reklama
reklama

Proces ws. zabójstwa Rafała. - Puścił smutną rosyjską piosenkę o więzieniu. Mówił, że to może już niedługo

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Michał Wiśniewski

Proces ws. zabójstwa Rafała. - Puścił smutną rosyjską piosenkę o więzieniu. Mówił, że to może już niedługo - Zdjęcie główne

foto Michał Wiśniewski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościWe wtorek 14 grudnia odbyła się druga rozprawa w sprawie zabójstwa 20-letniego Rafała. Zeznania składali m.in. mama jednego z oskarżonych, jego przyjaciółka z dzieciństwa i kolega z pracy, który potwierdził, że tego dnia wziął jego zmianę.
reklama

To druga i ostatnia rozprawa, która odbyła się w 2021 roku. Przypomijmy, że w grudniu ruszył proces ws. porwania i zabójstwa 20-letniego Rafała. Na ławie oskarżonych zasiedli 3 mężczyźni: Konrad M., Łukasz R. i Kamil W. Grozi im dożywotnie pozbawienie wolności. 

Prace sądu idą powoli - zeznania kolejnych świadków zajmują dużo czasu, więc sędzia Justyna Wawrzyńczak, przewodnicząca składu sędziowskiego, już na tym etapie zarządziła dwa dodatkowe terminy. 

reklama

Jako pierwsza w drugiej rozprawie zeznawała mama Konrada M. Kobieta łamiącym się głosem wspominała dzień zatrzymania syna. Jak zeznała, rano, dzień wcześniej wyszła do pracy - syn wówczas był w domu. Kiedy wróciła, Konrada M., nie było, choć wiedziała o tym. Zeznała, że tego dnia nie miała problemu z telefonicznym kontaktem z synem. 

- Kiedy wróciłam nie było go w domu, ale wiedziałam, że go nie ma. Miał do załatwienia kilka spraw - zeznawała kobieta. - Nigdy nie widziałam Kamila W. i Łukasza R. w obecności mojego syna. Pokrzywdzonego Rafała też nie. 

Kiedy następnego dnia wróciła z pracy, do domu zapukała policja. Funkcjonariusze szukali Konrada M. 

reklama

- Syn nie mówił mi, że był świadkiem, widział lub brał udział w czymś przerażającym - zeznawała. - Mało pamiętam z tego dnia. Tak naprawdę tylko moment zatrzymania.

Kobieta przedstawiała Konrada M. jako normalnego chłopaka, pomagającego rodzinie, sąsiadom. 

- Mój syn nie zażywał narkotyków. Jestem pielęgniarką, rozpoznałabym - zapewniała. - Syn nie nadużywał alkoholu, nie wracał do domu pijany. 

Konrad M. na pierwszej rozprawie przyznał, że "zdarzało mu się zapalić marihuanę i eksperymentować z grzybami halucynogennymi".

- Jeśli chodzi o kokainę, bardzo rzadko. Amfetamina mi nie podpasowała - wyjaśniał Konrad M. kilkadziesiąt godzin wcześniej, na pierwszej rozprawie. 

reklama

Kilka lat temu, w latach licealnych, był przewodniczącym samorządu uczniowskiego w Jagiellonce. Matka opisywała go jako osobę spokojną, nieagreswywną, ale mówiła też, że niepokoiło ją zachowanie syna - już od czasu gdy był dzieckiem. 

- Trzykrotnie byłam z nim u psychologa przez całe jego życie. Powiedziano, że jestem po prostu nadwrażliwa i szukam dziury w całym. Były pewne zachowania, które mnie po prostu martwiły. Uwierzyłam w to, co mówią specjaliści. Zawsze był człowiekiem bardzo naiwnym, zachowywał się nieadekwatne do sytuacji, odbierał zachowanie innych osób dosłownie - zeznawała. 

Mówiła też, że Konrad M. jest osobą wierzącą. 

- Prosi, żebyśmy mu paczek nie robili, tylko na msze dawali za tego chłopca i jego rodzinę - mówiła w sądzie ze łzami w oczach. 

Zachowywał się normalnie 

Konrad M. nie ukończył studiów, wrócił do Płocka. Jako następna zeznania złożyła koleżanka Konrada M., równieśniczka, którą znał od dziecięcych lat- wychowywali się na jednym osiedlu. To właśnie u niej oskarżony spędził noc z 27 na 28 stycznia 2020 roku. 

- Sytuacja była dla mnie tak trudna i dramatyczna, że wyparłam wszystko ze wspomnień - przyznała kobieta. - Kiedy Konrad przyszedł tamtej nocy, zachowywał się normalnie. Nie widziałam żadnych obrażeń. 

W sądzie kobieta mówiła, że Konrad M. nie zmienił się po powrocie do Płocka, nie nadużywał alkoholu i narkotyków. Wobec rozbieżności z zeznaniami złożymi wcześniej, sędzina Wawrzyńczak odczytała zeznania złożone przez kobietę w postępowaniu przygotowawczym.

- Konrad był spokojnym człowiekiem. Stawał murem za znajomymi, gdy działa im się krzywda, ale raczej nie chciał się bić. Jak wrócił z Torunia, to całkiem się zmienił. Zaczął pić, nadużywać alkoholu, brał również narkotyki. Znajomi nie mogli przemówić mu do rozumu, że robi źle. Nie zmieniał zachowania po alkoholu czy narkotykach - zawsze był taki sam. [...] Pamiętam dzień 27 stycznia 2020 roku. Umówiłam się z Konradem dzień wcześniej. Miał się u mnie pojawić ok. 22:00. Mówił, że wcześniej ma jakąś robotę. Myślałam, że chodzi o pracę w "Ministerstwie" [barze przy ul. Grodzkiej - red.]. Nie mówił co to za robota. Zacząłem do niego dzwonić po 22:00, ale nie mogłam się połączyć. Udało się połączyć po godz. 23:00. Powiedział, że jest w pracy i będzie u mnie o godz. 1:00. 

Z zeznań wynika, że Konrad M. pojawił się w mieszkaniu koleżanki po godz. 1:00 w towarzystwie 2 mężczyzn [nie byli to oskarżeni - red.] i kobiety. Przynieśli alkohol, którzy młodzi ludzie spożyli. 

- Konrad zachowywał się normalnie, nie zauważyłam niczego dziwnego w jego zachowaniu. Kiedy oni poszli ok. 4:00-5:00 nad ranem, Konrad siedział jakiś smutny. Często miał "zawiechy" kiedy był pijany. Lubił słuchać rosyjskich piosenek. Tego dnia puścił piosenkę o więzieniu i powiedział, żebym posłuchała, "bo to może być już niedługo". Nie było z nim kontaktu, nie wiedziałam o co chodzi - mówiła. 

Oskarżony został w mieszkaniu koleżanki jeszcze przez kilka godzin, do ok. 11:00.

Z zeznań złożonych w postępowaniu przygotowawczym wynika, że oskażeni Łukasz R. i Kamil W. często dzwonili do Konrada M. 

- Przy mnie z nimi nie rozmawiał. Robił z nimi jakieś interesy. Mówił znajomym, że im mniej wiemy, tym lepiej dla nas - zeznała wówczas. 

- Potwierdzam co powiedziałam na policji, ale nie chcę sobie tego przypominać - mówiła w sądzie ze łzami w oczach kobieta. - Nasi znajomi oskarżyli mnie, że ukrywałam mordercę. Dawni znajomi, którzy mijali mnie na ulicy, potrafili przejść na drugą stronę ulicy, a ci bardziej odważni podchodzili i mówili: jeśli twój najlepszy przyjaciel coś takiego zrobił, to nie chcemy cię znać" - mówiła rozstrzesięsona, patrząc na Konrada M. - Musiałam zmienić swoje życie i otoczenie. 

O normalnym zachowaniu Konrada M. tego wieczoru mówił też barman, który pracował w tym samym lokalu, co oskarżony. Co więcej, tego dnia zgodził się przyjść do pracy za Konrada M. Lokal był pierwszym miejscem w Płocku, do którego mężczyzna przyszedł po powrocie z lasu, w którym oskarżeni pochowali Rafała. 

- Rozmawiał normalnie. Nie widziałem żadnych obrażeń na ciele. Nie był rozstrzęsiony, nic nie zwróciło mojej uwagi. Rozmawialiśmy o jakichś nieistotnych rzeczach, choć to było 2 lata temu - mówił mężczyzna.  

W sądzie mężczyzna mówił, że nie pamięta czy M. prosił o wzięcie jego zmiany z wyprzedzeniem. Podczas składania zeznań na policji przyznał jednak, że Konrad M. poprosił o wzięcie jego zmiany z jedno lub dwudniowym wyprzedzeniem. 

Przestępstwa 

Inny świadek zeznał, że Łukasz R. i Kamil W. tego wieczoru przyjechali do niego na ulicę Pszczelą. Mężczyźni zapalili marihuanę. 

- Paliliśmy zioło, ten trzeci też chyba palił - mówił.

Początkowo nie rozpoznał "trzeciego mężczyzny", ale w trakcie składania zeznań przyznał, że to prawdopodobnie Łukasz R. Oskarżonego poznał także po okazaniu zdjęć podczas zeznań składanych na policji. 

- To były godziny nocne, to mogła być 22:00-23:00. Kamil zachowywał się normalnie, jak zawsze. Nie był zdenerwowany, nie mówił, żeby coś się stało. Nie miał widocznych obrażeń ciała. Trzecim mężczyzną mógł być Łukasz R. - zeznawał. - Również zachowywał się normalnie. Nie mieli do siebie pretensji, nie kłócili się przy mnie. Nie miał widocznych obrażeń ciała. Podjechali samochodem, chyba czarnym. Chyba widziałem ten samochód wcześniej u Kamila. Staliśmy tylko chwilę.

Jak zeznał, mężczyźni zapalili skręta w samochodzie, trwało to około kwadransa. Po wszystkim odwieźli go do domu. Na pytanie sądu czy wiedział o działalności Kamila W. i Łukasza R. z rozbrajającą szczerością przyznał, że tak. 

- Zajmowali się przestępstwami internetowymi. Oszukiwali ludzi, okradali ich. Wiem, ponieważ byłem słupem. Zakładałem konta bankowe na swoje nazwisko. Nie pamiętam ile takich kont założyłem, więcej niż jedno. Dostałem za to jakieś pieniądze, niewielkie sumy. Przekazałem Kamilowi W. i Łukaszowi R. dokumenty do konta - mówił mężczyzna, przeciw któremu też toczy się postępowanie. 

Mężczyzna chciał spotkać się z Kamilem W. i Łukaszem R., bo, jak mówił, rozeszła się plotka że obciążył ich zeznaniami na policji i chciał to wyjaśnić. 

- Pytali się mnie czy składałem zeznania przeciw nim. Powiedziałem, że nie. Składałem zeznania na policji, ale nie doniosłem na nich. Byłem pytany o te konta. Nie powiedziałem nic na temat Kamila W. i Łukasza R. Uwierzyli mi. Nie pytali mnie czy podejrzewam kogoś innego, że na nich doniósł. To było wiadomo, że jesteśmy przesłuchiwani, mówiliśmy o tym. Przynajmniej ja mówiłem. Było kilka słupów, to nie byłem tylko ja - mówił mężczyzna.

O Rafale nigdy wcześniej nie słyszał. Wracał za to pamięcią i powtarzał, że Kamil W. i Łukasz R. nie byli tego wieczoru zdenerwowani. 

Dwa połączenia 

Wracając do wydarzeń sprzed kilku godzin, kiedy to mężczyźni zwabili Rafała na Borowiczki. Zeznania składała również menadżerka pizzerii, która przyznała, że z numeru telefonu, którym posługiwali się oskarżeni, w krótkim odstępie czasu wykonano 2 połączenia. Za pierwszym razem słuchawkę podniosła kobieta, ale nikt się nie odezwał. Za drugim razem odebrał już Rafał i przyjął zamówienie. 

- Rafał powiedział, że to on zawiezie tę pizzę, mimo iż była to kolej dostawcy, który był w pracy od godz. 16:00. To było normalnie przyjęte zamówienie, jak do normalnego klienta. Nic nie wskazywało, że Rafał zna się z osobą zamawiającą. Powiedział, że to będzie jego ostatni dowóz, pojedzie zatankować, wróci i będziemy się rozliczać - zeznawała menadżerka. 

Jeszcze o 16:40 Rafał napisał, że schodzi mu długo, bo nikt nie odbierał zamówienia. Prawdopodobnie zaledwie kilka minut później Rafał został związany i wrzucony do bagażnika. Tak wynika z chronologii, którą przedstawiła była dziewczyna Rafała. 20-latek miał się z nią spotkać po skończonej pracy. 

- Ok. 16:30-16:40 napisał na messendżerze, że jednak nie zdąży po mnie przyjechać, bo dostał ostatni dowóz. Powiedziałam, że jestem już na dole, więc nie zaczekam, tylko pojadę do niego pod pracę. Przestał mi odpisywać. Wiadomości były dostarczone. 16:46 lub 16:47 wiadomości były już niedostępne - zeznawała młoda kobieta. 

Przyznała, że zna wszystkich oskarżonych, choć Konrada M. widziała tylko raz. Z Kamilem W. i Łukaszem R. spotykali się często. 

- Wiem o wspólnych interesach Rafała, Łukasza R. i Kamila W., bo sama byłam w to zamieszana. Po prostu któregoś razu zadzwonili i zapytali czy chcemy zarobić. Oczywiście, że chcieliśmy, tylko nie wiedzieliśmy o co chodzi. Powiedzieli, że można zarobić trochę pieniędzy bez przypału. Mieliśmy założyć konto w banku na swoje nazwisko. Założyłam konto, całą dokumentację przekazałam kolegom i to tyle. Dostałam za to 100 złotych, a później nic, kontakt się urwał. Nie wiedziałam wtedy do czego to  konto ma służyć. Teraz wiem mniej więcej - kiedy byłam na przesłuchaniach, to policjanci mi powiedzieli. Rafał też założył konto. Nie wiem czy jedno czy więcej - mówiła. - Rafał nie mówił o innych interesach. 

Jak zeznała, wiedziała, że Rafał ma się spotkać z Kamilem W. i Łukaszem R. "na dniach". 

- Nie spodziewałam się, że dojdzie do czegoś takiego. Po prostu wiedziałam, że mogą być razem, ale nie że coś się stało. Mieli się spotkać i porozmawiać. Widziałam jak pisali, że mają spotkać się na dniach i dlatego przyszli mi do głowy - mówiła.

W dzień zabójstwa Rafała kobieta korespondowała z siostrą ofiary i w trakcie rozmowy wymieniła oskarżonych W. i R. 

-  Nie mówiłam Rafałowi o zeznaniach. Wiem, że Rafał był na policji, ale nie wiedziałam co zeznał. Nie pamiętam czy zeznałam coś przeciw Łukaszowi R. i Kamilowi W. Nie przypominam sobie, żeby ktoś miał do mnie pretensje o moje zeznania. Koleżanka mówiła mi, że Kamil W. przypuszczał, że Rafał coś powiedział. 

Według jej relacji Rafał nigdy nie obawiał się Kamila W. i Łukasza R. Podczas składania zeznań na policji kobieta przyznała, że dostała wiadomość z anominowego konta na Facebooku: "Kamil każe przekazać, że niedługo stracisz wszystko". 

- Po tej wiadmości zaczęłam się bać. 

Kamil W. wcześniej zaprzeczał, żeby miał inspirować wysłanie takiej wiadomości. 

Kolejna rozprawa zaplanowana jest w styczniu. 28 stycznia oskarżonym upływa termin tymczasowego aresztu, a zgodnie z prawem po 2 latach zgodę na przedłużenie aresztu musi wyrazić sąd apelacyjny. Obrońcy wnioskowali o nieskładanie wniosku o przedłużenie aresztu. Sędzia Justyna Wawrzyńczak nie przychyliła się do ich argumentancji. 

Jeśli Sąd Apelacyjny w Łodzi przychyli się do wniosku, oskarżeni kolejne 4 miesiące spędzą w tymczasowym areszcie.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama