- Kluczowym dokumentem w tej sprawie jset "WZ-tka", czyli decyzja o warunkach zabudowy wydanych dla tego terenu. Dopóki ich nie mamy, tak naprawdę nie wiemy na co dokładnie miasto się zgodziło dla tego inwestora. Sytuacja jest o tyle przedziwna, że skontaktowałem się z radą miasta. Członkowie rady też nic nie wiedzą nic na ten temat. Nie znają szczegółów tej inwestycji, ani na jakiej podstawie dopisano, że może to być teren z funkcją mieszkaniową. Dla mnie to największy skandal tej dekady w Płocku jeśli chodzi o zagospodarowanie przestrzenne. To coś nieprawdopodobne, żeby coś takiego jak stocznia były poza jakimkolwiek dostępem do informacji publicznej, nawet członków rady miasta
- mówił dziś w siedzibie Lewicy jej współprzewodniczący, Adrian Brudnicki.
Jak mówił dziś Brudnicki, póki co pozwolenie na budowę obejmuje 5 budynków, docelowo ma ich być 25. Tłumaczył, że budowa nowego osiedla na Radziwiu jest niezwykle istotna dla rozwoju tego osiedla, ale jednocześnie nie zgadza się na likwidację funkcji stoczni rzecznej. Choć pierwszych 5 budynków jeszcze nie oznacza likwidacji stoczni.
- Tracimy tę szansę, bo mamy kolosalny bałagan przestrzenny i bałagan w zagospodarowania miasta
- mówił.
Wskazywał przy tym, że najnowsza strategia rozwoju miasta, która będzie głosowana już w czwartek 25 września, wyklucza się budową takiego osiedla. Uważa też, że przy projektowaniu mógł zostać popełniony błąd. Chodzi o to, że basen stoczni nie przynależy w całości do działki dewelopera. Po drugiej stronie są przedsiębiorcy. Wskazywał, że tzw. obrotnica "w sposób oczywisty koliduje z portem na 400 jednostek", a to może łamać prawo budowlane. Chodzi o kwestię, że budynek i jego składowe nie mogą negatywnie oddziaływać stron trzecich.
- Naszym zdaniem ten punkt został złamany. Właściciele pozostałych części stoczni i portu będą korzystać będą korzystać z wód portu jachtowego i na odwrót
- tłumaczył.
Lewica chce zapowiada dyskusję na czwartkowej sesji rady miasta.
Komentarze (0)