Zaskarżone orzeczenia sąd zmienia tylko w przypadku Łukasza R., którego skazuje na 25 lat więzienia i 7 lat pozbawienia praw obywatelskich. W przypadku pozostałych dwóch oskarżonych wyroki dożywotniego więzienia zostają podtrzymane
- mówił sędzia Sławomir Wlazło.
Żaden z nich nie zatrzymał tragicznego biegu zdarzeń
Kierując sprawę do ponownego rozpatrzenia, oskarżeni chcieli udowodnić, że nie działali z zamiarem pozbawienia swojej ofiary życia - ich celem miało być jedynie pozbawienie wolności, zastraszenie. Nikt jednak nie kupuje łopat ani worka z wapnem i nie kopie w ciemnym lesie dołu tylko po to, żeby kogoś przestraszyć. Oskarżeni wiedzieli, co się może stać i żaden z nich, choć mógł, nie zatrzymał tragicznego biegu zdarzeń
- uzasadniał sędzia referent.
"To nieprawda, oni nie chcieli go zabić!"
W tym momencie jego wywód przerwała obecna na sali matka jednego z oskarżonych.
To nieprawda, oni nie chcieli go zabić!
- niemal krzyknęła.
Proszę opuścić salę!
- natychmiast zareagował sędzia Wlazło.
Płączącą kobietę wyprowadził na zewnątrz jej mąż. Było widać, że obojgiem targają silne emocje.
Nawet nie zamknął samochodu
Rafał C. nie spodziewał się złych zamiarów ze strony znajomych, dlatego przywożąc im zamówioną pizzę, nawet nie zamknął samochodu, licząc, że zaraz do niego wróci. Nie wrócił
- kontynuował sędzia sprawozdawca.
Według sędziów, jeden z oskarżonych miał świetną możliwość, żeby przerwać ciąg zdarzeń: gdy na parkingu pod marketem budowlanym czekał na kolegów, którzy poszli po łopaty i wapno, a Rafał C. leżał związany w bagażniku auta. Konrad M. nic jednak nie zrobił. Poza tym zbrodnia nie zrobiła na żadnym z oskarżonych większego wrażenia, bo po wszystkim po prostu wrócili do zwykłych czynności.
Jeden z oskarżonych od początku współpracował ze śledczymi
Złagodzenie kary w przypadku jednego z oskarżonych zostało umotywowane jego współpracą ze śledczymi. To on wskazał im miejsce pogrzebania ciała 20-latka, poinformował też, że sprawców nie było dwóch, lecz trzech.
Sprawa jest o tyle druzgocąca, że dotyczy bardzo młodych ludzi. Sprawcy w dniu tragedii mieli 18, 19 i 24 lata, ich ofiara - 20. Do dramatycznych wydarzeń doszło 27 stycznia 2020 roku w Płocku. 20-latek pracował jako dostawca pizzy i tego dnia skończył już zmianę. Zamówienie złożyli jednak jeszcze jego koledzy, dlatego pojechał na ul. Urbanowo w Borowiczkach.
Najpierw zjedli pizzę, potem zaczęli bić Rafała
Śledczy ustalili, że oprawcy, czyli Konrad M., Łukasz R. i Kamil W., najpierw zjedli razem z Rafałem pizzę, po czym skrępowali młodego mężczyznę linką i wrzucili do bagażnika samochodu. Mieli go tak wozić przez kilka godzin.
Wreszcie pojechali do lasu w miejscowości Okalewo w powiecie rypińskim. Tam Rafał był podduszany i kaleczony nożem. Prawdopodobnie stracił przytomność, a oskarżeni uznali, że nie żyje. Wykopali dół, wrzucili do niego ciało, które przysypali wapnem i ziemią. Biegły z całą pewnością stwierdził, że chłopak żył w momencie zakopywania - w jego płucach stwierdzono cząsteczki ziemi i piasku.
"My chodzimy już tylko na cmentarz"
Po wszystkim wrócili do Płocka. Zostali zatrzymani już następnego dnia. W toku śledztwa ustalono, że wszystko dokładnie zaplanowali: przed spotkaniem z 20-latkiem zrobili zakupy w sklepie budowlanym - kupili m.in. łopaty, linkę i rękawiczki. Zostali skazani na dożywocie, wszyscy trzej skorzystali z prawa do apelacji.
Powodem, dla którego młodzi mężczyźni zabili swojego znajomego, miała być obawa przed złożeniem przez niego obciążających ich w innej sprawie zeznań.
Oni przynajmniej mają kogo odwiedzać, my chodzimy już tylko na cmentarz
- tak wyroki i zachowanie rodziców jednego z oskarżonych skomentowali bliscy zabitego Rafała.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.