Wracamy do tematu, którym pisaliśmy na początku października. To wtedy, mniej więcej w połowie drogi, był Maciej Drzewoszewski, podróżnik z Płocka, który rzucił sobie niecodzienne wyzwanie: chciał dokonać ekstremalnego spaceru przez cały kraj.
Piesze wycieczki to jedna z pasji płocczanina, która przyszła kilka lat temu. Jak zdradził w rozmowie z nami, wszystko zaczęło się od hiszpańskiego szlaku Camino de Santiago.
- Tak spodobało mi się wędrowanie z plecakiem i namiotem, że później odwiedziłem Nepal i Himalaje, gdzie spałem na wysokości 5 tys. metrów – wracał pamięcią Drzewoszewski.
Tym razem do pokonania było grubo ponad 800 km polskich, malowniczych, choć krętych dróg.
Do celu dotarł 27 października. To wtedy, po godzinie 16, napisał do PortaluPłock SMS: „Rysy zdobyte, a wędrówka znad morza zakończona sukcesem”. Nie był to jednak sukces, który przyszedł łatwo. Przyniósł on jednak mnóstwo satysfakcji.
- Udało mi się uzyskać cel i pokonać prawie całą Polskę. Przeszedłem ponad 810 km, a do tego trzeba doliczyć także wejście i zejście z gór – wspomina Drzewoszewski. - To niesamowita odległość i wielka sprawa dla mnie. Na początku to do mnie w ogóle nie docierało. Wciąż jest we mnie jeszcze mnóstwo emocji.
Trasa Drzewoszewskiego miała swój początek nad Morzem Bałtyckim i prowadziła przez wiele miast i mniejszych miejscowości. Wszystko to po to, by jak najbardziej poznać swój kraj i siebie.
- Kiedy teraz śledzę na mapie całą trasę, jaką pokonałem przyznaję – robi wrażenie – zapewnia płocczanin. - Czuję dumę i mam poczucie, że pokonałem wiele swoich słabości. Ta wyprawa to była taka batalia z własnym sobą. Najtrudniejsze było przewalczanie niedoskonałości i chwil zwątpienia – dodaje.
Podczas wyprawy Macieja, tych chwil zawahania było co najmniej kilka. A każda z nich trudniejsza od poprzedniej.
- Pamiętam najpoważniejszy kryzys, który – o dziwo – miał miejsce tuż przed końcem - wspomina w rozmowie z nami. - Choć zostało mi tylko jakieś 120-130 km do celu, to chciałem wszystko zostawić i po prostu przestać iść. Obudziłem się się zirytowany, a na domiar złego nic wtedy nie działało. Kawa się skończyła, byłem głodny, sklepy i restauracje zastałem zamknięte... Nic nie wychodziło od samego poranka. Na przekór losowi postawiłem jednak wmówić sobie, że będzie to mój dobry dzień, i że warto ruszyć dalej. Paradoksalnie udało mi się wtedy bardzo dużo załatwić – śmieje się.
Jak przekonuje nasz rozmówca, Polska z wysokości gór wygląda niesamowicie – dla Macieja Drzeworzewskiego, bogatszego o doświadczenia z trasy, ten widok był jeszcze bardziej wyjątkowy.
- Jak mi wygląda Polska? Dla mnie to przede wszystkim ludzie. Nie tylko krajobrazy, góry i lasy – zdradził. - Z tej podróży najlepiej zapamiętam właśnie przeżycia z innymi. Miłą atmosferę, rozmowy, wspólnie jedzony obiad z nieznajomymi, litry wypitej kawy i herbaty. Przegadane godziny...
Nowe, ciekawe relacje międzyludzkie to najprzyjemniejsze doznania Macieja z podróży. A czy były złe? - Kierowcy i nasze drogi – niezmiennie – odpowiedział krótko. - Na szczęście te niefajne momenty już mi się zacierają w pamięci, bo pozytywnych emocji zostało zdecydowanie więcej.
Maciej Drzewaszewski w 35 dni zrealizował jeden z wymarzonych celów. Przeszedł całą Polskę. Zachęca też wszystkich do stawiania sobie swoich. Ich realizacja daje ogromnego, motywacyjnego „kopniaka”.
- Pokonywanie swoich słabości zawsze jest cenne – przyznaje Drzewoszewski. - Każdy cel wymaga czasu i włożenia energii. Ja nauczyłem się dyscypliny, cierpliwości i lepiej poznałem siebie – dodał na zakończenie.
Cała wyprawa Macieja została udokumentowana na jego Instagramie oraz profilu na Facebooku.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.