Reklama

Uważają ich za wariatów, bo nie szabrowali. Ratowali ludzi

Opublikowano:
Autor:

Uważają ich za wariatów, bo nie szabrowali. Ratowali ludzi - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości O tym się nie mówiło. O tym ustawionym w chałupie polskim kredensie, który został przejęty po masakrze na Wołyniu w 1943 roku. Przeżyli nieliczni. - Byli bardzo młodzi, nie mieli więcej niż 20 lat, a mimo to tamte wydarzenia zdefiniowały ich życie – uważa autor książki „Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia”. - Ich wspomnienia są bardzo żywe. Już jako dzieci zobaczyli piekło na ziemi.

O tym się nie mówiło. O tym ustawionym w chałupie polskim kredensie, który został przejęty po masakrze na Wołyniu w 1943 roku. Przeżyli nieliczni. - Byli bardzo młodzi, nie mieli więcej niż 20 lat, a mimo to tamte wydarzenia zdefiniowały ich życie – uważa autor książki „Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia”. - Ich wspomnienia są bardzo żywe. Już jako dzieci zobaczyli piekło na ziemi.

W Muzeum Żydów Mazowieckich odbyło się we wtorek na spotkanie z reportażystą Witoldem Szabłowskim, laureatem Nagrody Dziennikarskiej Parlamentu Europejskiego, nominowanym do Nagrody Literackiej NIKE, autorem książki „Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia”, Nie zamierzał pisać o rzezi dokonanej na Polakach z 1943 roku. Po wizycie na Ukrainie trafił na „Kresową księgę sprawiedliwych 1939 - 1945” Romualda Niedzielki. - To taki zbiór relacji ludzi, którzy ocaleli – przypominał Szabłowski. Wśród tych opowieści była jedna o trzech braciach, dwóch mordowało Polaków, jeden ich ratował. Chciał wiedzieć, co działo się z tymi ludźmi po czystce etnicznej na Kresach Wschodnich. Zginęło wówczas ponad 100 tys. Polaków, UPA zabiło także 30-40 tys. Ukraińców.

Szabłowski docierał do świadków wydarzeń. Kompletnie nie wiedział, jak rozpocząć rozmowę. Czy od zwykłego dzień dobry, tak po prostu zagaić o pogodzie... Może o fanty po Polakach? O ten kredens, szklanki, siodło albo siekierę. - W końcu do tych fantów i tak doszliśmy. W trakcie rozmowy zaczynali rozumieć, że nie o to mi chodziło.

Wariaci

Dwukrotnie zdarzyła mu się odmowa, ktoś nie chciał nazwiska ani zdjęcia. - Sprawiedliwi, ludzie ratujący Polaków, i ich potomkowie uważani są tam za wariatów – podkreślał. - Przecież mogli mieć kredens za darmo, nawet przenieść całą chałupę. A ci nie dość, że nie brali, to jeszcze ryzykowali życie. Kula w głowę to był luksus. No chyba, że mamy panią Hanię, która potrafi dobrze przylutować. Kiedy ją spytałem, czy zgodzi się na zdjęcie, nie było problemu. Powiedziała „i tak mi nic nie zrobią”. Ona tam bimber pędzi. Generalnie jednak ci ludzie nie znajdują dla siebie miejsca w społeczności. Zginęli wówczas m. in. dziadkowie kompozytora Krzesimira Dębskiego, przeżyli jego rodzice. Jedna z kobiet podarowała kozę owdowiałej matce kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego. Kiedy ranił ją banderowiec, uciekającej wskazano drogę ucieczki. Za taką pomoc groziła kara śmierci. Wioska pamięta, kim był ten, który nie był z nimi.

Ukraińcy mieli swoje zarzuty wobec Polaków, o to, że każą im uczyć się języka polskiego, o wywyższanie. O to, że polski policjant uderzył Ukraińca otwartą dłonią w twarz. Tak wspominał pastor Jan Jelinek. Dla Szabłowskiego to było świetne rozwiązanie. Ani Polak, ani Ukrainiec, tylko z pochodzenia Czech. - Wskazywał na grzechy Polaków. jednocześnie dodawał, że w żaden sposób nie usprawiedliwiają wydarzeń z 1943 roku. Osobiście uratował 150 osób, jego parafianie niemal 2 tys.. Zdarzyło się, że podpadł banderowcom. Jechał przez las, z oddali zobaczył patrol, ale nie mógł już zawrócić. Modlił się „Boże, jeśli masz jakiś pomysł, w jaki sposób mógłbym się uratować, to szybko podpowiedz”. Tknęło go. Zszedł z furmanki, zawołał „moi kochani kamraci, nie marzniecie tu czasem, macie co jeść” i po kolei obściskał tych wszystkich banderowców. Odjeżdżając, do końca nie miał pewności, czy któryś nie strzeli mu w plecy. Pastor zmarł w 2012 roku.

Szabłowski stawia dwa wnioski. Po pierwsze nie ma nacji z genem do zabijania, zabija człowiek. - Lekko licząc od 15 do 20 tys. ludzi zawdzięcza życie Ukraińcom, którzy im wtedy pomogli. Dawali jedzenie, ofiarowali schronienie, wskazali drogę. I po drugie, mała zdeterminowana grupa potrafi narobić naprawdę dużo złego. Grzegorz Motyka policzył, że w zabijaniu wzięło udział około 40 tys. osób. Jednak w porównaniu do 5 mln Ukraińców, te 40 tys. to kropla w morzu. Alojzy Ludwikowski był jednym z tych, którzy ratowali. Niestety Polak doniósł Niemcom, że ukrywa Żydów. To było na tydzień przed oczekiwanym wejściem Armii Czerwonej. Niemcy przyjechali i cały dzień strzelali, Żydzi polegli. On do końca nie mógł sobie tego darować, bo ci Żydzi ze schronu byli przekonani, że zaraz zaczną świętowanie. Poprosili go, aby pojechał kupić bimber na tę okazję. Akurat tego dnia zjawili się Niemcy. Uważał, że gdyby został, to by coś wymyślił. Ludwikowski pił rzadko, ale nawet jeśli to robił, to przez tę historię zaraz robił się smutny.

To, co schowane głęboko w szafie

Krwawe zdarzenia najchętniej „chowa się w szafie”. Szabłowski zajął się tematem honorowych zabójstw w Turcji. Pisał o tym w książce „Zabójcy z miasta moreli”. - Morduje się kobiety za splamienie honoru, który pozostaje niezdefiniowanym pojęciem. W wioski Yalim połowa mieszkańców obrzuciła kobietę kamieniami, zabili ją. Pojechałem tam z Krzysztofem Millerem trzy lata później. Miałem obawy, czy nie dostaniemy od razu w papę, temat okaże się za trudny, nikt nie będzie chciał rozmawiać. 

Szabłowski postrzega Turków, jako ludzi dostosowujących się do sytuacji niekoniecznie w uczciwy sposób. - Mają swoje triki na naciąganie turystów. Taksówkarz oferuje kurs za pięć dolarów, a na końcu żąda 20, bo były korki. Pucybut miał wyczyścić buta za dolara, a po robocie domaga się pięciokrotnie wyższej kwoty. Podobnie zachował się prezydent Turcji, który najpierw chciał od Unii Europejskiej w związku z uchodźcami 3 mld euro, a wyszło 6 mld. Turcy nie garną się do członkostwa w Unii, zarazem świetnie wiedzą, w jaki sposób wyciągnąć z Unii pieniądze. Bardziej zależy im na funkcji lidera wśród państw islamskich. Młody Turek skazany jest na bezustanny szpagat. Rano tkwi w islamskiej tradycji, ale już w szkole ogląda teledyski na You Tube.

Bushowe buty

Przytaczał historię z butem, przed którym dwukrotnie uchylił się prezydent USA, George Bush w trakcie wizyty w Bagdadzie. - Dla Turków mężczyzna, który cisnął butem, to bohater. Ten, który stwierdził, że to o niego chodzi, przywitał mnie po polsku. Miał małą fabryczkę, szwagier z bratem zajmowali się produkcją, on transportem, w tym do naszego kraju. Tak tę fabryczkę rozkręcił, że był w jury konkursu na miss Stambułu. Do USA poszło tam kilkadziesiąt tysięcy paczek butów "Bye-bye Bush" .

Nasz mały PRL. Od sklepowej kolejki do Facebooka

Reportażysta w jednej ze swoich książek porównał czasy współczesne z PRL, zestawił 2011 rok z 1981. Próbował dokonać bilansu zysków i strat z nieco innej perspektywy. - Kiedyś kolejka do sklepu pełniła funkcję dzisiejszego Facebooka. Ludzie wymieniali statusy, każdy mówił, co u niego słuchać. A teraz słuchawki na uszach, przesuwanie palcem po tablecie, mało kto się odzywa. Za to podzieli się wszystkim na Facebooku - dodawał.

Obawiał się filmu „Wołyń” Smarzowskiego. Sądził, że spowoduje więcej złego niż dobrego. - To trochę tak, jakby dać małpie brzytwę. Z całym szacunkiem dla reżysera, ale on bardzo lubi, kiedy jest dużo krwi. Oglądając film dostrzegłem, że reżyser borykał się z tym samym, co ja. Że te pretensje Ukraińców nie tłumaczą tamtych wydarzeń. W trakcie II wojny światowej Wołyń były po prostu okrutnym epizodem w sposobach zadawania śmierci. Niemcy wysługiwali się Ukraińcami w zabijaniu. Obiecywano im zarobek. Przekonywano, że to walka o wolną Ukrainę, bez Lachów i Żydów. A ci, którzy nie chcieli, dostawali kosą pod żebra.

Dlaczego kojarzymy Katyń, natomiast Wołyń już w mniejszym stopniu? - W Katyniu zginęła inteligencja. Pozostali tacy potomkowie, jak Andrzej Wajda, potrafili przebić się z tym tematem do popkultury. Na Wołyniu przeważnie ginęli chłopi – odpowiadał na pytania z sali. Dlatego, jak sądził, Smarzowski pomógł zakorzenić temat w świadomości ludzi. Inna sprawa, że to sami Ukraińcy mają odmienne zdanie. Na jesieni książka Szabłowskiego powinna ukazać się na Ukrainie.

O polskie groby na Wołyniu dba pani Szura, jej ojciec ratował Polaków. Ona modli się za zabitych. - Utrzymujemy kontakt – zapewnia reportażysta. - Na Facebooku poprosiłem, aby ludzie pisali do niej listy. Dostała ich ponad 80. Czytała jeden po drugim. Od harcerzy z Lublina dostała telewizor.  

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE