temat nic

- mówił.

Przyznał jednak, że jest wielkim orędownikiem budowania osiedli na lewym brzegu Wisły, za wzór stawiając szwedzkie Malmö. Tam udało się zrewitalizować teren dawnej stoczni i zamienić go na osiedle mieszkaniowe.

- To władze miasta decydują, co na danym terenie powstaje. Cała część proceduralna została spełniona, więc wszystko jest zrobione w białych rękawiczkach, ale sam początek to podjęcie decyzji strategicznej, politycznej w interesie miasta. To zostało po prostu podeptane

- mówił Brudnicki.

Kominek odpowiedział, że Malmö odkupiło teren, a w przypadku Radziwia – powtórzmy – teren jest w rękach prywatnych. Podkreślał to także prezydent Andrzej Nowakowski, który bronił decyzji swoich urzędników.

- Czasy, kiedy jakakolwiek władza mogła to ograniczyć, skończyły się. Jeśli ktoś robi coś zgodnie z przepisami na własnej działce, to może to robić. Żadna władza nie powinna ingerować w sposób niezgodny z prawem i przepisami. Nie stoi ponad własnością obywatela

- argumentował prezydent Nowakowski.

Prezydent wspomina protesty Lewicy

Andrzej Nowakowski przywoływał sprawę upadłych zakładów drobiarskich, kiedy również protestowała Lewica.

- Wówczas niestety nie udało się przekonać radnych. Straciliśmy dla tej części miasta 10 lat, zupełnie bez sensu. Zakłady mięsne i tak upadły. Okoliczni mieszkańcy nie chcieli ich, bo uciążliwość była bardzo duża. Dopiero dziś rzeczywistość w tym obszarze się zmienia

- wskazywał Nowakowski.

Ocenił, że „teraz chcemy dać szansę kolejnej miejskiej przestrzeni”. Wskazywał też przykład Wyspy Spichrzów w Gdańsku. Prezydent zapewniał, że nie ma nic do ukrycia, a wszystkie dokumenty zostaną przekazane.

- Zapewniam, że gdyby ktoś widział perspektywę w przemyśle stoczniowym, zwłaszcza rzecznym, w sytuacji zmian klimatycznych i nieuregulowanej rzeki, jaką jest Wisła, to dawno by zainwestował. Próby, które miały miejsce, za każdym razem kończyły się mniejszym lub większym fiaskiem

- ocenił.

PiS: dekada zaniedbań

Szymon Stachowiak, przewodniczący klubu radnych PiS, ocenił, że to dekady zaniedbań, zmarnowanie potencjału i pójście po najmniejszej linii oporu.

- Porażka w latach 90. to była systemowa próba niszczenia polskiego przemysłu na potrzeby dzikiej prywatyzacji. Stwierdzenie, że coś było nierentowne i nie działało, bo biznes tak zadecydował, to kłamstwo i niezrozumienie rzeczywistości historycznej, w której się odnajdujemy. Mamy przestrzeń z gigantyczną infrastrukturą, dużym potencjałem, który przez lata zaniedbań znalazł się w obecnym stanie. Kiedy prezydent próbował coś z tym zrobić? Kiedy usłyszymy, że podejmował jakieś działania? Że rozmawiał o tym w Agencji Rozwoju Przemysłu, że rozmawiał z ministrami w kwestii poprawy sytuacji na Wiśle? Pan, w wykorzystywaniu swojego mandatu społecznego, kompletnie nie zabiega o sprawy Płocka w Warszawie. To największa skaza pana kadencji. W wykorzystywaniu swojego mandatu jest pan tak dobry jak Marcin Gortat w tabliczce mnożenia

- kpił Stachowiak.

Dodał później, że być może stoczni nie da się uratować, ale „dziś tego nie wiemy”. PiS mówił w tej sprawie bardzo podobnie do Lewicy.

Dyskusja jeszcze trwała. Radna Teresa Kijek (z Radziwia) apelowała, żeby zrozumieć mieszkańców. Tomasz Kominek dodał, że są informacje o problemach z płatnościami dla pracowników. Głos zabrał też Stanisław Osiecki, przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Radziwia. Przyznał, że Towarzystwo nic nie wiedziało o planowanej inwestycji. W bardzo emocjonalnym wystąpieniu wskazywał, że stocznia to obiekt strategiczny.

- To, co się dzieje na terenie stoczni, zakrawa na pomstę do nieba. Te działania można zakwalifikować jako sabotaż gospodarczy i przemysłowy. Czym jest stocznia? Obiekt o potężnym potencjale produkcyjnym, kiedyś zatrudniała ponad 1000 osób. Potencjał jest, ci ludzie pracowali i zarabiali dla Polski. Nagle dowiadujemy się, że te tereny zostaną zniszczone

- mówił Osiecki.

Przyznał, że projekt osiedla mu się po prostu nie podoba. Wszystko, o czym mówił, dotyczyło jednak przeszłości.

- Czy mamy jakieś propozycje przetrwania stoczni? Mówię o patriotyzmie lokalnym, naszym chociaż, ale on popłynie dalej, zmotywuje naszych młodych do aktywności. Pomyślmy: jesteśmy odwróceni od Wisły. Ona rzeczywiście jest zaniedbana, brakuje pogłębiarek. Kiedyś chodziły cały czas, teraz ich nie ma. Mało jest żaglówek. Może zainteresować młodzież nie komputerami, ale życiem wodnym

- mówił.

- Nie trzeba ruskich dronów, żeby niszczyć nasz potencjał - dodał.

Zakończył stwierdzeniem, że „stocznia to nasz skarb”.

- Miłość do Radziwia nie wyklucza tego, że przestrzeń, która jest, może podlegać zmianom, rewitalizacji. Może się zmieniać i nie wszystkim te zmiany będą się podobały, to dla mnie naturalne. Ważne, żeby za tym szedł rozwój naszego miasta i wierzę, że dokładnie tak będzie w tym momencie

- argumentował Nowakowski.

Odpowiedział też PiS-owi:

- Warto, żeby poza bon motami i opowiadaniem o Gortacie szły jakieś konkretne, realne uwagi. Faktu, że tylko w perspektywie ostatnich dwóch lat pozyskaliśmy ponad 100 mln złotych z funduszy unijnych na rozwój Płocka, nie da się nie zauważyć

- wskazywał prezydent.

Przypomniał, że w 2017 roku ówczesny premier Mateusz Morawiecki wbił stępkę w Stoczni Szczecińskiej, gdzie miały być budowane promy.

- Do dziś nie powstał ani jeden

- argumentował.

Jak zwykle, nikt nikogo w auli ratusza do niczego nie przekonał.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo