Chorwacki golkiper nafciarzy doskonale spisywał się między słupkami, broniąc z pięćdziesięcioprocentową skutecznością. Ale na zablokowaniu dostępu do płockiej bramki tym razem jego popisy się nie zakończyły. W dziesiątej minucie zauważył, że Hubert Laurentino wyszedł zbyt daleko i zdecydował się na rzut przez całą długość boiska. Zdobyty w ten sposób gol dał nafciarzom remis 5:5.
Był to jeden z kluczowych momentów tego pojedynku, bo wcześniej Porto prowadziło już nawet 5:1. Wynik meczu otworzył wprawdzie Petar Nenadić, jednak później pięć razy z rzędu trafiali gospodarze. Portugalczykom wychodziło niemal wszystko i wydawało się, że będą oni trudni po powstrzymania.
Na szczęście trener Manolo Cadenas zareagował natychmiast, prosząc o regulaminową przerwę w grze. Efekt okazał się piorunujący. Kolejne osiem minut to osiem bramek zdobytych przez zawodników Wisły. Najefektowniejsza z nich była ta, którą zdobył Marin Sego.
Chociaż miejscowi zredukowali swój bramkowy deficyt do jednego oczka, jednak końcówka tej części gry należała do Polaków, którzy na przerwę schodzili z pięciobramkowym, jak najbardziej zasłużonym prowadzeniem.
Po zmianie stron nafciarze nie forsowali morderczego tempa, ale starali się grać bramka za bramkę. Taka taktyka pozwoliła im spokojnie kontrolować przebieg wydarzeń na placu gry, a jednocześnie nie angażować wszystkich sił. Co było o tyle istotne, że rewanżowy bój z FC Porto odbędzie się w Orlen Arenie już w czwartek 21 listopada. A w niedzielę 24 listopada nafciarze podejmować będą w swojej hali beniaminka PGNiG Superligi – KPR Legionowo.
Fantastyczne interwencje, obronione rzuty karne i zdobyta bramka – to dorobek Marina Sego, zdecydowanie najlepszego gracza wśród nafciarzy. Ale ciężko byłoby znaleźć zawodnika, który nie zasłużyłby na pochwałę po meczu w Porto.
Petar Nenadić tradycyjnie już nękał defensywę rywali rzutami z lewej strony i ze środka boiska. Ale zapędzał się także na prawą połówkę. Kamil Syprzak zdobył cztery gole, wywalczył kilka rzutów karnych i... trzykrotnie wędrował na ławkę kar, przez co skończył swój udział w meczu cztery minuty wcześniej, niż jego koledzy z zespołu. Nikola Eklemović wziął na siebie ciężar prowadzenia gry i wypadł w tej roli doskonale. Zapisał na swoim koncie tylko dwa gole, ale do tego dołożył całkiem sporo asyst.
Na osobne potraktowanie zasłużył Vedran Zrnić. Debiutujący w płockim zespole prawoskrzydłowy z Chorwacji zagrał tak, jakby był jednym z nafciarzy co najmniej od początku tego sezonu. Już po tym jednym meczu lista wątpiących w jego sportową klasę i przydatność do płockiej ekipy skurczyła się w znaczący sposób.
Nie można pominąć milczeniem kibiców Wisły. Licząca około 100 osób grupa przejechała niemal przez całą Europę, aby dopingować swój ulubiony zespół. I chwilami byli głośniejsi od dużo liczniejszych kibiców FC Porto. A po końcowej syrenie mieli powody do zadowolenia.
FC Porto Vitalis – Orlen Wisła Płock 20:24 (9:14)
Porto: Laurentino, Bravo – Duarte 4, Ferraz 6, Salina, Moreira 3, Davyes 3, Schubert, Martins 1, Spinola, H. Santos 3, Borges
Orlen Wisła: Sego 1, Wichary – Kwiatkowski, Nenadić 6, Ghionea 1, Syprzak 4, Lijewski 3, Eklemović 2, Nikcević 3, Milas, Zrnić 3, Toromanović, Wiśniewski 1
Fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock