Tankowanie stało się już tak dużym obciążeniem dla portfeli posiadaczy aut, że dziś, w sobotę, w całym kraju odbył się protest przeciw horrendalnie wysokim cenom paliw. Ogólnopolscy organizatorzy protestu podkreślają, że celem jest ostrzeżenie rządu, że jeżeli nie zainteresuje się problemem, to zablokują autostrady podczas Euro 2012.
W Płocku manifestacja ruszyła sprzed teatru. Kilkadziesiąt aut ruszyło tempem około 10-15 km/h w stronę Podolszyc. Protestujący zablokowali wszystkie pasy, by nie przepuszczać jadących szybciej. Mimo, że w sobotnie późne popołudnie w Płocku nie ma tłumów, błyskawicznie zakorkowała się Jachowicza. Na kolejnych skrzyżowaniach ze światłami protestujący wcale nie przyspieszali, więc niewielu z nich zdołało utrzymać się w „peletonie”, bo zatrzymywało ich czerwone światło.
W ten sposób do Podolszyc nie było już jednej grupy, lecz sporo mniejszych grupek. Protestujący zawracali przy orlenowskiej stacji „Bliska” przy Wyszogrodzkiej. Nie było – jak w innych miastach – tankowania np. za 50 groszy, powolnego mycia szyb czy wypisywania faktur, bo nikt na Bliską nie skręcił. Ale była krótka blokada wjazdu. Zatrzymał się tam jedynie policyjny samochód. Policja kilka razy na sygnale przebijała się przez kolumnę, jadącą około godz. 18.40 z Podolszyc w kierunku centrum.
Nie brakowało sytuacji dość groźnych. Otóż gdy wszystkie pasy były blokowane przez protestujących, niezorientowani w sytuacji, jadący z tyłu, trąbili niemiłosiernie, próbowali rajdów między „spowalniaczami”, niebezpiecznego wciskania się na siłę w najdrobniejszą lukę. Celowali w tym zwłaszcza kierowcy z obcymi rejestracjami. W pobliżu Galerii Wisła śpieszący się wpadli na „genialny” pomysł i z piskiem opon wyprzedzali kolumnę, wjeżdżając na chodnik! Wiemy, bo widzieliśmy. A tir z Litwy mało nie staranował auta osobowego, strasząc kierowcę wjeżdżaniem niemal na tylni zderzak – oczywiście w celu wymuszenia zjechania z drogi. Na darmo, nikt się ugiął.
Czy taki desperacki protest coś da? W przeszłości niewiele wynikało z manifestacji. Teraz celem jest pokazanie rządowi, że jest problem. I to duży. Bo za najniższą płacę np. Niemiec może kupić trzy razy tyle paliwa co Polak! Koncerny tłumaczą, że ceny dyktuje rynek i sytuacja na światowych giełdach. No i dochodzi duży podatek. Ale polscy decydenci są nieugięci. Kilka dni temu usłyszeliśmy, że deficyt jest duży, kurs złotego do dolara słaby, więc nie można obniżyć stawki podatku akcyzowego na benzynę i olej. Udział akcyzy w cenie benzyny to 28 proc., a w oleju - 18 proc.