Organizatorzy Rockowych Ogródków odwołali wielokrotnie zapowiadany przez płockie media koncert brzeskiej kapeli Irydion. Powód: coś z faszyzmem…
A imię jego Irydion…
Nie chodzi jednak o dramat romantycznego wieszcza, ale kapelę z Brzegu. Zespół pozytywnie przeszedł cały festiwalowy casting i jego występ zaplanowano na piątek, 29 lipca. Miał promować swoją najnowszą płytę „44!”. (To zresztą nie wszystkie nawiązania do Powstania Warszawskiego – nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w planach zespołu było uczczenie wypadającej w najbliższy poniedziałek 67. rocznicy wybuchu powstania w stolicy. Miał być także akcent płocki – muzycy przygotowali mocno rockowe wykonanie wiersza płockiego poety Władysława Broniewskiego „Bagnet na broń”).
Wszystko idzie jak po maśle – płocki dodatek „Gazety Wyborczej” kilkakrotnie zapowiada występ kapeli z Brzegu, na ledowych wyświetlaczach przy ruchliwych skrzyżowaniach miga kolorowy napis IRYDION, organizator festiwalu, czyli Stowarzyszenie Rockowe Ogródki zaprasza, zachęca, reklamuje.
Nagle w połowie lipca do akcji wkracza Stowarzyszenie Nigdy Więcej zajmujące się przeciwdziałaniem przejawom rasizmu i faszyzmu. W ostatni wtorek , 26 lipca, w płockiej Gazecie Wyborczej ukazuje się artykuł Rafała Kowalskiego: Nigdy Więcej chce odwołania koncertu Irydiona jako kapeli powiązanej ze sceną neofaszystowską , dwóch dziennikarzy dziennika przyłącza się do tego wezwania, organizator festiwalu – Michał Kublik oponuje, twierdząc, że nie widzi podstaw, by koncert odwołać, a lider Irydiona, Krzysztof Kubik, zdecydowanie zapewnia, że z faszyzmem, nazizmem, komunizmem i innymi –izmami nie ma nic wspólnego.
W środę ogólnopolska Gazeta Wyborcza przedrukowuje artykuł dziennikarza z Płocka, a dziś, w czwartek okazuje się, że Stowarzyszenie Rockowe Ogródki odwołało koncert kapeli z Brzegu. Stowarzyszenie Rockowe Ogródki wydało w tej sprawie specjalny komunikat: „Rockowe Ogródki od 14 lat są festiwalem otwartym na obie strony: na rockowych ‘lewaków’ i ‘prawaków’. Retoryka jednych i drugich była – powtarzając za Zbigniewem Herbertem – „aż nazbyt parciana, łańcuchy tautologii, parę pojęć jak cepy”, ale uznaliśmy, że tolerancja jest rzeczą najważniejszą. Także tym razem mieliśmy nadzieję, że mimo poważnego konfliktu wartości oraz niedostatków „dystynkcji w rozumowaniu” wśród rzeczników tych wartości, występ się odbędzie. W końcu zdecydowała kwestia smaku. Rockowe Ogródki od początku są rzeką czystą, a muzycy Irydiona wykazali się całkowitym brakiem troski o to, żeby taką pozostała. Nie wiemy, jak długo trzeba by odfiltrowywać festiwal, gdyby koncert doszedł do skutku”.
Jak to wszystko rozumieć? Co zarzuca się Irydionowi?
Faszyści dobrze zakonspirowani?
Próbujemy się czegoś o tych „faszystach” dowiedzieć. Wchodzimy na profil zespołu na Facebooku. Ale w zakładce „osoby, którymi inspiruje się Irydion”, zamiast Hitlera, Mussoliniego czy innych nazistów tudzież faszystów: Sokrates, Arystoteles, Mickiewicz, Słowacki, Grzesiuk, Mozart… No i Nietzsche. Na zdjęciu mały powstaniec… Na razie faszyzmu ani widu, ani słychu. Szukamy więc dalej. Może w tekstach piosenek? Czytamy teksty z najnowszej płyty „44!”, którą zespół chciał promować w Płocku. Hołd oddany powstańcom, duma z silnej Polski, przestroga przed nienawiścią, zemstą... Więc gdzie ten faszyzm? Postanowiliśmy dowiedzieć się u źródła zarzucającego Irydionowi związki z ideologią faszyzmu, czyli u Stowarzyszenia Nigdy Więcej.
Nigdy Więcej: To ewidentna sprawa
Zapytaliśmy stowarzyszenie Nigdy Więcej, jak to możliwe, że zespół, który właśnie wydał płytę „44!” tak tekstami, jak i szatą graficzną nawiązuje do symboliki Powstania Warszawskiego, został ochrzczony mało zaszczytnym mianem kapeli związanej z neofaszyzmem. – Rzeczywiście, na ostatniej płycie zespół oddaje cześć powstańcom, każdy wyraz hołdu jest cenny, ale nie wolno zapominać, że członkowie zespołu są powiązani ze sceną neonazistowską – podkreśla Wiktor Marszałek, koordynator kampanii „Muzyka przeciwko rasizmowi”, który o tym, że koncert Irydiona został odwołany, dowiedział się dopiero od nas.
Nasz rozmówca wyjaśnia, że Irydion to grupa, która m.in. wydała płytę w wytwórni związanej ze sceną nacjonalistyczną, jej sprzedaż jest prowadzona przez nazistowskiej dystrybucje m.in. w Rosji, której nie przeszkadza fakt, że publiczność podczas koncertów wznosi ręce w hitlerowskim geście, która sama grywała kowery neofaszystowskiego Honoru, tudzież koncertuje z zespołami ze skrajnie prawicowej ekstremy. Jak twierdzi stowarzyszenie, są na to wszystko dowody, a zarzuty nie są wyssane z palca. – Na to wszystko mamy namacalne dowody, nie rzucamy słów na wiatr – zapewnia szef kampanii przeciwdziałającej przejawom rasizmu.
Nieśmiało oponujemy, że nacjonalizm nie jest ideologią zakazaną, a zespół utrzymuje, że nigdy nie propagował haseł faszystowskich czy nazistowskich, bo gdyby tak było, z pewnością zajęłyby się nim odpowiednie służby. – Jasne, nacjonalizm nie jest ideologią zakazaną, ale nie wolno zapominać, czym się wykazały się grupy sławiące ów nacjonalizm. Proponuję zajrzeć do „Brunatnej Księgi” – katalogu wypadków. Poza tym ów termin ma inne konotacje w Polsce, a inne np. w kraju Basków, a skoro członkowie Irydiona są takimi „wielkimi patriotami”, to jak mogą tolerować, gdy na ich koncertach publiczność wyciąga ręce w hitlerowskim pozdrowieniu, a tak właśnie zachował się jeden z kandydatów na radnych w Opolu podczas koncertu Irydiona! Jak może im nie przeszkadzać, że ich utwory znajdują się na składance ze stricte faszystowskimi zespołami z całej Europy w którym nazwie jest 88 (akronim słów „Heil Hitler”). Jeśli kojarzenie ich z takim towarzystwem im samym nie przeszkadza, to jest to dla nas ewidentna sprawa, że coś tu nie jest w porządku! – mówi Wiktor Marszałek.
Czyli właściwie chodzi o otoczenie Irydiona, a nie samo jego sedno, czyli muzykę, twórczość? Czyżby więc o „faszyzowaniu” danej kapeli miało świadczyć to, do jakich trafia odbiorców albo nieprawdziwy fakt jakoby członkowie kapeli nosili koszulki Skrewdrivera, bo i taki wątek się pojawił ? – Taki zarzut wobec kapeli nigdy nie padł – zapewnia Wiktor Marszałek. – Mówiliśmy o tym, że muzycy pokazują się w towarzystwie innych zespołów, które noszą koszulki stricte neofaszystowskiej grupy. Na płycie „44!” nie znajdziemy przejawów faszyzmu, ale trzeba pamiętać, że współczesny neofaszyzm jak każda ideologia to żywa tkanka, organizm, który ewoluuje i który nie daje się wtłoczyć tylko w sztywny schemat sztampowych haseł jak choćby „Polska dla Polaków”, „Europa dla białych”, brunatnych koszul i płonących swastyk – podsumowuje koordynator kampanii „Muzyka przeciwko rasizmowi”. - Często dla laików nieobeznanych ze środowiskiem neofaszyzmu i neonazizmu takie zagrożenia niewyrażone wprost, są trudne do wyłuskania.
Rockowe Ogródki: Nie możemy dla jednego zespołu narażać na szwank dobrego imienia festiwalu
O bardziej jasne niż te wyszczególnione w oświadczeniu powody decyzji o odwołaniu koncertu i jej możliwe konsekwencje zapytaliśmy też Michała Kublika, szefa Rockowych Ogródków. Czy takie rozegranie nie zaważy na dobrej opinii o niezależności festiwalu – w końcu wychodzi na to, że nie organizator dyktuje, kto zagra na płockiej scenie, tylko inne stowarzyszenie. – Tu nie chodzi o niezależność czy zależność kogokolwiek od czegokolwiek – odpiera Michał Kublik i podsumowuje enigmatycznie: – To kwestia dobrego smaku.
Główny organizator rockowego przedsięwzięcia podkreśla, że sytuacja tego typu zdarzyła się pierwszy raz, a przecież festiwal odbywa się w Płocku od 14 lat! – Rzeczywiście, odwołanie przez nas koncertu Irydiona może być postrzegane jako w pewnym sensie precedens: na kilkaset kapel, które zaprosiliśmy, pierwszy raz to my odwołujemy jakiś występ – przyznaje Kublik. – Ale… to też po części decyzja samego zespołu – Irydion kategorycznie odmówił pewnych działań, które proponowaliśmy, żeby jakoś zażegnać ten konflikt. Po prostu z różnych względów nie chciał odpuścić. Ma do tego prawo, ale my nie możemy narażać 14-letniej historii tego dzieła na szwank. Nie jesteśmy adwokatami kapeli.
A czy to prawda, że stowarzyszenie po prostu przestraszyło się, że jeśli nie odwoła koncertu „faszystów”, nie dostanie w przyszłym roku dofinansowania z Ratusza? – Nie da się ukryć, że dofinansowanie tak od sponsorów, jak i z Urzędu Miasta, to dla nas ważna kwestia. Taką ewentualność też braliśmy pod uwagę, ale to nie główny powód naszej decyzji – zapewnił szef Rockowych Ogródków.
Zapytaliśmy jeszcze, co z konsekwencjami takiego posunięcia? Co jeśli na przykład środowiska katolickie uznają, że niektóre z kapel metalowych obrażają ich uczucia religijne i zażądają odwołania koncertu? – Jeśli zarzuty byłyby uzasadnione, to przychylilibyśmy się do takiej prośby, ale podkreślam dotąd takie sytuacje nigdy się nie zdarzały – mówi Kublik.
Irydion: Skazano nas bez sądu i dowodów
Poprosiliśmy lidera kapeli o komentarz do decyzji o odwołaniu koncertu i etykietkę zespołu „faszyzującego”. Krzysztof Kubik nie przebiera w słowach i dosadnie wyraża swoją niechęć wobec „Gazety Wyborczej”, która w jego opinii ponosi winę za tę sytuację. - Odwołanie naszego koncertu jest przykładem tego, że w wolnym kraju można skazać kogoś bez procesu, bez dowodów i bez winy – odpowiada Krzysztof Kubik. - Krzyżuje „Gazeta Wyborcza”, która postanowiła, że będzie decydować o tym, kto jest cacy, a kto be i knuje swe nędzne spiski przeciwko każdemu, kto się na to nie zgadza. A jeśli chodzi o etykiety, to wprost nikt nigdy nam tego nie zarzucił, bo nawet powiązane z Simonem Molem (Kameruńczykiem, który celowo zaraził wirusem HIV kilkanaście kobiet) Stowarzyszenie Nigdy Więcej wie, że jeśli powiedzą o jedno słowo za dużo, to będą to odszczekiwać w sądzie.
Ale dlaczego pozwalacie, by - jak mówi Stowarzyszenie Nigdy Więcej - promowały Was dystrybucje związane np. z rosyjską sceną neonazistowską? Jeśli to nie kwestia zbieżności poglądów to może zwykły cynizm? Zarozumiałość, chęć zdobycia popularności za wszelką cenę i wszystko jedno w jakich kręgach? - W XXI wieku informacja jest tworem niepoddającym się reglamentacji. Gdybyśmy mogli, to zabronilibyśmy pisać o nas „Gazecie Wyborczej”, bo rozmijają się z prawdą, przeinaczają fakty i prezentują żenujący poziom, ale - nie możemy. Nie mamy pojęcia, co o nas piszą zagranicą, ale przypominamy: za to, co jest tam napisane odpowiadają autorzy, a nie my. Może to jakaś ekstrema, ale może przynajmniej, w przeciwieństwie do Wyborczej są uczciwi? Tego nie wiemy, bo nigdy nie mieliśmy kontaktów z Rosjanami – podsumowuje Kubik.
fot. z płyty „44!” zespołu Irydion