reklama

Ginie dziecko. Podejrzenie pada na Żydów

Opublikowano:
Autor:

Ginie dziecko. Podejrzenie pada na Żydów - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW trakcie konferencji historycznej „Rok 1945 w Płocku i na Mazowszu” próbowano rozwikłać pewną zagadkę, którą postawił przed uczestnikami Michał Sokolnicki. Czy w Płocku mogło dojść do pogromu żydowskiego? Wszystko miało zacząć się od zaginięcia dziecka…

W trakcie konferencji historycznej „Rok 1945 w Płocku i na Mazowszu” próbowano rozwikłać pewną zagadkę, którą postawił przed uczestnikami Michał Sokolnicki. Czy w Płocku mogło dojść do pogromu żydowskiego? Wszystko miało zacząć się od zaginięcia dziecka…

Michał Sokolnicki postanowił zbadać doniesienia, na które trafił po lekturze książki Szloma Grinszpana „Żydzi w Płocku”. Swoimi wnioskami podzielił się w trakcie konferencji historycznej w siedzibie płockiego oddziału Archiwum Państwowego.

Tuż przed Wielkanocą w 1946 roku miało zaginąć dziecko, powstało podejrzenie mordu na tle rytualnym. Niektórzy wierzyli, że Żydzi dodają dziecięcej krwi do macy. Podobny motyw miał leżeć u podstaw pogromu w Kielcach i w Krakowie. Ostatecznie do pogromu nie doszło dzięki reakcji samorządowca i działacza socjalistycznego Wincentego Kępczyńskiego. Dziecko odnaleziono całe i zdrowe. – Po zapoznaniu się ze „Strachem” Jana Tomasza Grossa przystąpiłem do czegoś w rodzaju historycznego śledztwa – wyjaśniał na wstępie Sokolnicki.

Wertował prasę i dokumenty, szukał informacji wśród starszych mieszkańców Płocka. Gazety z tamtego okresu okazały się pomocne w niewielkim stopniu. – Fakt, że prasa o tym wydarzeniu nie pisała, bynajmniej nie oznacza, że nic takiego nie miało miejsca. Komunistyczna prasa pomijała wiele rzeczy – argumentował. Natrafił jednak na wzmianki o antysemityzmie. Znalazł je w liście wysłanym do prasy przez Alfreda Bernsteina. Mężczyzna skarżył się na nietaktowne potraktowanie przez płockiego urzędnika, co z kolei znalazło swoje potwierdzenie w okólniku do starosty z czerwca 1945 roku znajdującym się w archiwum miasta Płocka. W związku z „brakiem obiektywizmu przy załatwianiu spraw mieszkaniowych dla Żydów” zalecono traktować ich na podobnych prawach, jak pozostałych obywateli.

Powracając jednak do sprawy zaginionego dziecka, Sokolnicki powoływał się na badającego motyw plotki historyka Marcina Zarembę. Ponoć winą za zaginione dzieci każdorazowo obarczono Żydów, którzy mieli dopuszczać się mordów rytualnych. Pytał również Jakuba Gutermana, kiedy ten gościł w Płocku. – Zaprzeczył, ale potwierdził zdarzenie przedwojenny mieszkaniec miasta, Paweł Grzebień – tyle że w tym przypadku Sokolnicki miał pewne wątpliwości, że w istocie nie były to jego własne wspomnienia, ale zaczerpnięte z książki autorstwa Grinszpana.

W tym momencie wtrącił się Jan Przedpełski, który uczestniczył w tym samym spotkaniu z Gutermanem. – Jakub nie pamiętał, ale Paweł Grzebień opowiadał mi, jak to udało się zapobiec pogromowi dzięki Wincentemu Kępczyńskiemu. Pomocny okazał się Alfred Blaj, przewodniczący Komitetu Żydowskiego.

Druga wątpliwość dotyczyła daty. Zamiast 1946 roku, może jednak chodziło o 1945? W wydawanym zaraz po wojnie piśmie „Jedność” (podczas konferencji poruszył temat jego funkcjonowania dr Wiesław Koński) faktycznie znalazło się ogłoszenie o zaginięciu w Płocku trzyletniej dziewczynki. Ostatecznie Sokolnicki uznał, że najbardziej wiarygodne są informacje podawane „na gorąco”, więc mogło chodzić o wrzesień 1945 roku.

- Do pogromu mogło dojść, choć nie na taką skalę, jak w innych miastach – uważał Jan Przedpełski i przypominał krwawe wydarzenia z Raciąża. W czasie pogromu kieleckiego w lipcu 1946 roku zginęło 37 Żydów, było kilkudziesięciu rannych (wśród wzburzonych mieszkańców znajdowali się również żołnierze Wojska Polskiego, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej). Poszła plotka, że Żydzi uwięzili w piwnicy ośmioletniego chłopca. Co ciekawe, powtarza się nazwisko kapitana Urzędu Bezpieczeństwa Tadeusza Konopki, który sprawował swoje rządy w budynku byłej komendy przy ul. 1 Maja. – W 1945 roku atmosfera była straszna. Słyszałem nawet taką tezę, że w istocie była to celowa prowokacja Urzędu Bezpieczeństwa na polecenie NKWD.

Jacek Pawłowicz z Instytutu Pamięci Narodowej dopuścił taką możliwość z uwagi na antysemickie poglądy Konopki.

A ilu Żydów było w Bezpiece? W płockich strukturach zaledwie pięciu i to na mało istotnych, niższych stanowiskach (księgowi, prowadzący szkolenia). Pawłowicz sądzi, że swoją pracę traktowali jako trampolinę do wyjazdu za granicę. – W sumie w organach bezpieczeństwa służyło od 0,5 do 3 % Żydów, nadreprezentacja zaczynała się dopiero na wyższych posadach. Tam na 9 stanowisk dyrektorskich siedem pełnili Żydzi, stąd powiedzenie żydokomuna - uzupełnił pracownik IPN-u.

Fot. Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE