- Napisaliście, że Płock ma niski potencjał obywatelski, jest niskie zainteresowanie tym, co dzieje się w mieście. A te dokumenty są opracowane dla nas, mieszkańców starówki, i za nasze pieniądze. Przy budżecie miliona złotych pewne rzeczy to miasto powinno robić, a nie mieszkańcy. To nie mowa nienawiści, tylko prawda - mówił w czwartek podczas sesji mieszkaniec starówki, Jerzy Skarżyński.
Na dzisiejszej sesji radni przyjęli "Plan adaptacji do zmian klimatu dla miasta Płocka do 2030 roku". Takie plany mogą przyjąć miasta powyżej 100 tys. mieszkańców, które chcą wziąć udział w nowatorskim projekcie Ministerstwa Środowiska. Celem jest ocena wrażliwości i podatności na zmiany klimatu i zaplanowanie działań adaptacyjnych, adekwatnych do zidentyfikowanych zagrożeń. Sporządzono także prognozę oddziaływania na środowisko. Konsorcjum, które przygotowało plan dla Płocka, wykonało taki dokument dla 44 miast. Przy okazji dzisiejszej dyskusji podczas sesji w auli Ratusza radny Mariusz Pogonowski zagadnął o Jar Brzeźnicy, czy stanie się bardziej użytkową przestrzenią dla mieszkańców Płocka.
- Mamy przygotowaną koncepcję - zapewnił go wiceprezydent Jacek Terebus. - Plan adaptacji do zmian klimatu umożliwi nam aplikowanie o środki do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Konkursy rozpoczynają się z początkiem marca.
Wyjaśniał, że uwzględniono wcześniejsze uwagi radnych, po których zwrócono się z pytaniami do ekspertów. Mówił także z jakiego powodu są tam odniesienia do stacji pomiarowej zanieczyszczeń powietrza w Radomiu. - Każde z miast, dla których sporządzono plany, miały przywołane stacje referencyjne. Odnosimy się do stacji badających tło miejskie, a ta na ul. Królowej Jadwigi jest stacją przemysłową, dopiero w 2013 r dołączoną do państwowego rejestru stacji, z których można brać autoryzowane wyniki. Stąd, skoro analizie poddano lata od 2013 do 2015 r, stacje uznano za niemiarodajną. Poprosiliśmy jednocześnie o wyniki, co by było, gdybyśmy jednak tę stację włączyli. Sprawdziliśmy stężenia średnioroczne dla zanieczyszczeń. Okazało się, że stacja referencyjna w Radomiu czy te w innych miast mają wyniki bardziej niekorzystne w zakresie zanieczyszczenia powietrza niż ta stacja przemysłowa. Dokument uwzględnia najbardziej niekorzystne wyniki.
O głos poprosił mieszkaniec starówki, Jerzy Skarżyński.
- Widzimy, co się dzieje w sferze zwariowanego klimatu. Jakby tak wycisnąć z tego dokumentu wodę, to by mało co zostało. To państwo będziecie musieli wydać z tego, co tam oszacowano, prawie 500 mln zł. Rocznie średnio do 2030 r. ok. 50 mln zł. A z tego, co słyszę, to przynajmniej w tym roku nie ma czegoś takiego zaplanowanego.
Stwierdził, że Płock miał bardzo dobry monitoring do 2001 r. włącznie, potem do 2009 r. - Mieszkam na starówce od wielu lat i obserwuję, co się dzieje ze skarpą - po czym zaczął czytać fragment dokumentacji geologiczno-inżynierskiej znajdującej się w Ratuszu. - Monitoring przemieszczeń reperów prowadzony jest nieregularnie. Ostatni rok pomiarów to 2001 r., a ten tekst powstał w 2008 r, to mniemam, że w międzyczasie nie było pomiarów.
Nawiązał do konsultacji społecznych, o których nie słyszał ani on, ani inny, obecny na sesji, płocczanin. - Poinformowano, że się odbyły. Nie wpłynęły żadne uwagi czy wnioski. Mam swoje źródła. Ponoć nikt nie przychodził. Dlaczego? Nie wiem. Z dokumentu wynika, że kilkakrotnie mówi się o dziedzictwie kulturowym, historii i starówce. Szczycimy się tym. Teraz chciałbym podziękować twórcom tego dokumentu. Na 164 zabytki na skarpie, 120 leży w strefie przykrawędziowej. Co to znaczy? Jak się nie daj panie ruszy skarpa, to mamy problem. Nie na miarę polską, ale europejską, bo ktoś zapyta co robiliście przez te lata, że Małachowianka poszła do Wisły kąpać się albo inne obiekty zabytkowe. Było spotkanie z prof. Kumorem zajmującym się geologią, tektoniką, posadowieniem budynków. Osobiście rozniosłem zaproszenia do 22 osób w ratuszu. Przyszły dwie ważne osoby. To pokazuje zainteresowanie władz miasta.
[ZT]19635[/ZT]
Dziękował wiceprezydentowi Piotrowi Dyśkiewiczowi za przeznaczenie środków na badania, które mają wykazać co się dzieje w rejonie kościoła na Górkach. - A dzieje się niedobrze. Mocniej zabezpieczony jest odcinek od Hotelu Starzyński do Piekarskiej 11, ale do Słoneczka tam miasto ma problem i tego nie udźwignie. Specjaliści twierdzą, że metr bieżący umocnienia skarpy to setki tys., jeśli nie miliony złotych. Czas powołać zespół interdyscyplinarny. Mówienie, że skarpa płocka jest umocniona na całym odcinku, jest po prostu nieprawdą. Umacnianie skończyło się tak mniej więcej w połowie Piekarskiej, reszta to kosmetyka. Uporządkowanie korony skarpy to nie umocnienie. W przypadku domu zaczyna się od fundamentów. A my od góry, żeby było ładnie dla spacerowiczów, którzy nie wiedzą, że ta skarpa cały czas jest w ruchu, czego dowodem są odczyty z 2009/2010 r. z fragmentu terenu uratowanego przez mieszkańców przed sprzedażą deweloperowi. Co ciekawa, kiedy ktoś chciał coś tam stawiać, przeszkód nie było, ale kiedy chodzi o bujaczki, śmietniczki, to okazuje się, że są ruchy masowe ziemi, trzeba umocnić skarpę, zrobić badania. Od wiosny 2018 r. dzieją się dziwne rzeczy z umocnionym już fragmentem skarpy na wysokości ul. Piekarskiej. Są bardzo niepokojące pęknięcia. Prof. Kumor powiedział, że najgorsze dla tego typu górotworów to wysoka temperatura, wysuszanie gruntu oraz deszcz. Nie wiadomo, skąd to się bierze, czy to efekt złego wykonania projektu, czy złego zaprojektowania.
Wiceprezydent Jacek Terebus odniósł się do słów Jerzego Skarżyńskiego. - Tak nisko bym tego dokumentu nie oceniał. Brak działań na skarpie, monitorowania... A my również mówimy o tym, że przy 80 proc. dofinansowaniu, 20 proc. wyniesie wkład miasta. Czyli to 100 mln, a ne 500. Tam są wpisane konkretne działania, o które chcemy wystąpić. Wydaje się, że to spacerniak, ale proszę pamiętać, że wbudowano ok. 40 pali długości 30 m., starając się zabezpieczyć nie tylko koronę, ale również zbocze skarpy. Nim powstanie plac zabaw przy Kazimierza Wielkiego, musimy dokonać zabezpieczenia terenu, zejść w dół. To spore pieniądze. Będziemy występować do wojewody o środki z funduszu osuwiskowego. Ale w pierwszej kolejności trzeba odprowadzić wodę i to jest przedmiotem naszej obserwacji i działań.