Jak pisaliśmy na początku lutego, w całej Polsce, tak i w Płocku inspektorzy sanepidu, przy asyście policji, sprawdzali czy przestrzegane są pandemiczne restrykcje. Patrole odwiedziły te miejsca, które wznowiły działalność na przekór rządowym zaleceniom. Były to m.in. restauracje, siłownie i dyskoteki.
W trakcie kontroli sprawdzano w jaki sposób lokale funkcjonują w czasie pandemii, informowano też o konsekwencjach. A te miały być dotkliwe. Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów, przedsiębiorcom groziła kara nawet do 30 tysięcy złotych.
Wysoki mandat otrzymał Andrzej Mańkowski, szef restauracji „Szansa”: 20 tys. zł grzywny od sanepidu i 1000 zł od policji.
- Oczywiście odmówiłem przyjęcia – wracał pamięcią Mańkowski. – Wyrecytowano mi wówczas paragraf, który miałem złamać i podpisałem protokół. Już wtedy mówiłem, że tych całych obostrzeń nie traktuję poważnie, że dla mnie to bezprawie – przypominał.
W minioną środę do pana Andrzeja dotarło pismo, którego treść - w opinii szefa „Szansy” – nie pozostawia złudzeń. Przyznany mandat jest bezpodstawny. Restaurator z Płocka wygrał z sanepidem.
- Odwołałem się na decyzję powiatowego sanepidu i nie przyjąłem mandatu, teraz otrzymałem pismo z jednostki mazowieckiej – precyzował Andrzej Mańkowski. – Stwierdzono w nim, że kara i wymóg jej natychmiastowego wykonania zostają odwołane. Nie muszę płacić tej kary – dopowiadał.
W nadesłanym dokumencie znalazło się też uzasadnienie tej decyzji. Powołano się w nim m.in. na obowiązujące ustawy. Jak cytuje restaurator z Płocka, w piśmie stwierdzono chociażby, że sanepid i policja złamały prawo.
- Przyznano, że sanepid nie może wejść do lokalu bez zapowiedzi w tym konkretnym przypadku – przekonywał pan Andrzej. – Drugi zarzut dotyczy tego, że sanepid nie powinien bazować na notatce policji. W uzasadnieniu, które mam, wręcz oskarżono policję i sanepid, że zadziałały niezgodnie z procedurami – stwierdził.
A co z mandatem policji? – Ta sprawa jest jeszcze rozpatrywana – wyznał Mańkowski. Byłem wezwany na komendę, złożyłem wyjaśnienia i nie zgodziłem się na przyjęcie mandatu. Usłyszałem, że sprawa trafi do sądu i czekam na ciąg dalszy – zdradził.
Jak przekonuje restaurator, „Szansa” cały czas działa. Lokal pozostaje otwarty, przychodzą goście, a sytuacja finansowa lokalu została ustabilizowana.
– Wszystko wraca do normy - przekonywał. - Mamy obroty, przychodzą ludzie, a i pracownicy mogą spokojnie pracować. Dzięki otwarciu „Szansa” jest uratowana. W sumie innej metody nie było, bo na żadne rządowe tarcze nie zasłużyłem – dodałna zakończenie podkreślając, że decyzji o ponownym otwarciu lokalu nie żałuje.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.