reklama

Wiemy,czemu zginął. Nie wiemy jak [FOTO]

Opublikowano:
Autor:

Wiemy,czemu zginął. Nie wiemy jak [FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDariusz Stolarski był w posiadaniu dokumentów w sprawie, która kilka lat później nazwana została aferą paliwową. To przyczyna jego śmierci?

Dariusz Stolarski był w posiadaniu dokumentów w sprawie, która kilka lat później nazwana została aferą paliwową. To przyczyna jego śmierci?

Tę sensacyjną tezę wysunął Jacek Pawłowicz podczas odbywającej się w ratuszowej auli konferencji poświęconej 20. rocznicy śmierci Dariusza Stolarskiego. Znany historyk z Instytutu Pamięci Narodowej wystąpił na konferencji w podwójnej roli. Nie tylko jako przedstawiciel instytucji odkrywającej kulisy działalności PRL-owskich służb specjalnych i inwigilowania przez nie działaczy opozycji, ale również jako przyjaciel Darka.

- Spotkaliśmy się we czwórkę bodaj w 1987 roku - opowiadał. - Darek mówił wówczas, że zostanie ministrem sprawiedliwości, żeby rozliczyć wszystkich ubeków. Ktoś dodał, że chce być naczelnikiem płockiego więzienia, w którym, posadzi się wszystkich bolszewików. A ja zapowiedziałem, że to wszystko opiszę. Darka nie ma wśród nas, jeden z tej czwórki jest ciężko chory, inny zaszył się w swojej prywatności. A ja faktycznie opisuję to wszystko.

Jacek Pawłowicz przypomniał, że Dariusz Stolarski pojawił się w życiu politycznym Płocka w ciężkim okresie. Był 1985 rok, a opozycja w naszym mieście została bardzo brutalnie zdławiona. I wtedy właśnie zaczął działać człowiek o niebywałej fantazji, ale jeszcze większej woli walki o wolną Polskę.

Historyk IPN-u wspomniał również o obecnym w ratuszowej auli Krzysztofie Kowalskim, bliskim przyjacielu Darka, który przez represje aparatu bezpieczeństwa stracił zdrowie. Opowiadał o jego biciu podczas wielokrotnych zatrzymań i o próbie „wsadzenia przez zamknięte drzwi do szafy pancernej”. Krzysztof Kowalski od wielu lat jest na rencie płaconej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.

Afera paliwowa. To dlatego musiał zginąć?

– Kiedy w Płocku zaczęła się odradzać Solidarność, bezpieka próbowała umocować w niej swoją agenturę. Dlatego wielu ludzi, którzy tworzyli w 1980 r. płockie struktury związku, wycofało się wówczas z niego – wspominał Jacek Pawłowicz. – Później trzeba było stanąć przed kolejnym trudnym wyborem – opowiedzieć się za okrągłym stołem czy przeciwko niemu. Darek stał się jednym z jego przeciwników. I wkrótce zaczął tworzyć płockie struktury Polskiej Partii Niepodległościowej. Jakiś czas później wstąpił do Konfederacji Polski Niepodległej, zostając szefem jej płockiego biura.

Dariusz Stolarski zaczął szukać informacji o nieprawidłowościach w naszym życiu publicznym. I trafił na ślady kilku bardzo poważnych spraw. – Spotkaliśmy się dwa dni przed jego śmiercią. Był smutny, wyraźnie przygaszony. Powiedział, że ma dla mnie materiały, które staną się prawdziwą bombą. Musiałem wyjechać, więc umówiliśmy się na spotkanie po moim powrocie – mówił Jacek Pawłowicz. – Niestety, nie zdążył mi przekazać tego, co zebrał. A były to najprawdopodobniej pierwsze dowody na istnienie sprawy, która została nagłośniona dopiero kilka lat później jako afera paliwowa. Po śmierci Darka w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach zginęła cała zawartość jego szafy pancernej.

Znaleziony na przystanku. Mój syn był zdrowy...

Równie niejasne jak przyczyny są okoliczności jego śmierci - wiadomo, że został odnaleziony martwy na przystanku autobusowym na Podolszycach. Na głowie miał ranę po uderzeniu, ale z wyników sekcji zwłok wynikało, że przyczyną zgonu był zawał serca. – Mój syn był zawsze bardzo zdrowy i sprawny fizycznie – wspominał Piotr Stolarski, ojciec Darka. – Przez wiele lat uprawiał kajakarstwo i lekkoatletykę. Zaliczył kilka startów w maratonach, zdobywając Górską Odznakę Turystyczną, przeszedł po górach ponad 300 km. Taki człowiek nie mógł umrzeć po prostu na zawał serca.

Rymanowski: Byłem federastą i hutasem, to powód do dumy

Dariusz Stolarski kojarzony jest przede wszystkim z Federacją Młodzieży Walczącej, dlatego na konferencję zaproszeni zostali działacze FMW ze Szczecina, Warszawy i Krakowa. To ostatnie miasto reprezentował doskonale znany z telewizji dziennikarz Bogdan Rymanowski. – Byłem „federastą” i „hutasem”, ale wcale się tego nie wypieram i nie wstydzę. Przeciwnie, uważam to za powód do dumy – mówił Bogdan Rymanowski. – Paradoksalnie wdzięczy jestem generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu, że zafundował nam wielką szkołę charakterów.

Tomasz Roguski, który reprezentował środowisko warszawskie, powiedział, że Federacja Młodzieży Walczącej powstała w oparciu o trzy fundamenty – sierpień 1980 roku, dawną Solidarność, która była jedynym ruchem na świecie skupiającym ponad 10 milionów ludzi oraz na przekonaniu, że niepodległość nikomu nie została dana raz na zawsze, ale wciąż należy o nią walczyć. – Brzmi to dzisiaj patetycznie i trochę podręcznikowo, ale dla mnie była to rzeczywistość i codzienność – mówił Tomasz Roguski.

Szczecinianie Wojciech Woźniak i Robert Naklicki mówili, że początkiem FMW w ich mieście stała się pielgrzymka diecezjalna do Częstochowy. Tam właśnie spotkali się młodzi ludzie o zbliżonych do siebie poglądach na wolną Polskę. I zaczęli działać. – Komuniści myśleli, że przenosząc ludzi z ich rodzinnych stron na ziemie odzyskane, stworzą z nich idealnych „ludzi radzieckich” – wyznał Robert Naklicki. – Stało się jednak inaczej. Pamiętamy przecież strajk w 1970 roku i sierpień 1980. A my, jako dzieci uczestników tych wydarzeń, staliśmy się również spadkobiercami idei naszych rodziców.

Robert Naklicki mówił również o tym, jak wielu młodym ludziom bezpieka złamała życie, doprowadzając do relegowania ich ze szkół, utrudniając czy wręcz uniemożliwiając naukę.

Za odmowę przysięgi wojskowej miał posłuch za kratami


Wojciech Woźniak opowiadał o tym, jak wyglądało życie więźnia politycznego. Sam skazany na dwa lata i trzy miesiące za odmowę składania przysięgi wojskowej według ówczesnej jej formuły, odsiedział dziewięć miesięcy. Był jedynym „politycznym” wśród kryminalistów, ale cieszył się wśród nich względnym szacunkiem. – Przynajmniej mogli być pewni, że nie będę donosił – wspominał Wojciech Woźniak.

Mariusz Nosarzewki, przyjaciel Darka Stolarskiego, pomysłodawca obchodów 20-lecia jego śmierci, nie ukrywał zadowolenia z przebiegu uroczystości. - Cieszę się, że ratuszowa aula do ostatniego miejsca zapełniła się nie tylko zaproszonymi przez nas gośćmi – mówił Mariusz Nosarzewski. – Są również przedstawiciele Jagiellonki i szkoły, którą kończył Darek, czyli Elektryka.

Zanim rozpoczęła się konferencja w auli UMP, jej uczestnicy zebrali się pod tablicą upamiętniającą Dariusza Stolarskiego, składając pod nią wiązanki, wieńce oraz zapalając znicze. W sobotę odbędzie się dalsza część uroczystości – złożenie kwiatów i wieńców na grobie Darka oraz przy upamiętniającej go tablicy, Msza święta za ojczyznę oraz koncert piosenek Jacka Kaczmarskiego.

Fot. Jan Waćkowski i Tomasz Paszkiewicz/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE