reklama
reklama

Wrócił po ciężkiej kontuzji i strzelił zwycięską bramkę. Marcin Biernat: To była spontaniczna reakcja [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Miecznik

Wrócił po ciężkiej kontuzji i strzelił zwycięską bramkę. Marcin Biernat: To była spontaniczna reakcja [WYWIAD] - Zdjęcie główne

foto Tomasz Miecznik

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPo 178 dniach od zerwania mięśnia achillesa Marcin Biernat wrócił do gry. Stoper zagwarantował Wiśle Płock zwycięstwo z Górnikiem Łęczna, zdobywając bramkę w 94. minucie. O rehabilitacji, powrocie do sprawności i sytuacji w lidze rozmawiamy z bohaterem Nafciarzy.
reklama

Czy kontuzja to najgorsze co może spotkać sportowca?

Marcin Biernat: Myślę, że tak. Zwłaszcza tak poważna jak ta, którą ja miałem. To jedna z dwóch najpoważniejszych kontuzji jakie mogą spotkać piłkarza. Zerwanie ścięgna achillesa albo więzadeł w kolanie to kontuzje, które wykluczają z gry na kilka miesięcy. U mnie to było niecałe pół roku, ale optymalnie w przypadku zerwania achillesa trwa to 7-8 miesięcy.

Właśnie, wróciłeś dość szybko. Pamiętam jak robiłem research po twoim urazie, żeby dowiedzieć się o jakim czasie powrotu na boisko można mówić. Natrafiłem na przypadek Leonardo Spinazzoli, który wrócił po 11 miesiącach, gdzie opieka zdrowotna jest już na najwyższym z wysokich poziomów.

reklama

Ja też robiłem rozeznanie wśród kolegów, którzy borykali się z tym urazem. Wszyscy mówili o 7-8 miesiącach, a mimo tego czasu mówili, że achilles nadal doskwiera, jest sztywny. Dopiero po dłuższym czasie dochodzili do pełnej sprawności.

U mnie poszło sprawnie. Szybko zacząłem rehabilitację. Zerwałem achillesa w piątek wieczorem, w niedzielę już miałem zabieg, w poniedziałek wyszedłem ze szpitala w Łodzi, a w środę byłem na rehabilitacji. W czwartek zacząłem trening na siłowni, jeszcze z gipsem na nodze. Bardzo szybko ruszyłem. Kosztowało mnie to dużo pracy. Założyłem sobie taki czas i wyszło dobrze, tak jak oczekiwałem.

Jak zapamiętałeś moment urazu?

reklama

Chwilowe załamanie. Miałem dobry okres, z meczu na mecz wyglądało to u mnie coraz lepiej. Złapałem luz i w takim fajnym momencie przydarzył się uraz, bardzo poważny. Czytałem, że mogę wrócić do gry po roku, to byłby już kolejny sezon. Już od drugiego dnia zacząłem sobie układać w głowie, żeby się mentalnie do tego przygotować. Zdarzyła się taka sytuacja, nie cofniemy tego, nie ma sensu rozpatrywać co mogłem zrobić inaczej, odpuścić 1 czy 2 mecze, bo delikatnie odczuwałem tego achillesa. 

Słyszałem, że miałeś problemy z nogą już wcześniej. Rozmawiałeś o tym z trenerem, że jesteś w dobrym momencie, zaciśniesz zęby i zagrasz?

W zależności od intensywności treningu czułem achillesa raz bardziej, raz mniej. Wydaje mi się, że mój charakter i ambicja sportowca nie pozwoliła mi przy drobnym bólu rezygnować ze spotkania ligowego. Po prostu było mi szkoda. Nie było symptomów, które wskazywałyby na to, że nie powinienem zagrać w tym spotkaniu. Na tamtą chwilę ryzyko nie wydawało się tak duże.

reklama

Trening, mecze, to zawsze jest adrenalina. Rehabilitacja jest monotonna, codziennie ten sam schemat.

Szczególnie na początku. Było ciężko, bo to tylko praca na kozetce do momentu ściągnięcia gipsu. Było ciężko - postępy są małe, nie widać, że idzie się do przodu. Człowiek to sobie jeszcze wszystko układa w głowie. 

Później jest łatwiej - ściągnięcie gipsu, przejście do chodzenia w specjalnym bucie ortopedycznym, później ściągnięcie także tego buta. Głowa coraz bardziej odpoczywała. Każdy dzień przybliżał mnie do powrotu. Późniejszy etap był łatwiejszy.

Wszyscy w klubie wyczekiwali twojego powrotu, bo jak mówisz, miałeś dobry moment, byłeś ważnym ogniwem drużyny. Z drugiej strony często było słychać, że trzeba cię hamować, żebyś za szybko nie wrócił i nie spaprał nogi. 

To prawda, lekarz i rehabilitant mnie hamowali. Irytowałem się, zastanawiałem “czemu ktoś mnie hamuje, skoro czuję się dobrze?”. W zasadzie mógłbym robić więcej. Z perspektywy czasu jak na to popatrzę, to było to dobrze poprowadzone. Przy mojej gorącej głowie tonowali wszystko, pilnowali żebym nie wrócił za szybko. Odnowienie się urazu to byłaby bardzo ciężka sytuacja. Mogłoby się to wiązać, odpukać, z końcem kariery. Miał mnie kto tonować, a z drugiej strony starałem się robić coraz więcej. Finalnie dało to oczekiwany efekt w miarę szybkiego powrotu.

Jakby na to nie patrzeć, zyskałeś ogromną sympatię trybun, mimo iż zagrałeś dopiero w 8 meczach w barwach Wisły. Ta cieszynka po bramce z GKS-em Katowice to odruch czy zaplanowałeś to?

Nie, ciężko takie coś zaplanować. Przed spotkaniem wizualizuję sobie mecz. Wiem, że piłka mnie szuka, a ja potrafię się znaleźć i dobre dośrodkowanie potrafię wykończyć. Przy każdym stałym fragmencie idę po bramkę i mogę się spodziewać, że będzie, ale nie jestem w stanie tego założyć. Nie jestem też napastnikiem, który strzela 20 bramek w sezonie, więc trudno żebym coś szykował. To była spontaniczna reakcja. 94. minuta, ta bramka dała nam zwycięstwo w ważnym, ciężkim meczu. Górnik dobrze się pokazał. Nam te punkty były bardzo potrzebne, bo wskoczyliśmy do strefy barażowej.

Sympatia kibiców jest na pewno budująca. Napędza mnie do ciężkiej pracy i zostawiania serducha na boisku. Jeśli wiesz, że ktoś cię docenia i liczy na ciebie, to jeszcze bardziej człowieka motywuje.

Lepiej smakuje bramka czy wybicie piłki z linii bramkowej?

O kurczę, zależy. Ciężko to zero-jedynkowo porównać. Jeśli prowadzimy różnicą jednej bramki, a ja wybijam piłkę zmierzającą do bramki w 94. minucie, to oczywiście bardzo cieszy, bo to dobra interwencja. Z tego jestem rozliczany, to element pracy obrońcy. Bramki obrońcy to wartość dodana, więc mnie osobiście bramki jednak bardzo cieszą. Wychodząc na mecz zawsze chcę jednak zachować czyste konto, bo to podstawowy element mojej pracy.

Stałe fragmenty na treningu trenowane są pod ciebie?

Mamy różne warianty. Każdy ma swoją strefę poruszania się przy stałym fragmencie. Koledzym mają swoje zadanie i starają się je wykonać jak najlepiej. Każdy może strzelić bramkę.

Kilka bramek już w karierze strzeliłeś, ale w tym sezonie już pobiłeś rekord - 4 trafienia, a trochę grania jeszcze jest. 

Wcześniej miałem sezony z 3 trafieniami na koncie. Teraz faktycznie jest najwięcej. W poprzednich sezonach strzelałem po 2-3 bramki, a okazji miałem na 7,8,9. To kwestia pracy nad skutecznością i myślę, że kolejne bramki będą przychodziły.

Zagrałeś ponad 250 meczów w I lidze, a nigdy nie wystąpiłeś w Ekstraklasie. To dobry moment żeby się tam wedrzeć?

Na pewno, cały czas na to liczę. Nie czuję się stary, nie jestem wypalony, nie czuję się gorzej niż 4-5 lat temu. Piłka mnie nadal mnie cieszy, pasjonuje. Lubię to robić i z chęcią przychodzę na każdy trening i mecz. 

To nie tylko moje oczekiwania, ale też całego klubu i kibiców Wisły Płock.

Czy będziesz uważał, że kariera będzie niepełna, jeśli nie zagrasz w Ekstraklasie?

Kiedy byłem młodszy byłem cały czas ukierunkowany na Ekstraklasę. Były sygnały z różnych klubów i patrzyłem tylko jednotorowo. Jak w okienku nie udawało się przejść do Ekstraklasy, to frustrowałem się. Z czasem zacząłem podchodzić do tego spokojniej. Wykonuję swoją pracę. Jeśli będzie wystarczająco dobra, żeby się znaleźć w Ekstraklasie, to się w niej znajdę. Jeśli nie, to stwierdzę, że widocznie czegoś brakowało i tyle. Tak musiało być. Każdy ma dla siebie scenariusz przygotowany. Wiadomo, trzeba walczyć o cele, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Liczę, że uda się w tym sezonie, wierzę w to, ale to jest sport. Nie możemy niczego przewidzieć. 

O I lidze wiesz pewnie więcej, niż wielu dziennikarzy czy trenerów. Jak patrzysz na obecne rozgrywki? Wydaje się, że jest sporo drużyn o zbliżonym potencjale, a brakuje takiego bardzo wyrazistego lidera.

Rzeczywiście trochę już w tej lidze występuję. Sędziowie przewijają się ci sami. Z każdym mam normalne relacje, pogadamy, pośmiejemy się.

Zgadzam się. Już w zeszłym sezonie mówiło się, że I liga jest najmocniejsza w historii, a w tym jest chyba jeszcze mocniejsza. To widać chociażby po Bruk-Bet Termalice, która ma wysoki budżet, a ma 7 punktów straty do strefy barażowej, a to bardzo dużo. Jest dużo klubów, które mają wysoki budżet, dobrą kadrę i aspiracje walki o Ekstraklasę. Miejsca są tylko 3. 

Jak się czujesz w Płocku?

Bardzo dobrze. Mieszka mi się fajnie. Ludzie są otwarci. Czasami jest po prostu tak, że przeprowadzasz się do pewnego miejsca i od razu ci pasuje. Miasto, klub, cała otoczka - wszystko jest okej.

Będzie awans w tym sezonie?

Wierzę, że tak

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama