Na korytarzu Jagiellonki stoją maturzyści, którzy przed chwilą zakończyli pisanie pierwszego egzaminu. Nie widać po nich jakichkolwiek oznak zdenerwowania. Panuje luźna atmosfera, co chwilę słychać rozlegające śmiechy. – Bardzo przyjemnie było – mówi mi pierwsza napotkana dziewczyna. Stresu nie czuła, ale zagadnięta o pytania, kompletnie nie potrafiła sobie przypomnieć szczegółów tekstu z dołączonymi do niego pytaniami.
- Był o miłości – i tyle zdołałam się od niej dowiedzieć.
Zagaduję więc chłopaka w szarym garniturze. - Nie zrozumiałam tego tekstu o miłości - odpowiada. - Ciężko było mi wychwycić jego sens. Poruszał jakieś aspekty biologiczne – widać, że nie jest pewien, jak poradził sobie właśnie na tej części egzaminu. – Ale w sumie, to łatwo było – informuje mnie, zbijając lekko z tropu.
– Łatwe? – nie dowierza jego koleżanka stojąca obok. – Nie! Absolutnie nie! – wykrzykuje w moją stronę.
- Tylko "Wesele" i "Potop" przeczytałem i akurat to trafiłem – mówi z rozbawieniem w głosie maturzysta. – Moje modlitwy zostały wysłuchane – kontynuuje, zwracając się lekko w stronę koleżanki.
– A moje nie – odpowiada mu poważnie dziewczyna.
Podchodzę do grupy licealistek, które odpoczywają na ławce, aby przybliżyły mi szczegóły tegorocznych zagadnień. - W „Potopie” Sienkiewicza omawialiśmy zachowanie Andrzeja Kmicica podczas spotkania z księciem Bogusławem – słyszę od jednej z nich.– W kolejnym temacie proszono o przedstawienie poglądów na temat poezji narodowej – odpowiadają niemalże zgodnym chórem.
- Musieliśmy opisać stanowiska bohaterów „Wesela” Wyspiańskiego wobec możliwości wybuchu powstania. Taki sąd na temat Polaków dokonany przez gospodarza i poetę – widzę ich lekkie niezadowolenie.
– Dobrane fragmenty były beznadziejne – dopowiada brunetka, która doszła do ławki jako ostatnia. Ale akurat po niej widać, że stres nadal nie odpuścił.
Jakie przedmioty dodatkowe zamierzają zdawać? Najczęstszym wyborem okazała się biologia, na drugim miejscu uplasowała geografia. Z języków nowożytnych królował angielski, ale sporym wzięciem cieszy się także francuski. Teraz czeka ich obowiązkowy egzamin pisemny z matematyki, a jak sami przyznają, łatwo nie będzie. Nauczyciele pozostają konsekwentni i nie pomagają zdającym.
W dodatku podczas dzisiejszego egzaminu początkowo zrobiło się głośno z powodu małego pasażera na gapę. U jednej z dziewczyn przystanął na ławce pająk.- Powstało zamieszanie, ponieważ nie było komu delikwenta zabrać – opowiadały z rozbawieniem. Z pewnością akurat to wspomnienie pozostanie z nimi na długo.
Fot. Portal Płock