Na godz. 15 politycy PO zaprosili do Orlen Areny konkurentów z trzech partii, którzy mają listy do Sejmu i Senatu: PSL, PiS i SLD. Zorganizowanie dyskusji z udziałem "jedynek" z list zapowiedzieli w ubiegłym tygodniu, ale zaproszenia wysłali w poniedziałek, dwa dni przed słownym starciem.
W hali zjawili się Julia Pitera i Eryk Smulewicz, "jedynki" z PO oraz z PSL: Aleksander Sopliński (2.) i Piotr Zgorzelski (3.). Był też Adam Struzik z PSL, kandydujący w Warszawie z miejsca... 40. Nie było nr 1 na liście do sejmu Waldemara Pawlaka, który miał spotkanie w Siedlcach i numeru 1 do senatu z PSL – senatora Michała Boszko, który wyjechał do Warszawy.
Jak mówili obecni politycy, już we wtorek numer jeden na liście kandydatów SLD do sejmu Krzysztof Gawkowski zaznaczył, że nie będzie go na debacie, gdyż jedzie do sejmu. Paweł Deresz (jedynka do Senatu z SLD) miał spotkać się z wyborcami w Żyrardowie, a poseł Wojciech Jasiński (1 w PiS) - w Ciechanowie. Na wstępie Julia Pitera zaznaczyła, że organizatorzy debaty, czyli Komitet Wyborczy PO, sprawdzili, czy rzeczywiście wielcy nieobecni byli w miejscach, które wskazali. - Zrobiliśmy to za pomocą naszych ludzi, pytaliśmy też w lokalnych mediach - tłumaczyła Pitera.- W sejmie nie było Krzysztofa Gawkowskiego, dziś obradowała tylko komisja zdrowia, a do niej pan Gawkowski nie należy. Podobnie nikt nie słyszał, by dziś w Ciechanowie miał być poseł Jasiński, a w Żyrardowie Paweł Deresz. Wielka szkoda, że nie ma tu pana Jasińskiego, może bym się dowiedziała, dlaczego za czasów poprzedniego rządu, gdy był ministrem skarbu, wykreślono z planów Północną Obwodnicę Płocka.
Na sali zapanowała lekka konsternacja, bo zanim rozpoczęła się debata, politycy zarzucili rywalom kłamstwo. I to tak naprawdę była najważniejsza sprawa na tej minidebacie, bo jak można nazwać pogawędkę przedstawicieli dwóch partii, będących w rządowej koalicji?
-Ale kto tu kłamie i dlaczego? - zastanawiali się dziennikarze, zajadając krówki z napisem "Eryk Smulewicz, senator RP". Zrobiliśmy więc swój własny rekonesans w sprawie nieprawdziwości lub prawdziwości słów uczestników debaty co do przyczyn nieobecności w Orlen Arenie i… nie pokrywa się on z ustaleniami kandydatów PO do parlamentu.
Gdy dzwoniliśmy po godz. 16 do jedynki na listach PiS, czyli posła Wojciecha Jasińskiego, właśnie był w drodze do Ciechanowa. – To już się ta wielka debata skończyła? – poseł nie krył zdziwienia. – Zrezygnowałem z udziału, bo przecież niepoważne byłoby, gdybym wyszedł po chwili, tłumacząc, że mam spotkanie w Ciechanowie!
W jeszcze większe osłupienie wprawiło Jasińskiego pytanie, czy rzeczywiście ma dziś spotkanie w innym mieście, bo – jak sugerowali kandydaci PO – był to jedynie cwany wykręt. – To proszę sobie sprawdzić w ciechanowskim Cechu Rzemiosł Różnych, przecież to wszystko jest do sprawdzenia! – zirytował się Jasiński. – Poza tym ja naprawdę nie muszę wymyślać wymówek i kłamać, stać by mnie było na to, żeby powiedzieć: „nie zamierzam uczestniczyć w cyrkach Platformy”!
Zły jak pieprz za te insynuacje był także Krzysztof Gawkowski, jedynka na listach lewicy w naszym okręgu. – To śmieszne, przecież wszystko można sprawdzić w kancelarii sejmowej, od ok. 14.30 byłem już w sejmie, przed chwilą wróciłem! – denerwuje się kandydat SLD i na potwierdzenie cytuje zaproszenie podpisane przez marszałka sejmu. – Do 16.00 miałem spotkanie z delegacją konstytucjonalistów tunezyjskich, to łatwo sprawdzić!
Kandydat SLD na senatora Paweł Deresz również nie przyjechał do Płocka. Jednak nie dlatego, że miał spotkanie w Żyrardowie, ale ponieważ w tym czasie przebywał w Radomiu. – Pierwsza rzecz, którą chcę mocno podkreślić : ja nie dostałem żadnego zaproszenia, przynajmniej imiennie i na swoją skrzynkę mailową! – mówił nam Deresz. – W poniedziałek o godzinie 15.39 zaproszenie na debatę dostał Arkadiusz Iwaniak. Odpisał, że dziękujemy za zaproszenie, ale dziwi nas niezrozumiały pośpiech i jednostronne wyznaczenie tak terminu , miejsca jak i tematyki spotkania, co stoi w sprzeczności z powszechnie przyjętą praktyką. I że tak ja, jak i pan Gawkowski mamy w tym czasie zaplanowane inne spotkania.
Jak mówił nam kandydat SLD, sam w czasie trwania debaty w Orlen Arenie był w Radomiu, gdzie przygotowuje wydanie własnej gazety. – Po pierwsze więc, nikt mnie nie zapraszał, a to zaproszenie, które otrzymał pan Iwaniak było po prostu niestosowne, lekceważące i wpłynęło do nas dużo za późno (naprawdę mamy zapełniony kalendarz przed wyborami!), po drugie, nawet gdybym je dostał w jakiejś dopuszczalnej formie, i tak nie mógłbym przyjechać – podkreślał Deresz. - Bardziej zależy mi na wydaniu gazety niż na rozmowie z panią Piterą czy panem Smulewiczem na narzucony przez nich jednostronnie temat. Zwłaszcza jeśli wyrażają wobec nas zupełny brak szacunku. I w ogóle co to ma być za sprawdzanie, co robimy i gdzie?! To przecież wyłącznie nasza sprawa!
Marek Martynowski, kandydat PiS na listach do senatu, także nie stawił się dziś w Orlen Arenie, choć liderzy PO deklarowali, że do debaty zaprosili również kandydatów na senatorów. Dlaczego radny sejmiku mazowieckiego nie chciał podebatować? Po prostu nie dostałem żadnego zaproszenia, o całej sprawie dowiedziałem się z mediów, chociaż zarówno mój adres mailowy, jak i numer telefonu są wszędzie dostępne! – odpowiada Martynowski. - Poza tym nie jestem przekonany, czy komukolwiek poza Platformą odpowiada taka formuła debaty. Zamiast ustalić jasne zasady między sztabami, wszystko zostało narzucone przez PO: czas i miejsce spotkania, tematyka związana z pozyskiwaniem i wykorzystaniem funduszy unijnych.