Piesze wycieczki to jedna z pasji płocczanina. Ta rozpoczęła się kilka lat temu i trwa do teraz. W taki sposób zwiedził wiele zagranicznych miejsc. Pasja do wędrowania zaczęła się dość niepozornie.
- Pierwszą wyprawą był hiszpański szlak Camino de Santiago – wracał pamięcią Drzewoszewski. - Tak spodobało mi się wędrowanie z plecakiem i namiotem, że w tym roku odwiedziłem Nepal, gdzie zobaczyłem Himalaje i spałem na wysokości 5 tys. metrów w namiocie przy - 15 stopniach na dworze. Kiedy wróciłem do Polski stwierdziłem, że warto obejść i nasz kraj – argumentował.
Płocczanin chce pokonać pieszo całą Polskę. Celem jest zobaczenie wschodu słońca nad Rysami. Pomysł na tak nietypowe wyzwanie pojawił się nagle. To był impuls, który podpowiedział mu internet.
- Swego czasu obserwowałem na Instagramie człowieka, który chodzi po górach i publikuje wschody i zachody słońca. Zainspirowało mnie to i postanowiłem zdobyć polski Mount Everest – zdradził. – Pomyślałem, że chciałbym zobaczyć wschód słońca z tego wierzchołka i tak ta idea przerodziła się w wyzwanie, które właśnie realizuje.
Trasa Drzewoszewskiego miała swój początek nad Morze Bałtyckim, a 850-kilometrowa droga prowadzi przez wiele miast i mniejszych miejscowości. Jak zapewnia, to odległość, którą „czuć w nogach”.
- Wstaję rano, pakuję namiot i idę przed siebie – opowiada. – Po drodze co prawda robię sobie małe przerwy i przystanki, bo trzeba zjeść, odpocząć, pocieszyć się słońcem oraz naturą. Chodzę takimi „blokami” po 5-10 kilometrów. Plan jest taki, by zrobić dziennie po 30 kilometrów – mówił.
W rozmowie z nami przekonuje, że w tej wyprawie ważniejsza jest sama droga niż jej cel.
- Kiedy idę różnymi wsiami i miasteczkami to spotykają mnie same pozytywne doświadczenia – przekonuje Maciej Drzewoszewski. – Wielokrotnie odstawałem zaproszenie na obiad czy kawę. Ludzie zatrzymują mnie, pytają dokąd idę i w jakim celu. Nie da się mnie ukryć, a bardziej mojego wielkiego plecaka – śmieje się.
Nie oznacza to jednak, że podczas swojej drogi nie spotkały go żadne przeciwności losu. Problemem okazały się jednak nie zmrok i dzika zwierzyna, a ludzie – konkretniej kierowcy.
- Czasami moja trasa przecina drogi krajowe co generuje pewne problemy – wyznał z żalem podróżnik z Płocka. – Niektórzy kierowcy mają problem by zjechać do środka jezdni i to pomimo tego, że miejsca na drodze nie brakuje. Trzeba uważać i być skoncentrowanym przez cały czas.
Maciej Drzewoszewski jest mniej więcej w połowie wyznaczonej przez siebie drogi. Przed nim jeszcze ponad 500 km.
- Bardzo lubię Polskę i Płock, dlatego spacerują tu z olbrzymią przyjemnością – zapewniał. – Trasę zaplanowałem tak, by iść jak najpiękniejszymi terenami. Drepczę gównie przez lasy i parki. Polska bardzo przyjemnie zaskakuje swoim pięknem – dodał na zakończenie.
Wyprawę Macieja można śledzić na Instagramie oraz na Facebooku.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.