Wszystko zaczęło się około 1. w nocy przy Grodzkiej. 19-letni mężczyzna wraz z kompanem wyszli z jednego z pubów przy tej ulicy, zaczepił ich jakiś nieznany chłopak. Jak relacjonuje insp. Andrzej Rosa z płockiej komendy, nieznajomy był niewiele starszy, w trakcie rozmowy poprosił o pożyczenie telefonu komórkowego, by mógł zadzwonić. Płocczanin pożyczył telefon, ale nieznajomy nie chciał go oddać. Do 4. nad ranem trwały pertraktacje - właściciel komórki domagał się jej zwrotu, a mężczyzna ani myślał oddać łupu. Tak doszli na cmentarz przy Kobylińskiego. Tam złodziej złapał za jeden ze stojących na grobie zniczy, z całej siły zamachnął się i szklanym przedmiotem uderzył właściciela telefonu w głowę. Mężczyzna miał nawet na chwilę stracić przytomność.
Z raną głowy chłopak trafił do szpitala. A tam... spotkał złodzieja w grupie innych osób. Co tam robili? Tego na razie nie wiadomo, w każdym razie poszkodowany poznał 20-latka. - Wezwano policję, funkcjonariusze zatrzymali młodego mężczyznę - podaje Andrzej Rosa. - Został on zatrzymany w policyjnym areszcie, czekamy na decyzję prokuratora w tej sprawie. Telefon udało się odzyskać, był w lombardzie.
Wiadomo na razie, że złodziej nie po raz pierwszy użył chwytu z pożyczeniem telefonu.