reklama

Konarski: Klęczałem na bruku 23 minuty

Opublikowano:
Autor:

Konarski: Klęczałem na bruku 23 minuty  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościO zdjęciu zrobionym podczas pogrzebu pary prezydenckiej na Wawelu, które znalazło się w finale prestiżowego konkursu Grand Press Photo 2011, niełatwym zadaniu fotoreportera podczas żałoby smoleńskiej oraz o wystawie konkursowych zdjęć zorganizowanej we współpracy z naszym portalem porozmawialiśmy z Markiem Konarskim, fotografem z Płocka.

O zdjęciu zrobionym podczas pogrzebu pary prezydenckiej na Wawelu, które znalazło się w finale prestiżowego konkursu Grand Press Photo 2011, niełatwym zadaniu fotoreportera podczas żałoby smoleńskiej oraz o wystawie konkursowych zdjęć zorganizowanej we współpracy z naszym portalem porozmawialiśmy z Markiem Konarskim, fotografem z Płocka.


Portal Płock: Nie bądźmy przesadnie skromni i trochę się pochwalmy, a co. W końcu wystawa Grand Press Photo to nie lada gratka. Proszę opowiedzieć naszym czytelnikom, jak zrodził się pomysł ściągnięcia jej do Płocka.

Marek Konarski: Zaczęło się od tego, że w kwietniu 2010 r. robiłem reportaż z pogrzebu pary prezydenckiej na Wawelu i żałoby narodowej po tragedii smoleńskiej. Wraz z otrzymaniem nominacji w kategorii Wydarzenia Grand Press Photo 2011 dostałem kalendarz i album ze wszystkimi nominowanymi zdjęciami. Oglądaliśmy je z Tomkiem [szefem Portalu Płock - przyp. red.] i Tomek mówi: „fajnie byłoby, żeby wystawa przyjechała do Płocka”. Uznałem, że to doskonały pomysł, organizatorzy Grand Press Photo się zgodzili, sponsorzy dopisali, nic tylko brać się do roboty. Czasu jest mało, a planów mnóstwo: konkursy, rozmowy między panem, wójtem a plebanem, Fotoweekend… Będziemy je zdradzać sukcesywnie.

Na wystawie będzie prezentowane 156 najlepszych zdjęć prasowych ubiegłego roku, w tym także Pana fotografia zrobiona podczas pogrzebu pary prezydenckiej na Wawelu. Zdjęcie znalazło się w finale Grand Press Photo 2011 w kategorii Wydarzenia.

Razem z kolegami-fotografami Piotrem Hejke i Adamem Bębenistą pojechaliśmy do Krakowa specjalnym pociągiem. Celowo nie poszliśmy na pl. Celebry, gdzie zaplanowano główne uroczystości i gdzie zgromadziły się setki dziennikarzy i fotoreporterów z całego świata. Chcieliśmy skupić się na ludziach, na reakcjach zwykłego człowieka. Krążyliśmy po starym Krakowie i robiliśmy zdjęcia. Oddzielnie, każdy sam. Nagle zobaczyłem szpaler księży, którzy ustawili się do wejścia na krakowski rynek, niosąc Komunię Świętą. Szpaler był bardzo długi, a pośrodku wolna przestrzeń, cudowne światło. Ale brakowało mi czegoś w środku, jakiegoś kontrastu, który załamie ten układ. Uklęknąłem z aparatem, licząc, że może pojawi się jakieś dziecko albo któryś z księży będzie musiał coś poprawić, pochyli się, wykona jakiś ruch i przełamie ten porządek. Klęczałem na bruku i czekałem. Równo 23 minuty.

I się pan doczekał, nadleciał gołąb.

Tak. Nagle pomiędzy równym rzędem białych komży i czarnych sutann zaczął przechadzać się gołąb, dziobał okruszki. Gdy lądował, zrobiłem trzy klatki. Na kolanach miałem odciśniętą kostkę brukową, ale było warto.

Czarno-biała tonacja ma podkreślić żałobny charakter tych wydarzeń?

Tego zdjęcia po prostu nie można było zostawić w kolorze. Zasada jest taka, że jeśli zdjęcie czarno-białe jest lepsze, to znaczy, że użycie koloru nie było zasadne. O tym też opowiemy podczas Fotoweekendu.

Byłam przekonana, że udało się panu zrobić takie zdjęcie przypadkiem, nie pomyślałabym, że wyczekiwał pan tego gołębia. Choć w sumie można to było przewidzieć - biega pan z aparatem od dwudziestu lat…

Łut szczęścia to większa część sukcesu. Trzeba mieć szczęście, żeby uchwycić sedno, będąc w epicentrum, odpowiednio szybko zareagować. Dziś, gdy każdy ma aparat w komórce i robimy tysiące zdjęć, szanse na zrobienie ciekawego pod względem tematu zdjęcia ma właściwie każdy. Ale różnica między amatorem a zawodowcem jest taka, że po pierwsze, amator niekoniecznie będzie umiał powtórzyć na kolejnych zdjęciach te fajne efekty, a po drugie, nie do końca potrafi przewidzieć bieg wydarzeń, założyć, co i w jakim miejscu może się zdarzyć. A wtedy szanse na uchwycenie sedna się zmniejszają i liczy się głównie fart.

Był Pan nie tylko w Krakowie, ale również w Warszawie, na Krakowskim Przedmieściu. Jak przypuszczam zrobił pan mnóstwo zdjęć. Od razu wiedział Pan, że to właśnie to z gołębiem pomiędzy kapłanami weźmie udział w konkursie?

Tak, od razu wiedziałem, że to TO zdjęcie. Jest mocne, dobre. Chociaż gdyby zliczyć wszystkie zdjęcia zrobione podczas żałoby po katastrofie smoleńskiej, wyszłoby pewnie kilka tysięcy, bo do Warszawy w tych dniach jeździłem kilkakrotnie. Zresztą to chyba nic dziwnego, to jedno z najważniejszych we współczesnej historii wydarzeń, a jednym z zadań fotoreportera jest dokumentowanie rzeczywistości. Ale warto pamiętać, że poza dokumentalną rolą fotografii, ma też ona możliwość kreacji świata, jego interpretacji. Zamknięcie aranżacji przez naciśnięcie spustu kreuje interpretację, a co za tym idzie bardzo różne emocje. I to głównie takie zdjęcia mają największą popularność, na trwałe zapisują się w pamięci, mimo że skandale przemijają. Dlatego pewnie są fotografowie, którzy chcą uwieczniać tylko takie chwile, szokujące, niejednoznaczne, uderzają jak najmocniej.

W kategorii Wydarzenia wygrało zdjęcie Jacka Waszkiewicza przedstawiające sceny rozgrywające się pod pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu, gdy ścierali się ze sobą zwolennicy pozostawienia w tym miejscu Krzyża z jego przeciwnikami. Więc też związane z katastrofą smoleńską, ale jak różne od Pańskiego - wyciszonego, refleksyjnego, duchowego. Wygrało to bardziej szokujące?

Zdjęcie Jacka Waszkiewicza jest na pewno bardzo dobre, bardzo dynamiczne, technicznie świetne. I rzeczywiście - ma też bardzo mocny przekaz. Ale moim zdaniem na tej fotografii czuć stosunek fotografa do całej tej sytuacji, przez pryzmat tego obrazu można określić zdanie autora na ten temat. Trudno na zdjęciu pokazać neutralność, stanąć dokładnie pośrodku dwóch obozów. Jestem przekonany, że przekaz tego zdjęcia, a także pozostałych 155 zdjęć prasowych ubiegłego roku będzie najlepiej odczuwalny, gdy zobaczymy je w dużych formatach, właśnie podczas wystawy w galerii Mazovia. Gwarantuję, że przemówią inaczej, mocniej, bardziej wyraziście niż na ekranach monitorów.

Fot. Marek Konarski, Jacek Waszkiewicz, źródło:

Kilkanaście innych zdjęć Marka Konarskiego wykonanych w Warszawie i w Krakowie po katastrofie smoleńskiej można zobaczyć w naszej galerii Żałoba smoleńska

Czytaj też: Wyjątkowa wystawa przyjeżdża do Płocka

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE