Boso po Auchan: Cejrowski w Płocku

Opublikowano:
Autor:

Boso po Auchan: Cejrowski w Płocku - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Wojciech Cejrowski zgłębiający życie plemion pierwotnych na odległych kontynentach ma opowiadać o podróżach pośród tłumu zakupowiczów z załadowanymi koszykami w centrum handlowym? To się udać nie może – myśleliśmy. Ale się udało – facet po prostu ma talent. I niesamowitą pasję.

Wojciech Cejrowski zgłębiający życie plemion pierwotnych na odległych kontynentach ma opowiadać o podróżach pośród tłumu zakupowiczów z załadowanymi koszykami w centrum handlowym? To się udać nie może – myśleliśmy. Ale się udało – facet po prostu ma talent. I niesamowitą pasję!



Półmrok, egzotyczne aromaty, monotonne dźwięki jakichś plemiennych instrumentów, rytualne bębnienie płynące choćby z ustawionych gdzieś w niewidocznym miejscu głośników, publiczność rozsadzona na wygodnych poduszkach wokół gawędziarza, który snuje fantastyczne opowieści o odległych ludach, obrzędach i zwyczajach – tak można wyobrażać sobie spotkanie z kimś, kto zwiedził krańce świata i napisał o tym kilka bijących rekordy popularności książek. A zamiast widzianych oczami wyobraźni ustawionych w okręgu poduchowatych siedzisk było małe podwyższenie blisko kas hipermarketu, przy których niczym w gnieździe os kłębiły się tłumy kupujących. Zamiast półmroku - jaskrawe światło jarzeniówek, a zamiast dźwięków plemiennych instrumentów – nieopisany gwar i harmider typowe dla centrum handlowego w sobotnie wczesne popołudnie. I co? I wcale, ale to wcale nie można występu Wojciecha Cejrowskiego zaliczyć do nieudanych, ba – nawet mało udanych. Bardzo pomylił się każdy, kto sądził, że odgłosy i atmosfera centrum handlowego, tak odległego przecież od dzikich krain dalekich kontynentów, a nawet naszej rodzimej, europejskiej kultury miejsca może zakłócić opowiadanie arcyciekawych anegdotek z życia podróżnika. Całkiem pokaźny tłum płocczan gromadził się wokół prowizorycznej sceny ustawionej nieopodal hali Auchan za każdym razem, gdy z około 40-minutową gawędą pojawiał się na niej – oczywiście na boso - znany polski podróżnik. Niektórzy wiedzieli o planowanym na sobotę spotkaniu, inni obładowani jak wielbłądy siatami, koszykami i reklamówkami przystawali z zaciekawieniem posłuchać znanego z telewizji pana w hawajskiej koszuli. Cejrowski opowiadał ze swadą, energicznie, całą uwagę zebranych po mistrzowsku koncentrując na sobie i co chwila rozbawiona publiczność wybuchała gromkim śmiechem.

Pierwszy występ gość zaczął od zastrzeżenia, że niespecjalnie lubi się przytulać, więc pragnąłby zastosowania się do stojących w Auchanie tabliczek o treści „prosimy o niedotykanie eksponatów”. Następnie odpowiedział na pytania, które wprawdzie jeszcze nie padły, ale mogłyby się pojawić, a których on szczerze nienawidzi. – Często słyszę na przykład „Panie Wojciechu, niech pan powie, jak zostać podróżnikiem? – opowiadał. – No i co tu mądrego odpowiedzieć? Zazwyczaj pada moja riposta: „żeby zostać podróżnikiem, trzeba wyjechać”.

Słynny podróżnik podkreślał, że receptą na naprawdę udaną wyprawę jest też niebranie ze sobą pieniędzy. – Bo jak mamy kasę, to jesteśmy wygodni, nic właściwie nie robimy, nie przekraczamy swoich granic, nie poznajemy tyle, ile moglibyśmy poznać, jadąc na przykład jak ja do Meksyku – z 18 dolarami w kieszeni – przekonywał Cejrowski. – Ileż ja się dowiedziałem ciekawych rzeczy, nocując na kratce od metra w Meksyku (na kratce, bo tam jest ciepło, a na hotel nie miałem - nocleg kosztował 9 dolarów)! Przy metrze na przykład nauczyłem się podstaw hiszpańskiego, choć gdy dotarłem do Meksyku to znałem tylko słowo „Zorro”. Albo dowiedziałem się choćby tego, że istnieje kilkanaście rodzajów tektury, wyobrażacie sobie? Na innej się siedzi, na innej śpi. Którejś nocy dostałem straszną burę od jednego z nocujących na kratce od metra, bo okazało się, że nie znając się na tekturach, zwinąłem komuś niechcący mieszkanie. Tak, tak, są też tektury mieszkalne!

Mimo że tematem głównym gawęd Cejrowskiego miała być pasja podróżowania, wiele z jego dygresji dotyczyło choćbby aktualnej sytuacji społecznej w Polsce czy na świecie. – Kto z was studiuje – pytał na przykład publiczności. – Ha, no to ładnie, trochę was jest, dobrze, dobrze, Tusek mówił, żeby studiować, to studiujecie. Ale ja wam powiem z kolei, co potem trzeba robić, żeby mieć pracę: zaraz po obronie trzeba skończyć zawodówkę. Ja tak zrobiłem po studiach, zostałem cieślą, a moją specjalnością jest trumniarstwo. Na pracę dyplomową, której broniłem w Szwecji, składały się trzy trumny, przewidziane dla trzech różnych wyznań.

Płocczanie mogli poznać podróżnika w pełnej krasie: wyrazistego, nieprzebierającego w słowach, ironicznego gawędziarza z głową pełną ciekawostek i anegdotek, przeplatanych ostrą, bezkompromisową i błyskotliwą krytyką współczesnego zgnuśniałego w wygodzie świata. Szokował, bawił, zadziwiał, oburzał, a przede wszystkim – mocno zaciekawiał Jednym słowem – jak to on.






















Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE