reklama

Rzuciła dobrze płatną pracę. Dla lawendy

Opublikowano:
Autor:

Rzuciła dobrze płatną pracę. Dla lawendy  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPrzystanek Lawenda to znajdująca się w Borowiczkach Pieńkach plantacja lawendy. Na powierzchni 2,5 tys. m kw. rośnie blisko 1,3 tysiąca roślin. Jest tu cicho, spokojnie, sielsko, a wokół rośnie las i rozpościerają się łąki. Od właścicieli aż bije spokojem. Ten malowniczy zakątek stworzyła Magdalena Kacprzak wraz z mężem Hubertem.

Przystanek Lawenda to znajdująca się w Borowiczkach Pieńkach plantacja lawendy. Na powierzchni 2,5 tys. m kw. rośnie blisko 1,3 tysiąca roślin. Jest tu cicho, spokojnie, sielsko, a wokół rośnie las i rozpościerają się łąki. Od właścicieli aż bije spokojem. Ten malowniczy zakątek stworzyła Magdalena Kacprzak wraz z mężem Hubertem.

Dotrzeć do "Przystanku lawenda" jest łatwo. Jadąc od Płocka, trzeba przejechać przez Borowiczki, drogą prowadzącą koło dawnej cukrowni, a dalej już tylko prosto, jak droga prowadzi. Po przejechaniu około 3 kilometrów po lewej stronie widać fioletowy szyld wskazujący drogę. Skręcamy w prawo, w leśną dróżkę i jedziemy nią kilkadziesiąt metrów, aż naszym oczom ukaże się dom właścicieli z ogrodem. Cisza, spokój i zapach lawendy. Tak właśnie wita nas "Przystanek lawenda", z jego otwartą i sympatyczną właścicielką - panią Magdaleną.

- Zawsze lubiłam klimaty prowansalskie, styl tamtejszych wnętrz - opowiada. - Lubię też zajmować się ogrodem, poświęcać czas roślinom. Chciałam także tworzyć coś własnego. Lawenda połączyła ze sobą wszystkie te trzy rzeczy, a że mieliśmy możliwość wykorzystania nieużytku za domem, to tylko przypieczętowało pomysł stworzenia swojej plantacji.

Lawenda wygląda malowniczo, pachnie obłędnie, ale pani Magdalena przyznaje, że plantacja to prawie jak gospodarstwo rolne, tyle jest tu pracy. Mimo to, po zbiorach praca daje satysfakcję. Pani Magda lubi poświęcać czas rękodziełu. - Lawenda jest wszechstronna, można ją wykorzystać i do bukietów, i do wyrobów rękodzielniczych, można zrobić naturalne mydło, naturalne kosmetyki. Ja wytwarzam wrzeciona lawendowe, plotę wianki, składam bukiety, wykonuję ozdoby na zamówienie klientów i nie tylko, olejki.

Nasza rozmówczyni tłumaczy, że chciała odejść z firmy, gdzie pracowała. Mimo iż zarobki znacznie przewyższały dochody z "Przystanku lawenda", to chciała zająć się rękodziełem. W miejscu, które stworzyła wraz z mężem, wreszcie odnalazła swoje miejsce na ziemi. - Nie żałuję zmiany, finansowo oczywiście miałam lepiej w firmie, zwłaszcza, że nie była ona mała.

Choć z lawendy nie ma wielkich pieniędzy, plantacja jest w stanie utrzymać się sama. - Pracuje się więcej niż standardowe osiem godzin na etacie - przyznaje gospodyni. - Tego nie da się porównać. To trzeba kochać.

Ciężkiej pracy związanej z utrzymaniem w dobrej kondycji plantacji właściciele też się nie boją. - Jest dużo pracy, szczególnie w sezonie, zwłaszcza jak są żniwa lawendowe. Jest to najcięższy okres, bo trzeba w tym samym czasie i ścinać lawendę, i ją przerabiać, realizować zamówienia klientów, a także obsługiwać gości. Jest wtedy dużo pracy, ale trzeba mieć świadomość, że jest to biznes sezonowy.

Plantacja była przygotowywana od zera przez samych właścicieli. Na nieużytku przez pierwszy rok rosło zboże i łubin, żeby ziemia była odżywiona i zaczęła oddychać. Potem odbyło się wapnowanie, bo ziemia była piaszczysta i kwaśna, a lawenda lubi glebę o odczynie zasadowym. Początki, zarówno przy zakładaniu plantacji, jak i samej hodowli, były więc trudne, ale teraz w ogóle nie widać tego początkowego braku fachowej wiedzy.

Teraz pani Magdalena potrafi opowiedzieć praktycznie o każdej roślinie, którą posiada. Służy też radą i chętnie odpowiada na pytania przychodzących ludzi. Można dowiedzieć się praktycznie wszystkiego o uprawie lawendy, hodowli, jak też historii rośliny. Właścicielka mówi, że przed założeniem plantacji jeździła po Polsce - Zwiedziliśmy trzy plantacje z istniejących w momencie, gdy myśleliśmy o założeniu własnej - wspomina. -  Popytaliśmy, porozglądaliśmy się. Kupiliśmy przewodnik autorstwa państwa Pawlaków, z którego zaczerpnęliśmy dużo wiedzy o lawendzie. Uprawiają oni sporo różnych odmian lawendy w Górach Izerskich na zachodzie Polski. Pierwsze rośliny - odmiana Grosso, przywieźliśmy właśnie od państwa Pawlaków, a potem sukcesywnie dokupowaliśmy coraz to nowe rośliny. Nowe odmiany lawendy sprowadzamy od jakiegoś czasu z Anglii.

Małżonkowie są bardzo zgodni i potrafią dzielić się obowiązkami. Mąż pani Magdaleny, prócz plantacji, ma także stałą pracę, także żona ceni to, że jej pomaga i znajduje na to czas. - Ja zajmuję się bardziej rękodziełem, ścinaniem roślin, pieleniem, produkcją rękodzieła, obsługą klientów, a mój mąż cięższymi pracami, m.in. przejeżdża glebogryzarką w międzyrzędziach, by usunąć chwasty. Mamy do tego inspekt w szklarni. Mąż zajmuje się rozmnażaniem roślin.

Państwo Kacprzakowie posiadają jedną z największych kolekcji odmian w Polsce - ponad 50 różnych taksonów. - Gdy startowaliśmy, słyszeliśmy o 20 plantacjach, obecnie może ich być około 30. Nasza znajduje się w pierwszej dziesiątce pod względem wielkości. Nie jesteśmy mali, ale i nie jesteśmy najwięksi - ocenia.

Duża plantacja ma powierzchnię około pół hektara. Przeliczając na rośliny, jest to liczba rzędu 5 tys. roślin. Pani Magda tłumaczy nam, że tak duże plantacje produkują lawendę na skalę przemysłową. Jest jej za dużo, by bawić się wtedy w rękodzieło. Można też obsługiwać większe imprezy, jak na przykład wesela, bo wtedy jest dużo materiału, by przystroić salę bądź kościół. Plantacja Kacprzaków nie jest jednak najmniejszą w Polsce - My na tę chwilę mamy około 1300 roślin, a powierzchniowo, obsadzona jest jedna czwarta hektara.

Okazuje się, że lawenda lawendzie nie równa. Są lawendy wąskolistne, mniejsze, większe, o dłuższych, bądź krótszych łodygach.  Jedne przyciągają wzrokiem wszelkimi odcieniami fioletu, inne natomiast bielą kwiatostanów. Gdy tylko powieje wiatr, czuć wspaniały zapach świeżej lawendy i słychać bzyczenie owadów zbierających nektar. Na plantacji, przy każdej roślinie widnieje nazwa, gatunek i odmiana, napisana na białej tabliczce. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się więcej o poszczególnych gatunkach i historii plantacji, ale także samej lawendy, może wziąć audioprzewodnik, który gospodarze wprowadzili w tym roku.

