Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski doczekał się własnych taśm. Minister został nagrany podczas narady z urzędnikami Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Stwierdza m.in., że "ktoś, kto przyszedł do ARMiR z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości, a chyba wszyscy jesteście z tej rekomendacji, ma być sprawny i lepszy od tych, których zastąpiliście". Zrugał obecnych, jak dodał, nie bez powodu. - Jesteśmy na etapie realnego zagrożenia wykorzystania środków publicznych.
Minister rolnictwa i rozwoju wsi, Jan Krzysztof Ardanowski na nagraniu upominał obecnych, że sytuacja jest poważna:
- Wymagania wobec ludzi PiS-u są dużo większe niż wobec tych, którzy byli kiedyś. Dlatego ja nie będę tolerował tej sytuacji, która była. Jeżeli ktoś sobie nie radzi, to go żaden miejscowy poseł, ani senator, ani wojewoda nie uratuje, chcę to bardzo wyraźnie podkreślić. To jest również przekazanie zdania premiera. Za chwilę podam parę szczegółów, które moim zdaniem muszą być natychmiast wyeliminowane, które blokują rozpatrywanie i szybkie przekazywanie środków dla rolników. My jesteśmy na etapie realnego zagrożenia wykorzystania środków publicznych.
Ardanowski: Żarty się skończyły
Taśma trwa ponad 20 minut. Minister powtarzał, że chodzi o opieszałość urzędników przy rozpatrywaniu wniosków o przyznanie unijnych dotacji, ponadto bałagan w Agencji to nie skutek działania poprzedników, ponieważ minęły 4 lata. Minister wypominał również, że "wielu" z obecnych kandyduje w wyborach parlamentarnych. - Życzę sukcesów, ale to nie może mieć żadnego negatywnego wpływu na pracę Agencji. Niech każdy się zdecyduje, czy chce politykę, czy pracować w instytucji państwowej.
Kolejny wątek dotyczył wynagrodzeń w ARMiR. - Wy zarabiacie bardzo dobrze, lepiej niż inni. Jeśli ktoś uważa, że mało, niech idzie do biznesu prywatnego i tam udowodni swoją przydatność - rugał podwładnych minister. Podkreślał, że od "znakomicie opłacanej" najwyższej kadry zarządczej wymaga się "umiejętności zarządczych".
- Czym zatem wytłumaczyć zaległości w obrabianiu wniosków od rolników, które przybierają monstrualny charakter? Już nie miesiące, a lata. Ludzie zapominają na co te wnioski poskładali. Czym to wytłumaczyć? I ciągłe wnioski kierownictwa Agencji o przedłużanie terminów. Kpina z rolników, którą wy realizujecie, przesyłając pisma, że trzeba następnych miesięcy na rozpatrzenie wniosku. (...) Skandalem jest to, że leżą tysiące wniosków na modernizację i nie są obrobione. To samo dotyczy wniosków na rolniczy handel detaliczny. Przyjęliście około 400 i żaden nie został rozpatrzony - kontynuował. - Cały czas podpieracie się opiniami prawnymi. Zero kompetencji, nie podejmuję żadnej decyzji, bo pod wszystkim ma się podpisać prawnik. To w takim razie tej instytucji wy nie jesteście potrzebni, prawnicy zostaną. Każdy boi się podjąć decyzję, bo może z tej decyzji trzeba będzie się kiedyś wytłumaczyć, więc wysyła się bzdurne pisemka o przedłużaniu terminów. (...) Ja nie chcę słyszeć od najważniejszych osób w państwie (...), że jeżdżą po Polsce i na spotkaniach z rolnikami jest jeden wielki lament na Agencję Restrukturyzacji, jedno wielkie narzekanie, jak opieszale, jak skostniale, jak biurokratycznie funkcjonuje ta instytucja. Albo to naprawicie, albo to będą naprawiali inni.
Dodał, że to "sytuacja kryzysowa', tym bardziej że "ciężkie zobowiązania wziął na siebie budżet państwa w zakresie wielkich programów społecznych
Nagranie upublicznił Krzysztof Tołwiński, rolnik z Podlasia i kandydat na posła z listy Konfederacji. Przekonywał, że otrzymał je pocztą od nieznanego mu urzędnika.
[YT]https://youtu.be/VfsakqSYQ_8[/YT]
Zgorzelski apeluje do ministra
W czwartek odbyła się konferencja prasowa posła Piotra Zgorzelskiego (PSL), która pierwotnie miała w całości dotyczyć nieco innego tematu. Poseł na początku postanowił odnieść się do taśmy z udziałem ministra rolnictwa i dyrektorów regionalnych oddziałów ARMiR.
- Słyszymy, że wypłata środków unijnych dla rolników jest bardzo mocno zagrożona i może to doprowadzić także do sytuacji, że te środki będą zwracane do Unii Europejskiej. Pan minister w bardzo mocnych słowach, a jednocześnie z troską, zwraca się do dyrektorów mówiąc, że przecież wszystkie osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie ARMiR, a jest to największa agencja w Unii Europejskiej, zatrudniająca 11 tys. osób, są z nadania Prawa i Sprawiedliwości. W jeszcze bardziej rozbrajający sposób martwi się, że ta sytuacja trwa już 4 lata i nie będzie można jej zwalić na poprzedników. Zatem chcemy zaapelować do pana ministra, ponieważ rolnicy to także przedsiębiorcy, to ludzie prowadzący gospodarstwa nie tylko produkujące rośliny, ale także prowadzące hodowle trzody chlewnej czy bydła. Oni w dużej mierze przyczyniają się do tego, że podatki, które wypracowują, trafiają do budżetu państwa. Okazuje się, że bardzo ważne programy z punktu widzenia modernizacji i rozwoju polskiej wsi są zagrożone. To niedopuszczalne! - podkreślał.
Miał też sugestię dla ministra: - Panie ministrze, mamy dla pana jedną dobrą radę: zamiast PiS-owców proszę zatrudniać fachowców. Samo nadanie polityczne nie gwarantuje merytorycznej pracy. A jak się okazuje zastoje w ARMiR są tak wielkie, że rolnicy mogą czuć się zaniepokojeni.
Ardanowski: Wszystko pod kontrolą
Również w czwartek minister Ardanowski potwierdził, że to jego głos słychać na taśmie.
- Ja, to co mówię, mówię zawsze publicznie i nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś nagrywa - powiedział.
Zaprzeczył, aby Polsce groziła utrata unijnych dotacji dla rolników. - Nie, na razie nie grozi. Na razie wszystko jest pod kontrolą, ale ja wolę dmuchać na zimne - dodał w rozmowie z dziennikarzem stacji TVN24.
Zapytany o to, czy obecna sytuacja wynika z opieszałości urzędników, odparł do dziennikarza: - A skąd pan wie, że była bezczynność urzędnicza? Przede wszystkim Agencja została bardzo mocno naprawiona po czasach rządów PSL-u i pana (byłego szefa agencji, Andrzeja) Grossa z naszego województwa. Gdyby nie determinacja (szefa agencji, Daniela) Obajtka jesienią, zimą 2015 roku, to ta Agencja by w ogóle nie funkcjonowała. Zastaliśmy Agencję powiązaną sznurkami - zaznaczył.
Jednocześnie przyznał, jak przekazała stacja TVN 24, że "pojawia się pewnego rodzaju opieszałość, zachowawczość ze strony urzędników ARiMR, którzy (...) wspierani przez prawników boją się podejmować decyzje, za którymi czekają rolnicy i inni beneficjenci". - W związku z tym na odprawie dyrektorów wojewódzkich i kierownictwa w Warszawie bardzo mocno przypomniałem, jaka jest rola Agencji, do czego została powołana i również bardzo precyzyjnie powiedziałem, że ocena Agencji zależy tylko i wyłącznie od jej efektywności - mówił minister. - Sytuacja, która zaczyna się wymykać z rąk, gdzie opieszałość i zbyt nadmiernie rozbudowane struktury w ARMiR powodują, że pobór tych środków przez beneficjentów, głównie przez rolników, jest utrudniony, każe podejmować działania zapobiegawcze i wyprzedzające, a nie czekać, że faktycznie będziemy tracić pieniądze - stwierdził.