Za pierwszy akt rzezi wołyńskiej Instytut Pamięci Narodowej uznaje rzeź w kolonii Parośla Pierwsza z 9 lutego 1943 roku. Ukraińscy nacjonaliści wymordowali tam 173 Polaków. Przez kilka kolejnych miesięcy oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA) mordowali, często w niezwykle bestialski sposób, Polaków. W ruch szły widły, siekiery, piły, noże, gwoździe... Ofiary były torturowane, umierały w niewyobrażalnym cierpieniu. Do dziś nie są pochowane, ukraińska strona nie zgadza się na ekshumacje.
- Moim zdaniem w ubiegłym roku mieliśmy świetną okazję, by naciskać na Ukrainę. Mówiliśmy o tym także w zeszłym roku, tutaj w Płocku. Były głose polemiczne, ale myślę, że czas pokazał, że mieliśmy rację. Nie będzie lepszej okazji. Ukraina nie chce o tym rozmawiać. Szef ukraińskiego IPN-u mówi, że Polska ma odbudowywać pomniki UPA na polskiej ziemi, to trudno będzie rozmawiać o ekshumacji na Ukrainie. Pan Andrij Melnik, obecnie wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy, powiedział wprost, że dla Ukraińców Polacy są tacy sami jak Niemcy czy Sowieci, stoją w tej samej linii jako wrogowie Ukrainy. Na rządowych stronach Ukrainy są informacje o czystkach etnicznych, wzajemne walki Ukraińców i Polaków. Nie ma informacji o ludobójstwie, ani kto jest winien tej zbrodni. Jest mowa, że sprawa została zapoczątkowana w kwietniu 1943 roku wspólną akcją Polaków i Nazistów przeciwko Ukraińcom - mówi Marek Tucholski, prezes Ruchu Narodowego w Płocku.
Przedstawiciele Konfederacji trzeci rok z rzędu rozdają w Płocku "Kwiaty Wołynia" - kwiat lnu, symbolizujący pamięć o pomordowanych Polakach. Przekazują też wiedzę o kresach, które odebrano Polsce po II wojnie światowej. Konfederaci mają proste oczekiwana: chcą przeprosin, ekshumacji i budowy mauzoleum ofiar. Chcą, by prace na Ukrainie przeprowadzili polscy prokuratorzy, pod obserwającą Ukraińców.
- Tak na dobrą sprawę nie wiemy nawet jaka jest skala mordu. Szacuje się na podstawie tego, ilu Polaków zamieszkiwało wieś, która zniknęła. Skoro zniknęła, to prawdopodobnie wszyscy albo prawie wszyscy zostali zabici. Konfederacja zakłada też upamiętnienie osób, które pomogły Polakom przetrwać. Znów: to tylo szacunki. Mówi się o 1500-2000 Ukraińców, którzy uratowali ok. 2000-3000 Polaków przypłacając to często życiem. Zdarzali się tacy ludzie i trzeba ich upamiętnić - mówi Tucholski.
Kilka dni temu prezydenci Andrzej Duda i Wołodymyr Zełeński wzięli udział w mszy ekumenicznej w Łucku i wspólnie złożyli znicze przed ołtarzem. "Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia! Pamięć nas łączy! Razem jesteśmy silniejsi" - post o takiej treści pojawił się w mediach społecznościowych prezydenta Dudy. Są środowiska, które nie są zadowolone z takiej formy.
- Nie akceptujemy, że to jest proces. Jeżeli to proces, to stoi w miejscu. To była msza ekumeniczna i nic więcej. Można je zrobić w każdej chwili, ale co to da? Nigdzie nie jest stwierdzone kto mordował, kogo mordował, nie zapadła decyzja o eksumacji i godnym upamiętnieniu. To eufemizmy i puste słowa, które znikną jak tylko skończy się wojna - kończy Marek Tucholski.
Akcja "Kwiaty Wołynia" będzie trwała do 16 lipca.
Komentarze (0)