reklama
reklama

Tomasz Marzec prezesem Wisły Płock jest ponad rok. - Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana [WYWIAD CZ. 1]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Miecznik

Tomasz Marzec prezesem Wisły Płock jest ponad rok. - Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana [WYWIAD CZ. 1]  - Zdjęcie główne

foto Tomasz Miecznik

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Kilka tygodni temu minął rok od momentu, w którym Tomasz Marzec zamienił fotel wiceprezesa na fotel prezesa Wisły Płock. Jaki był najtrudniejszy moment? Jak ocenia pracę nowych dyrektorów? Jak rozwija się dział marketingu? Odpowiedzi na te kilka innych pytań w pierwszej z dwóch części wywiadu.
reklama

Mija rok w fotelu prezesa. Jest tak, jak sobie wyobrażałeś czy coś jednak zaskoczyło?

Tomasz Marzec: Szybko minął ten rok. Nic mnie nie zaskoczyło. Mogłem się spodziewać problemów, z którymi trzeba się zmierzyć. Plany na początek kadencji na pewno się sprawdziły. Pracy jest bardzo dużo, bo nie jest łatwo jednoosobowo zarządzać taką firmą jak Wisła Płock. Mam nadzieję, że efekty moich działań są widoczne w każdym aspekcie: akademia, marketing i kierunek, w którym idzie pierwszy zespół. Zmiana Wisły Płock to długofalowy proces - żeby to była marka, a o klubie mówiono inaczej. Nie da się tego zrobić przez rok, ale perspektywa na pewno jest dobra. Zainteresowanie jest większe, dobrych opinii na temat zmian w klubie też przybywa. Budowa nowego obiektu to milowy krok w kwestii rozwoju klubu, musimy się do tego przygotować. Ogólnie jestem zadowolony. Jasne, były mniejsze czy większe niepowodzenia, ale to tylko napędza do wytężonej pracy i pchania Wisły Płock do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment tego roku?

Na pewno końcówka poprzedniego sezonu, wynik sportowy I zespołu. Wszystko dookoła szło w dobrym kierunku, ale na koniec wszyscy i tak będą mówić o wyniku pierwszego zespołu. Nie możemy sobie pozwolić na spadek ze Ekstraklasy. To dołowo całą sytuację, zadawaliśmy sobie pytania co mogliśmy zrobić lepiej, dlaczego wyniki są jakie są. To był moment głębszego zastanowienia, ale na całe szczęście pod koniec udało się wyjść na prostą.

Mówiąc o głębszym zastanowieniu masz na myśli rozmowę z doradcami i podjęcie decyzji o zwolnieniu Radosława Sobolewskiego? Trener kilka dni przed zwolnieniem zakomunikował, że tak czy inaczej po sezonie odchodzi z Wisły Płock. 

Poprzedni sezon był specyficzny, jeden zespół spadał z ligi. Nie chcieliśmy robić nerwowych ruchów. Może to, że spada jeden zespół, trochę nas uśpiło? Patrzyliśmy też na całokształt. Nie chcemy mieć łatki klubu, który zmienia szkoleniowców jak rękawiczki. Radosław Sobolewski miał dokończyć swoją misję, ale moment był krytyczny. Gdybyśmy nie zareagowali, w ostatnich meczach mogło być ciężko, a i tak nie było łatwo. Podjęcie tej decyzji to na pewno najtrudniejszy moment. Trzeba patrzeć także przez pryzmat finansowy, organizacyjny, bo to też są ważne rzeczy. Z perspektywy czasu uważam, że decyzja była potrzebna i dzięki niej przynajmniej w ostatniej kolejce mieliśmy spokojne głowy. 

Trener Sobolewski i dyrektor Jóźwiak to projekt odziedziczony, jeszcze po współpracy z prezesem Kruszewskim, ale trener Bartoszek i dyrektor Magdoń to już w 100 procentach twoje decyzje. 

Wielokrotnie słyszałem, że decyzje były podejmowane wspólnie, ale podział obowiązków był jasny. Prezes Kruszewski odpowiadał za sprawy sportowe, ja za sprawy organizacyjne Współpraca polega na tym, żeby nie kłaść sobie kłód pod nogi. Nie chcę też już wracać do zamierzchłych czasów, patrzmy w przyszłość. Za Pawła Magdonia i Macieja Bartoszka mogę brać 100-procentową odpowiedzialność, bo to moje wybory. 

Jak oceniasz 9 miesięcy pracy Pawła Magdonia?

Jestem zadowolony. Paweł musiał zmierzyć się z trochę inną rzeczywistością niż ta, w której dotychczas pracował. Inaczej pracuje się w niższych ligach, inaczej w Ekstraklasie. Dla mnie najważniejsze jest zaufanie. Nie ma czegoś takiego, że ktoś chce iść w innym kierunku. Postawiłem przed dyrektorem konkretne cele – co chcę zmienić w funkcjonowaniu zespołu czy podejścia do okienek transferowych. Musimy być gotowi z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, żeby nie łapać „odrzutów” z innych klubów. To realizujemy. Cały czas budujemy dział skautingu, akademie – to mnóstwo zmian.

Wszystkie te kwestie podlegają pod Pawła Magdonia, a na szczycie piramidy jest już tylko prezes. Tak trzeba rozumieć tę hierarchię?

Tak, odpowiedzialny za sprawy sportowe jest przede wszystkim dyrektor sportowy. Współpracujemy przy wspólnym projekcie Wisła Płock. Paweł jest bardzo zaangażowany w pracę akademii i II zespołu – kiedy tylko może, uczestnicy w treningach i meczach. To system naczyń połączonych. Widać, że czuje klimat piłki. Jestem zadowolony z pracy, ale nie mogę jeszcze powiedzieć, że wszystko jest robione na tip top. Trzeba ciągle pracować także nad sobą i widzę, że Paweł to robi. 

Jak dziś wygląda skauting Wisły Płock? Dotychczasowi dyrektorzy sportowi Wisły Płock nie mogli liczyć na zbyt duże wsparcie ludzi w terenie. Wszystko opierało się o platformy skautingowe, ale to nigdy nie zastąpi „dotknięcia” zawodnika na żywo. Pandemia wiele rzeczy utrudniła, ale od pewnego czasu większości restrykcji już nie ma. 

Ten dział zaczęliśmy rozwijać w grudniu, zaczęliśmy w zimowym okienku. Mieliśmy wyselekcjonowanych kilku zawodników. InStat to pierwsze sito – patrzymy na statystki, kończące się kontrakty, możliwości klubu. Dział skautingu w pierwszym etapie w ogóle nie zajmował się pierwszą drużyną – skupiliśmy się na pracy przy grupach młodzieżowych, choć zdarzało się, że po selekcji seniora prosiliśmy skautów o opinię. 

Dział w ostatnich miesiącach przeszedł metamorfozę. Mamy kilku skautów na umowie. Głównym założeniem jest wyszukiwanie jak najmłodszych zawodników, którzy trafią do klubu. Dołączyliśmy do tego Bartłomieja Sielewskiego, który ma wyszukiwać zawodników do 1. zespołu. Bartek jeździ po Polsce, obserwuje zawodników na żywo. Obserwujemy przede wszystkim Polaków, ale nie zamykamy się też na obcokrajowców.

Mówiłem o zimowym oknie – mieliśmy kilku wyselekcjonowanych zawodników, których na żywo oglądał dyrektor Magdoń. Tak jak redaktor wspomniał – zdarza się, że statystyki i materiał z InStata nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Obejrzenie zawodnika sprawia, że możemy popełnić mniej błędów, a to bardzo ważne. Chcemy być przygotowani na zapas, dlatego już trwa praca nad zimowym oknem. Nie będziemy zaskoczeni. Plan na przyszłość jest taki, żeby każdy zawodnik, który do nas trafia, był oglądany przez kilka osób – Bartka Sielewskiego, Pawła Magdonia czy mnie. Żeby to tak wyglądało, potrzebna jednak czasu. Musimy się tego nauczyć, tak dopiąć wszystkie formalne rzeczy i zbudować struktury, żeby było to wyglądało jak w lepszych klubach. Na pewno jesteśmy na dobrej drodze.

Jak Bartek Sielewski wpasował się w rolę dyrektora skautingu? To skok na głęboką wodę, bo przecież jeszcze kilka miesięcy był zawodnikiem pierwszej drużyny. Pojawiły się nawet głosy, np. znanego w środowisku Janekx89, że trochę za wcześnie. 

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Wielokrotnie mówiłem, że chcę żeby Bartek Sielewski został w klubie. Dostał także propozycję przedłużenia kontraktu, bo wiem, że w szatni czuł się dobrze, był też dobrze odbierany przez innych zawodników. Postanowił jednak zawiesił buty na kołku i zacząć robić coś innego. Rozmawialiśmy o tym, w czym czułby się najlepiej i co chce spróbować robić. Na tę chwilę dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków. Oprócz pracy dyrektora skautingu jest też ważną postacią w łączeniu obecnej szatni z trenerem, dyrektorem sportowym, ze mną. Ma naprawdę dużo obowiązków i czuje, że to ważny aspekt w życiu klubu. 

Bartek ma jeszcze jedno zadanie – obserwacja naszych wypożyczonych zawodników. W tym okienku bardzo dużo zawodników zostało wypożyczonych. Chcemy żeby czuli, że są dla nas ważni. To nie tak, że ich wypożyczyliśmy, bo ich tu nie chcemy. Bartek jest w kontakcie z nimi wszystkimi. Trzeba na to patrzeć tak, że to pierwsze grono, które powinno zostać przesiane pod względem skautingu – czy to już ten czas na szansę w pierwszym zespole?Oczekuję od Bartka sumiennej pracy pracy i wywiązywania się ze swoich obowiązków, za co będzie rozliczany.

Jak układa się współpraca z PKN ORLEN? Jest umowa na pierwszy zespół, ale boli brak porozumienia w sprawie finansowania akademii. 

Boli, to prawda. Skupiamy się na pierwszym zespole, a akademia jest traktowana po macoszemu. Z drugiej strony uważam, że może potrzebowaliśmy tego okresu. Pojawiały się różne informacje, czy to w płockich czy ogólnokrajowych mediach. Mam wrażenie, że obie strony dojrzewają do rozszerzenia współpracy. Jesteśmy po kolejnym spotkaniu ws. Wsparcia ORLENU naszej akademii i czuję, że idziemy w dobrym kierunku. Poznaliśmy oczekiwania sponsora. Staramy się rozwijać relację, którą mamy  do tej pory, ale tu też potrzeba czasu. To nie może być decyzja podjęta z dnia na dzień. Chcemy długofalowej współpracy, a nie takiej na zasadzie, że „tu są pieniądze, ale za rok się zwijamy”. Pokazujemy co udało się zrobić przez ostatni rok, bo chcemy, żeby sponsor był zadowolony ze współpracy. Przedstawiamy naszą wizję i wskazujemy co jeszcze możemy zrobić ze wsparciem ORLENU. Musimy patrzeć na całokształt. Powtórzę: ta współpraca dojrzewa i idzie w coraz lepszym kierunku.

Jak na tym polu sprawuje się Łukasz Pietrzak, który pod koniec roku objął funkcję dyrektora ds. sponsorów? 

Okres pandemii skomplikował wiele rzeczy.  Łukasz od początku odpowiadał za projekt Klubów Biznesu, który stworzyliśmy w lipcu 2020 roku. Zamysł programu był taki, żeby integrować środowisko biznesowe, ale ze względu na pandemię nie udało się wszystkiego zrobić. 

Przed dyrektorem zostały postawione konkretne cele do zrealizowania i zaręczam, że będzie z tego rozliczany. Widzimy, że umowy ze sponsorami są przedłużane, wrócił nawet stary sponsor. Idziemy w dobrym kierunku, ale nie ukrywam, że czeka nas wytężona praca w tym aspekcie, żeby to poszło szybciej do przodu. Perspektywa budowy stadionu sprawia, że łatwiej będzie pozyskać partnerów. Teraz jest bardzo trudno – ciężko zaoferować powierzchnię reklamową na placu budowy, który na dodatek co kilka tygodni się zmienia. To bardzo specyficzny okres. Łukasz od początku miał poznać dotychczasowych partnerów klubu, poznać oczekiwania i budować bazę kontaktów. Za chwilę przyjdzie weryfikacja jego działań czy to się sprawdza.

Zahaczmy jeszcze o dział marketingu, który akurat widać wszędzie. Kiedyś to były 3 osoby, teraz jest bodajże 7 czy 8. Pieniądze się znalazły, efekty widoczne są gołym okiem. 

Też zaczynałem w dziale marketingu i wiem, jak to wyglądało. Powiem wprost: jeśli chce się iść do przodu, to trzeba zainwestować w ludzi i ich pracę. Żeby cokolwiek zrobić, po prostu potrzebne są ręce. Mocno zainwestowaliśmy, bo to przyszłość. Dzięki akcjom działu marketingu zrzeszamy ludzi, którzy interesują się Wisły Płock. Chcemy zbudować społeczność wokół klubu – nie tylko pierwszej drużyny, ale też sekcją e-sportową, piłki kobiecej czy boksem. Chodzi o markę Wisły Płock. Dzięki temu zapełnimy stadion, bo to też wyzwanie. 

Sam wiesz, jak to wyglądało – zawsze jest coś do zrobienia, ale osób jest więcej, więc możemy sobie pozwolić na więcej. Są osoby odpowiedzialne za grafikę, social media, wideo. Każdy wie co ma robić. Nie wygląda to już tak, że jedna osoba robi zdjęcia, kręci film i do tego pisze tekst. 

To były dobre czasy! 

Bardzo pouczające. Wiemy, że nie możemy zostać w tyle. Każda dziedzina życia się rozwija. Firma musi iść za trendami i musieliśmy zrobić krok do przodu, bo w dłuższej perspektywie nie dało się tak funkcjonować. Ważna jest też atmosfera pracy – jeśli jedna osoba musi robić wszystko, to nie wpływa to dobrze na kreatywność. Postawiliśmy na otwartość, bo to pomoże też w innych dziedzinach. Łatwiej będzie pozyskać sponsora, jeśli będziemy mogli zaproponować mu niekonwencjonalne działania marketingowe. Tak samo łatwiej jest pozyskać zawodnika, kiedy będziemy mieli stadion. To wszystko jest połączone. Mam ogromny szacunek do pomysłów działu marketingu. Sam powiedziałeś, że widać że to poszło do przodu.

Film z Piotrem Tomasikiem w konwencji GTA to hit hitów, pokazywały go media na całym świecie – w Stanach Zjednoczonych czy Europie.

Któryś z hiszpańskich klubów skopiował ten pomysł, bodajże Betis Sevilla. To docenienie pracy. 

Wisła Płock wyznacza trendy.

Mam nadzieję że nie tylko w tym aspekcie. Mamy wiele pomysłów na dalszy rozwój. Pomysły pomysłami, realizacja to kolejny etap, ale musimy iść za ciosem. Wprowadzać kolejne narzędzia i budować społeczność. Powtórzę to: chcemy być otwarci na ludzi, żeby czuli, że Wisła Płock jest z nimi na dobre i na złe. Jeśli mówi o nas cały świat, to nie trzeba nic więcej. Napędza to nas do dalszej pracy. Cieszę się, że dział wygląda tak, jak wygląda. Każda z osób chce dziś przychodzić do pracy. To najważniejsze.

Będą podwyżki czy pieniądze lubią ciszę? Kibice domagają się wzrostu uposażenia osób odpowiedzialnych za ostatnie hity marketingowe.

Powiem tak: Wisła Płock docenia pracowników, którzy dobrze pracują.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama