Trzy mecze, trzy zwycięstwa i tylko jedna stracona bramka. Dla wielu zawodników to były trzy pierwsze mecze w Ekstraklasie, dla niektórych powrót do ligi po pewnym rozbracie. Dziś jedynym zawodnikiem, który jest w drużynie Wisły Płock od spadku w sezonie 2022/23 jest Łukasz Sekulski.
W tamtym sezonie Wisła Płock też na początku była liderem, prowadzeni przez Pavola Stano Nafciarze wygrali cztery pierwsze mecze, w tym na wyjeździe z Lechem Poznań. Punkty Wiśle odebrała dopiero Pogoń Szczecin (2:2). Do końca roku Wisła punktowała jeszcze przyzwoicie, na święta Bożego Narodzenia piłkarze jechali po zwycięstwie z Cracovią (2:0), na 6. miejscu w tabeli z 28 punktami na koncie. Do wicelidera brakowało zaledwie 5 punktów, nad strefą spadkową było 12 punktów przewagi.
Zimą, ze względu na problemy finansowe, odeszło kilku zawodników - Anton Krywociuk, Davo i na końcu Damian Rasak. Do Wisły dołączyli nowi zawodnicy, ale nie odegrali praktycznie żadnej roli. Pole manewru Pavola Stano robiło się coraz mniejsze, przyszły kartki, kontuzje, spadki formy. Przysłowiowa kołderka okazała się za krótka.
Nie powtórzyć scenariusza
Mariusz Misiura zaczyna sezon w dokładnie w ten sam sposób. Co prawda Wisła Płock nie gra aż widowiskowo jak w pierwszych kolejkach sezonu 2022/23, ale mądrze punktuje swoich rywali. Nafciarze stracili tylko 1 bramkę, co jest najlepszym wynikiem w stawce. Zespół z Łukasiewicza 34 jest wciąż jedyną drużyną z kompletem zwycięstw i liderem. Trener Misiura jednak delikatnie tonuje nastroje. Wskazuje, że zespół ma swoją tożsamość, ale jednak na ławce brakuje rozwiązań.
- Już jedną lekcję dostaliśmy, po 9 kolejakch byliśmy liderem i spadliśmy z ligi. To wy mnie musicie mnie pouczać, żebyśmy nie bujali w obłokach. To 3 mecze, 9 punktów, a z 9 punktami nikt się nie utrzymał. Naprawdę twardo chodzimy po ziemi
- mówił trener Mariusz Misiura po meczu z Piastem Gliwice.
Szkoleniowiec zarówno w meczu z Rakowem Częstochowa, jak i Piastem Gliwice, bardzo późno dokonywał zmian. Pierwsza zmiana jest niejako wymuszona przez żółtą kartkę dla Ibana Salvadora (zmiana w 68. minucie). Na kolejne rotacje trener zdecydował się... po 80. minucie! Dopiero w 84. minucie na boisku zameldowali się Piotr Krawczyk i Krystian Pomorski, a 4 minuty później Fabian Hiszpański i Nemanja Mijusković. W Częstochowie było podobnie - w 64. minucie trener zmienił wahadłowego Bojana Nasticia (wszedł Aleksandre Kalandadze - nominalny stoper), a 2 pozostałe zmiany Mariusz Misiura przeprowadził dosłownie w ostatnich minutach - 88. W Częstochowie szkoleniowiec nie wykorzystał nawet limitu zmian.
Trener na konferencji tłumaczył, że nie chciał burzyć dobrze funkconującego organizmu, ale widać, że trwa poszukiwanie rozwiązań. Wisła Płock nadal bardzo potrzebuje zawodnika na lewym wahadle - póki co grają tam Kun i Nastić, ale to potrzeba chwili, a nie realne rozwiązanie.
Z urazem wciąż boryka się Amin Al-Hamawi i Giannis Narchos - widać, jak liczba wyborów na pozycji nr 9 się zmniejszyła. Wystarczy wspomnieć, że za Ibana Salvadora nie wszedł napastnik, a właśnie Kalandadze. Na ławce po prostu nie było zawodnika o pożądanej charakterystyce.
Nie ma drużyny, której nie będą trapiły urazy, w której nie pojawią się zawieszenia za żółte kartki (Salvador ma już 2 na koncie), w której zawodnicy nie będą mieli wahania formy. Gdyby zabrakło dziś Daniego Pacheco czy Dominika Kuna, pole manewru mocno się ogranicza. Zagrać może Krystian Pomorski, choć to zawodnik o innej charakterystyce, ale kto wejdzie na zmianę, jeśli będzie potrzebna?
Szczęśliwie Wisła Płock tylko raz goniła wynik i udało się to zrobić jeszcze do przerwy. Gdyby Nafciarzom przyszło wracać do meczu przy stanie 2:0 dla rywala nie widać na ławce narzędzi, które mogłyby pomóc to skonstruować. Trener na konferencjach prosi o "aktywność na rynku transferowym". Co prawda został jeszcze miesiąc - do 7 września można rejestrować nowych zawodników. To ryzyko, bo z każdym dniem okazji może być coraz więcej lub coraz mniej.
Komentarze (0)