Na osiedlu Imielnica w Płocku są praktycznie same domy jednorodzinne. Dom, w którym mieszka Pan Maciej, powstał w 2003 roku. Dojazd do posesji wiódł wówczas przez tereny prywatne. Dopiero kilka lat później miasto przejęło jego część - mniej więcej połowę pasa o szerokości około 2,5m. Natomiast jego druga część to fragment sąsiedniego pola uprawnego. Nie jest tam zbyt szeroko, zmieści się 1 samochód osobow. 20 lat później to wciąż po prostu kawałek ziemi, na który mieszkańcy wysypywali miejscami tylko trochę jakiegoś kruszywa, by nie jeździć po kałużach.I tak od lat funkcjonuje dojazd do tych posesji: jednym kołem po gruncie miejskim, drugim po terenie prywatnym.
- W styczniu 2016 r. ówczesny Zastępca Prezydenta Miasta, Pan Jacek Terebus, jasno określił w swoim piśmie, że budowa drogi w tym miejscu jest wręcz niemożliwa, bo wymaga najpierw nabycia części sąsiedniego gruntu (działka nr ew. 819), w granicach którego to znajdzie się przede wszystkim ówcześnie jedynie zaplanowana droga. Pan Terebus podkreślił ponadto, że mieszkańcy mają dotychczas tylko zapewniony przejazd po działce 822/1 - mówi Pan Maciej.
Dlaczego to tak istotne? Dojazd nie jest problemem. Pan Maciej chciał mieć kanalizację, ale ratusz nie przewidywał inwestycji w tym miejscu. W 2020 roku wział sprawy w swoje ręce. Wybudował przyłącze kanalizacji za własne pieniądze i zaczęły się problemy. Miejski Zarząd Dróg zaczął nakładać kary. Dlaczego? Bo za tzw. zajęcie pasa drogowego trzeba zapłacić. Pan Maciej, po wieloletniej walce z urzędnikami, przekonuje, że o zajęciu pasa drogowego w tym miejscu, a dokładniej o zajęciu budowli drogi, stanowiącym podstawę ponoszenia opłat, nie może być mowy i kar nie uznaje. Póki co MZD nałożył dwukrotnie karę na ponad 21 tys. złotych. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło te kary, ale płocczanin się wścieka. Walka kosztuje go bardzo dużo czasu.
- W tym przypadku nie możemy mówić o drodze w rozumieniu przepisów ustawy o drogach publicznych, czyli od ponad 20 lat o obiekcie budowlanym. To fikcja tworzona przez MZD, nie rozumiem dlaczego - mówi Pan Maciej.
I pokazuje szereg dokumentów - Rada Miasta Płocka nigdy nie nadała jakiejkolwiek nazwy ulicy dla nieurządzonego gruntu, o czym zaświadczył Wydział Geodezji Urzędu Miasta Płocka. Miejski Zarząd Dróg przyznał, że nigdy nie prowadził tu prac. Jednak według ewidencji dróg publicznych Płocka, prowadzonej przez MZD, pomiędzy ogrodzeniem Pana Macieja, a środkiem obecnego przejazdu po gruncie znajduje się budowla drogowa, czyli w miejscu od zawsze w większości porośniętym zielenią.
- MZD nie ma jakiejkolwiek dokumentacji o prowadzonych tu robotach budowlanych, ale nikt nie chce tu przyjechać i tego zweryfikować - wścieka się płocczanin - MZD ingeruje w uprawnienia Rady Miasta Płocka, samowolnie zaliczając odcinek do dróg publicznych i nadając mu nazwę ulicy w ramach ewidencji dróg. Następnie, za zajęcie fikcyjnej budowli, istniejącej tylko na papierze, ustala się mieszkańcom Płocka opłaty i kary, stawiając przed koniecznością wykazywania, że tej budowli w rzeczywistości nie ma. Jej brak wybudowania podkreśla zarazem sam MZD. Ten swoisty absurd nie może się wyjaśnić przez ostatnie już ponad 4 lata. Nie pomaga nawet to, że sam Urząd Miasta Płocka zaświadcza o braku istnienia budowli drogowej w przedmiotowym miejscu czy nadania dotychczas jakiejkolwiek nazwy ulicy. Pracownik MZD już dwukrotnie wymierzył karę za zajęcie jezdni przyłączem kanalizacji w wymiarze ponad 20 tys. zł, a zarazem nie był w stanie ukazać jej biegu.
Urzędnicy swoje, a rzeczywistość swoje.
Walka, spotkania, sądy
MZD nakłada karę, pan Maciej zaskarża ją do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, SKO uchyla decyzję MZD, wskazując na szereg nieprawidłowości. I tak co jakiś czas.
- Złożyłem wniosek o wydanie decyzji na 25 lat za zajęcie pasa drogowego - mówi Pan Maciej.
Końcowy fragment przyłącza kanalizacji biegnie pod wybudowaną drogą (w tym przypadku ma to ogromne znaczenie), która nota bene też jeszcze nie doczekała się nazwy ulicy. Płocczanin chce za to uczciwie płacić.
Przez wiele miesięcy swojej walki był na rozmowach i w MZD i w ratuszu. Pan Maciej nie szczędzi gorzkich słów pod adresem dyrektora MZD, któremu zarzuca, że z niezrozumiałych powodów tyle czasu nie chce przyjechać, by obejrzeć swój papierowy twór. Nie rozumie również, po co w płockiej ewidencji budowle, które w rzeczywistości nie istnieją. 2 razy spotkał się też z prezydentem Nowakowskim.
- Nie mogę powiedzieć złego słowa. Mimo tylu spraw na głowie włodarz miasta zawsze znalazł czas, gdy tylko o to poprosiłem. Pierwsze spotkanie odbyło w październiku 2022 r. Pan Prezydent polecił przyjrzeć się sprawie swojemu zastępcy. Drugie spotkanie miało miejsce w październiku 2023 r. wraz z Panami Zielińskim i Żulewskim. Wówczas to prezydent powiedział otwarcie, że nie wiedział o pierwszym uchyleniu kary, jak również, że zapewniano go o poprawności działań MZD. Natomiast Pan Zieliński stwierdził brak budowli, lecz nie podjął jakichkolwiek dalszych kroków, a zwłaszcza, by zniknęła z ewidencji - wspomina Pan Maciej.
Walka trwa, kolejne papiery są przesyłane, a nikt nie chce zweryfikować, że w tym miejscu po prostu nie ma budowli drogi. Większoś nieznajomionych z tematem osób powiedziałaby po prostu, że to zwykła, polna droga. Nic dziwnego, że irytacja postępuje.
- Zgodnie z procedurą (Pan Maciej) wystąpił najpierw z wnioskiem do Miejskiego Zarządu Dróg o zgodę na wybudowanie takiego przyłącza w ul. Orzechowej. Taką zgodę na przyłącze w ul. Orzechowej otrzymał i takie przyłącze wykonał. Następnie - zgodnie z procedurą - wystąpił z wnioskiem o umieszczenie przyłącza sanitarnego w pasie drogowym ul. Orzechowej. I taką zgodę na przyłącze w ul. Orzechowej MZD wydało. I zaczęło naliczać roczne opłaty. I wydaje się, że w tym momencie zaczął się spór o to, czy przyłącze zostało wykonane w ul. Orzechowej, czy w ul. Skrajnej. Różnica między nimi polega na tym, że ta pierwsza ulica jest drogą publiczną, ta druga - wewnętrzną. I różne są opłaty za takie zajęcie pasa drogowego pod przyłącze kanalizacyjne, zazwyczaj na korzyść drogi wewnętrznej. Sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które wszystkie decyzje MZD podtrzymało - odpowiedział Hubert Woźniak z Biura Prasowego ratusza.
Choć w rzeczywistości SKO dwukrotnie uchylało kary nałożone przez MZD i cofało sprawę do ponownego rozpatrzenia. SKO może tak robić, choć to w żaden sposób nie zamyka sprawy. Trudno powiedzieć jak długo będzie trwał taki urzędniczy ping-pong.
Ratusz, który odpowiada na pytania w imieniu MZD, nie określił, kiedy ktoś z ratusza pojedzie i zweryfikuje na własne oczy tę sprawę.
O komentarz do stanowiska ratusza poprosiliśmy Pana Macieja:
- Nikt nie występował kiedykolwiek z wnioskiem o zajęcie pasa drogowego, z którego wynika, że chciano zająć ul. Orzechową. Zawsze posługiwano się wyłącznie numerami działek oraz numerem porządkowym budynku, dla którego przyłącze powstało. Nie rozumiem, kto i po co przekazał błędne informacje do Biura Prasowego. Po drugie, przed naszym domem, a więc w miejscu, gdzie znajduje się przyłącze, nie ma jakiejkolwiek ulicy. Ani Orzechowej, ani Skrajnej, ani jakiejkolwiek innej. Gdy nasz dom oddano do użytku, to znajdował się przy gruncie prywatnym i swój adres uzyskał od najbliższej ulicy - Orzechowej z dodatkiem litery „A”, względem której stanowi drugą linię zabudowy. Stosownymi zaświadczeniami, które od dawna ma również MZD, potwierdził to Wydział Geodezji UMP. Idąc dalej, bardzo dziwne, że MZD nie powiadomił Biura Prasowego o dwukrotnym uchyleniu kary przez SKO: w maju 2023 r. i marcu 2024 r. Po trzecie, najważniejsze, to prawda, że ustawa o drogach publicznych dzieli drogi na dwie grupy: publiczne i wewnętrzne, a opłaty pobiera się tylko w przypadku zajęcia pasa drogowego drogi publicznej. Istota problemu leży jednak w zupełności gdzieś indziej. Od ponad 20 lat drogą w rozumieniu tej ustawy jest tylko i wyłącznie obiekt budowlany, a podstawą dla ustalenia opłaty i przyjęcia właściwej stawki jest rzeczywiste zajęcie części drogi, czyli tejże budowli. Jeśli jest budowla w ewidencji to można ustalić opłatę. Jest również niezrozumiałym, czemu w MZD nikt nie zdobył się na odwagę, by przybyć na miejsce przez ostatnie 4 lata, mimo licznych sygnałów. Z przyjemnością przedstawiam poniżej Państwa czytelnikom przykład budowli drogowej według MZD, mającej składać się tylko z jezdni pokrywającej się z szerokością działki miejskiej - komentuje rozgoryczony płocczanin.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.