Lokatorzy Międzyzakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej “Chemik” nie są zadowoleni z władz od wielu lat. Do zasobów spółdzielni należy ok. 20 bloków na Podolszycach Południe i kilka przy ul. Padlewskiego i 3 maja. Łącznie to kilka tysięcy osób.
W przeszłości były podejmowane próby walki z prezesem Włodzimierzem Obidzińskim - bezskutecznie. Rozdrobnione siły opozycjonistów nie miały szans w starciu ze sprawną machiną spółdzielni. Prezes rządzi spółdzielnią od 2003 roku.
W ostatnich latach się to zmieniło, ale nastała pandemia Covid-19. Wprowadzone przepisy zezwalały na przedłużenie kadencji rad nadzorczych. Pandemia jednak minęła i w 2023 roku w “Chemiku” musiały odbyć się wybory do rady nadzorczej spółdzielni. Opozycja się przygotowała, zwarła szyki, zgłosiła swoich 15 kandydatów. Rozpoczęła się walka.
Pierwsze Walne Zgromadzenie
Władze “Chemika” zastosowały manewr rozbicia walnego zgromadzenia spółdzielców na aż 12 różnych części - miały się odbywać od czerwca do września. To jak najbardziej legalne, choć można to w łatwy sposób załatwić na raz, wynamując większą salę.
Pierwsze walne zgromadzenie spółdzielców, jak się okazuje ostatnie, odbyło się w piątek 23 czerwca. W niewielkiej sali “Chemika” przy ul. Czwartaków obrady trwały do późnego wieczora. Kandydaci opozycji otrzymali po ok. 65 głosów, kandydaci prezesa ok. 20. Powiał wiatr zmian, ale stało się coś nieoczekiwanego.
Kiedy 10 lipca spółdzielcy przyszli na kolejną część zebrania, na drzwiach spółdzieli zastali tylko kartkę. Władze spółdzielni postanowiły odwołać pozostałych 11 części walnego zgromadzenia.
- Takiego przepisu nie ma w żadnej ustawie obowiązującej w tym kraju. Trwającego Walnego Zgromadzenia Spółdzielców nie można ot tak odwołać, to bezprawie - mówi Jankowski.
Przez kilka kolejnych dni spółdzielcy spotykali się na niewielkim placu pomiędzy siedzibą “Chemika” a Szkołą Podstawową nr 22. Raz nawet obok zgromadzonych przejechał prezes Obidziński, specjalnie dodając gazu na niewielkiej drodze osiedlowej.
Mieszkańcy się organizują, przekazują sobie informacje, ale też się irytują. Bo w takiej sytuacji można coś zrobić, ale jest to bardzo trudne i żmudne. W trakcie spotkań zbierali też podpisy w celu zwołania Nadzwyczajnego Zgromadzenia Spółdzielców. To akurat przewiduje prawo, wystarczy podpisy 10% spółdzielców. Zgromadzono nawet więcej, złożono je w spółdzielni. I co?
- Nic - odpowiada krótko Emil Jabłoński.
Wybory pisemne
Władze spółdzielni zarządziły wybory rady nadzorczej w sposób pisemny. Chętni spółdzielcy powinni udać się do notariuszy i tam oddać swój głos.
- Sęk w tym, że takiego rozwiązania nie przewiduje żadna ustawa, ani statut spółdzielni. Po prostu czegoś takiego nie ma. To pogwałcenie statutu w kilku punktach, choćby w tym, że wybór komisji mandatowo-skrutacyjnej w czasie walnego zgromadzenia powinien być jawny, a u notariusza pilnuje tego 3 pracowników spółdzielni - mówi Jabłoński. - Statut przewiduje też, że każdy spółdzielca w czasie walnego zgromadzenia może zadać pytanie. W siedzibie spółdzielni nie da się tego zrobić. Prezes jest albo na zwolnieniu albo w delegacji, księgowej też zazwyczaj nie ma. Pozostali pracownicy odpowiadają najczęściej “nie wiem”.
Samo głosowanie nie jest największym skandalem, o jakim mówi opozycja. W dniu rozpoczęcia głosowania okazało się, że… kandydatów opozycji nie ma liście!
- Poprawnie zgłosiliśmy 14 kandydatów, zgodnie ze statutem. Wszystko sprawdził prawnik. Mamy potwierdzenie na dokumentach, że wpłynęły w terminie. Dlaczego spółdzielnia ich nie uwzględniła? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie - rozkłada ręce Jabłoński. - Wybory zaczęły się o 14:00. Jeden ze zgłoszonych kandydatów kilka minut po 14:00 pojechał do siedziby spółdzielni by wyjaśnić tę sprawę, bo może doszło do nieporozumienia. Okazało się, że tego dnia spółdzielnia była wyjątkowo zamknięta od godz. 14:00. Do dnia dzisiejszego odpowiedź na to pytanie owiane jest tajemnicą...
Opozycja nie zamierza jednak odpuścić.
- Podjęliśmy szereg działań prawnych, które mają na celu m. in. wyegzekwowanie prawidłowego przeprowadzenia wyborów w spółdzielni. Mamy świadomość, że musimy uzbroić się w cierpliwość ale wiemy, że dopniemy swego. Mamy sporo zaplanowane i zamierzamy wrzucić kolejny bieg - mówi Jankowski.
Jak mówi, prezes cały czas był w delegacji. Kiedy 5 października odwiedziliśmy spółdzielnię by przekazać pytania na piśmie usłyszeliśmy, że prezes jest na zwolnieniu lekarskim. Do 25 października odpowiedzi nie wpłynęły na naszą skrzynkę mailową. W dniu publikacji wielokrotnie dzwoniliśmy do sekretariatu spółdzielni, ale cały czas otrzymywaliśmy informację, że prezes jest na spotkaniu.
Prezes Obidziński nigdy nie odpowiedział na naszą prośbę o rozmowę.
Na dowód pokazujemy listę pytań, jaką 5 października złożyliśmy w spółdzielni. W siedzibie spółdzielni została jedna kopia - u góry widać pieczątkę "Chemika".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.