Na łamach portalu informowaliśmy o poszukiwaniach rodziny Leona Świderskiego spod Płocka, który brał udział w kampanii wrześniowej. Jego nieśmiertelnik znaleziono prawie 10 lat temu wśród ponad stu nieśmiertelników 18 Dywizji Piechoty pod Zambrowem. Wkrótce trafi do córki żołnierza.
- Takie depozyty trafiały się głównie w miejscach, gdzie żołnierze się rozbrajali przed pójściem do niewoli - poinformowała na stronie "Ocalić od Zapomnienia" na FB jej założycielka Dorota Bartoszewicz. - Prawdopodobnie wówczas zakopano znaki tożsamości.
Wśród ponad stu nieśmiertelników 18 Dywizji Piechoty pod Zambrowem znaleziono także ten, należący do Leona Świderskiego, żołnierza pochodzącego z podpłockiej miejscowości.
- Mężczyzna, który znalazł nieśmiertelniki, praktycznie wszystkie sprzedał pojedynczo - mówi Dorota Bartoszewicz. - Chciał odsprzedać je do muzeum w Zambrowie, ale zabrakło pieniędzy. Dziewięć sztuk kupił Czarek Boniecki, który zgłosił się do mnie.
Za pośrednictwem strony Ocalić od Zapomnienia, a także płockich mediów rozpoczęły się poszukiwania rodziny Leona Świderskiego. Dziś dowiedzieliśmy się, że nieśmiertelnik zostanie osobiście przekazany córce żołnierza, która nadal mieszka w rodzinnym domu w Cekanowie.
Dorota Bartoszewicz postanowiła ocalić od zapomnienia historię mężczyzny i na podstawie relacji córki oraz na informacji z archiwów opisała, czego doświadczył żołnierz z Cekanowa.
Mężczyzna rozpoczął służbę wojskową ok. 1935 roku. Kilka dni przed wybuchem wojny miał wyjść z wojska do domu. Niestety już go nie wypuszczono... Mężczyzna brał udział w kampanii wrześniowej. W 1939 roku wraz z rozbitym oddziałem trafił do niemieckiej niewoli.
- Opowiadał o wydarzeniu z nocy 13/14 września, gdzie na koszarowym placu w Zambrowie zgromadzono ok. 5 tysięcy jeńców z 18 DP - pisze na swojej stronie Dorota Bartoszewicz. - Żołnierze leżeli na ziemi, nie wolno było się podnosić. Z dwóch stron placu Niemcy ustawili kilka samochodów ciężarowych z karabinami maszynowymi i z włączonymi reflektorami. Obok znajdował się maneż ze zgromadzonymi końmi, w pobliżu stały też taczanki, biedki i wozy taborowe z zaprzęgami. W nocy z 13/14 września spłoszone konie wpadły na leżących pokotem żołnierzy. Ci w panice zaczęli się podrywać i usuwać z drogi biegnących koni. Niemcy rozpoczęli wówczas intensywny ogień z broni maszynowej. Do rana nie pozwolili opatrzyć rannych.
Leon Świderski wrócił na ojcowiznę, gdzie w 1948 ożenił się z mieszkanką Cekanowa - Zofią. Mieli dwoje dzieci, a jedna z córek nadal mieszka w rodzinnym domu. Jego historię można przeczytać na stronie Ocalić od Zapomnienia.