Przed południem w dyżurce strażników miejskich zadzwonił telefon. Okazało się, że psina utknęła w niezabezpieczonej studzience kanalizacyjnej na głębokości dwóch metrów. Na miejsce wysłano patrol.
O poniedziałkowej akcji poinformowała nas rzeczniczka płockich minicypalnych, Jolanta Głowacka. Jeden z przechodniów wypatrzył pieska, który utknął w studzience kanalizacyjnej bez włazu w rejonie ul. Górnej. Powiadomił o tym Straż Miejską o godzinie 10.35.
- Posesja była niezamieszkała, furtka otwarta, na dole w domku jednorodzinnym wybite szyby - mówi nam Głowacka. - Studzienka znajdowała się blisko ogrodzenia. Nie wiemy, czy piesek wpadł sam, czy ktoś go do niej wrzucił. Na szyi nie miał obroży.
Patrol znalazł skulonego psa, ułożonego tuż przy ściance. - Na widok strażników już nie skomlał - dodaje Głowacka. Szybko się jednak okazało, że strażnicy nie poradzą sobie bez odpowiednich narzędzi. Powiadomiono Centrum Zarządzania Kryzysowego, które z kolei wezwało Straż Pożarną. Dyżurny SM zadzwonił również do schroniska, aby wystraszonego całą sytuacją psa oddać w fachowe ręce. Cała akcja przebiegła bardzo sprawnie i szybko.
Piesek trafił do schroniska. Ma się całkiem dobrze, na pierwszy rzut oka nie odniósł żadnych obrażeń. – A to wszystko dzięki osobie, która nie przeszła obojętnie obok cierpienia zwierzęcia – gratuluje rzeczniczka. Dorzuca: - Spróbujemy znaleźć wlaściciela, aby zabezpieczył studzienkę. Przecież równie dobrze do wnątrza mogło wpaść dziecko.
Fot. SM