Adam Wiśniewski, Marcin Wichary, Zbigniew Kwiatkowski i Kamil Syprzak zostali zaproszeni do Ratusza na śniadanie z udziałem mediów. Najpierw wysłuchali podziękowania od Nowakowskiego: - Byliście rewelacyjnymi ambasadorami Płocka – zagaił prezydent. - Liczę, że uda się awansować do Igrzysk i na Olimpiadzie przysporzycie nam wiele radości.
Andrzej Nowakowski wcielił się w rolę dziennikarza, bo po każdej wypowiedzi szczypiornisty natychmiast zadawał pytania. Wszyscy gracze Wisły podkreślali skromne, że mieli dobre momenty, ale liczy się zespół, całość.
- Dziewiąte miejsce to może nie sukces, ale plan minimum, czyli awans do turnieju kwalifikacyjnego o Igrzyska został wykonany – mówił Marcin Wichary. - Mogło być dużo lepiej, jednego punktu zabrakło do półfinału, a jednej bramki z Niemcami – do miejsc 7-8.
Zawodnicy podkreślali, że wbrew obawom organizacja zawodów w Serbii była bardzo dobra. Wprawdzie często na trybunach prym wiedli kibice gospodarzy, zachowujący się raczej jak fani piłki nożnej, ale to nie miało wpływu na grę.
W kuluarowych rozmowach - już przy jajecznicy, kanapkach i herbacie lub kawie – dało się odczuć, że płocczanie chcieliby dłużej przebywać na parkiecie z orzełkiem na piersi, a – poza bramkarzem Wicharym – grali niewiele. Bywało, że po dwóch czy trzech strzelonych bramkach pod rząd ich autor schodził z parkietu! - No cóż, jesteśmy w tej drużynie graczami zadaniowymi – tłumaczył Zbigniew Kwiatkowski.
- Nie ma co narzekać, my z Płocka pokazaliśmy – i nie tylko my – że potrafimy walczyć do ostatniej sekundy, do samego końca – dodał Wichary.
- Że do końca, to widzieliśmy, szkoda, że nie od samego początku – śmiał się prezydent, nawiązując do faktu, że Polacy przeważnie mieli bardzo słabe początki meczów. Od czterech "muszkieterów" otrzymał w prezencie koszulkę z mistrzostw w Serbii z podpisami zawodników reprezentacji Polski.