Podczas porodu Nadii wystąpiły komplikacje i dziewczynka w pewnym stopniu jest niepełnosprawna. Rodzice złożyli pismo do MOPS-u i otrzymali świadczenie pielęgnacyjne. Okazało się jednak, że przy weryfikacji pisma urzędnicy się pomylili, a pobrane pieniądze trzeba zwrócić.
Małżeństwo płocczan wychowuje 7-letnią Nadię. Przy porodzie mózg dziewczynki był jednak niedotleniony, przez co jest niepełnosprawna. Ma problemy ze słuchem i mową. Pani Karolina i pan Jacek otrzymali orzeczenie o niepełnosprawności dziecka i zwrócili się więc do Miejskiego Ośrodka Pomocy z wnioskiem o świadczenie pielęgnacyjne.
Pismo zostało rozpatrzone pozytywnie. Pani Karolina złożyła również wniosek o świadczenie rodzinne i ponownie decyzja urzędu była pozytywna. Po jakimś czasie urzędnicy doszli jednak do wniosku, że świadczenie pielęgnacyjne jednak się nie należy i nakazali zwrot ponad 21 tys. złotych. Sprawą zajęli się dziennikarze programu "Interwencja".
Rodzice czują się pokrzywdzeni decyzją urzędników, którzy przecież pierwotnie przyznali świadczenie. Dyrekcja przyznaje, że doszło do błędu urzędnika i przez rok świadczenie było pobieranie bezprawnie, a w takiej sytuacji prawo przewiduje, że pobierający świadczenie musi je zwrócić. Prezydent na prośbę rodziców umorzył połowę długu, ale do oddania zostało nadal 11 tys. złotych.
- Nie poczuwam się do winy. Nie robiliśmy tego ze świadomością złego uczynku. Złożyliśmy papiery, rozpatrywał je urzędnik - mówi w programie pan Jacek.
28 lutego do prezydenta zostało złożone kolejne pismo z prośbą o umorzenie reszty długu. Prezydent może umorzyć całość lub część długu.
Całość materiału można obejrzeć tutaj.