 - Audioprzewodnik jest zrobiony z myślą o tym, żeby nie tylko przejść się między krzewami lawendy, ale także aby dowiedzieć się jakie są odmiany, różnice między roślinami,  jakie jest zastosowanie i historia uprawy lawendy. Chcieliśmy, aby "Przystanek Lawenda" miał pod tym względem edukacyjny charakter.

"Przystanek Lawenda" to nie tylko plantacja, stworzona z myślą pokazania ludziom różnorodności gatunkowej lawendy, ale także można tu nabyć roślinę. Gospodarze przygotowują co roku sadzonki, które nadają się do sprzedaży i wsadzenia do własnego ogrodu. - Można u nas nabyć sadzonki, chociaż nie jesteśmy szkółką specjalizującą się w produkcji lawendy. Zazwyczaj mamy dostępnych w sprzedaży kilka odmian.

Po zakończeniu spaceru polem lawendowym właścicielka oprowadza nas po sklepiku. Widzimy piękne rękodzieła, można by rzec, małe dzieła sztuki. Wszystko, co jest w sprzedaży, jest wykonane ręcznie przez gospodynię. Każdy bibelocik zachwyca precyzją wykonania. Diabeł tkwi w szczególe, stąd idealne wykończenie każdego drobiazgu. - Wykonuję to wszystko sama, czyli saszetki, wianki, ozdoby, jak np. panienki z sukienką z lawendy, bukiety w korze, obrazki, bukiety, dekoruję świece.

Do kupienia jest też m.in. olejek lawendowy, choć gospodyni przyznaje, że jest go niewiele. - Aby wyprodukować kilogram olejku potrzeba aż 100 kg lawendy - opowiada. - Inspiracje czerpię głównie z Internetu. Wianków uczyłam się robić sama, wrzeciono podpatrzyłam w książce, bo to jest pomysł z Francji, gdzie nazywa się je fusetkami. Część ozdób wymyślam sama, jak chociażby serduszka, saszetki czy bukieciki w wazoniku z kory brzozowej.

Państwo Kacprzakowie zapraszają też na różnego rodzaju warsztaty, np. plecenia wianków albo fotograficzne. - Gdy jest sezon i lawenda zaczyna kwitnąć, robimy weekend ze świeżo ściętą lawendą. Ścinam wtedy bukiety i sprzedaję na wagę. W weekend robimy destylację olejków, żeby pokazać jak to wygląda. Organizujemy także warsztaty z robienia wianków czy lawendowych wrzecion. Czasami zapraszamy jakąś grupę z zewnątrz, na przykład w ostatni weekend czerwca przyjechała na nasz Przystanek Płocka Grupa Fotograficzna i realizowała lawendowy plener.

Gospodyni pochwaliła się w rozmowie z nami, że do podpłockiej plantacji przyjeżdżają goście nawet spoza granic Polski. - Przyjeżdżają ludzie i z okolicy, z całego kraju, a także odwiedziła nas pani z Kanady, która wpadła z wizytą do rodziny. Goście z dalszych zakątków Polski odwiedzają nas głównie w weekendy. Zdarzają się też osoby, które jadą na urlop i zawitają do nas przejazdem, jak para, która jechała na Podlasie. Mielimy gości, którzy przyjechali do nas z Trójmiasta, z Torunia, z różnych okolic. Osoby, które kochają lawendę są gotowe przejechać wiele kilometrów, aby zobaczyć nasz Przystanek.

Właściciele zapraszają serdecznie do swojego małego raju na ziemi. Chcą się nim dzielić z innymi. "Przystanek lawenda" można odwiedzać od 12 czerwca do 31 sierpnia we wtorki, środy, piątki, soboty i niedziele w godzinach 11:00 - 18:30. Uwaga, w poniedziałki i czwartki plantacja jest nieczynna! Natomiast we wrześniu właściciele zapraszają od czwartku do soboty w godzinach 12:00 - 17:00.

Fot. Dominika Bębenista, a także Przystanek Lawenda

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE