Kobieta jak szalona wbiega przez drzwi do salonu fryzjerskiego i krzyczy o denatce leżącej w kałuży krwi na piętrze. Mdleje. Nagle dwóch mężczyzn wyjmuje broń…
Mieliście kiedyś pomysł, aby napisać książkę albo jeszcze lepiej kryminał, w którym trup ściele się gęsto? Co prawda w sztuce „Szalone nożyczki”, wielkiego scenicznego przeboju, w wielu teatrach utrzymującego się na afiszu przez kilka sezonów, mamy tylko jedną denatkę, ale cała reszta to już wielki test spostrzegawczości widzów, którzy mogą sterować przedstawieniem zupełnie jak pisarz ustalający przebieg zdarzeń i odkrywać poszczególne fakty, wcielając się w Belga z wąsem, Herkulesa Poirot. Premiera "Szalonych nożyczek" w płockim teatrze odbyła się 6 stycznia, wcześniej spektakl zagrano 31 grudnia na Sylwestra.
Kluczowe pytanie to oczywiście kto zabił? Wszyscy na scenie będą podejrzani. Tajemniczy klient siedzący w salonie fryzjerskim na kanapie, czyli mieszkający na „Słodkich”, handlarz antykami Edward Wurzel, który bardzo chętnie ustępuje miejsca drugiemu mężczyźnie na fotelu, fryzjer Antoni Grzebiński (Tonio), co wszędzie uczesze, w domu, w bramie i urzędzie, sztampowy gej chwalący się nowym, nieco ekstrawaganckim fartuszkiem i chętnie rozdający całusy, posiadacz kota Broszki „na pamiątkę po Beacie”, a także jego seksownie ubrana koleżanka po fachu Barbara Markowska, ewentualnie mieszkanka płockiej starówki „dama ze sfer” pani Dąbek, okazująca się żoną posła (czasem wdzięcznie nazywana „pusią” - w tej roli Hanna Chojnacka).
Kto miał alibi, a kto motyw, by zabić sławną pianistkę i uczynić z nożyczek narzędzie zbrodni? Śledztwo przejmują policjanci (w tym duecie prym należy do policjanta… z Radziwia), którzy w zagadkowy sposób pojawiają się w zakładzie fryzjerskim akurat w czasie, kiedy ciało zostaje znalezione. Przypadek? Zadziwiająca intuicja? Nawet oni mogą znaleźć się w kręgu podejrzeń... Los wszystkich jest w rękach innych śledczych – uważnych widzów, którym za wnikliwą obserwację aktorzy „podziękują” przy odtworzeniu przebiegu zdarzeń. Odpowiadają na pytania publiczności, dlatego żadne z przedstawień nie będzie miało identycznego przebiegu. Tu nawet w przerwie warto pozostać czujnym, ponieważ podejrzanym nie wolno zejść ze sceny. Zakończenie zależy od głosowania osób zgromadzonych na sali.
Czy spektakl ma potencjał na teatralny przebój? Bez wątpienia. Aktorzy na premierze zebrali owacje na stojąco. A było za co. Wielokrotnie można było płakać… ze śmiechu. Od razu uprzedzamy, w tym przedstawieniu wpleciono m. in. żarciki polityczne. Mamy tu koktajl kryminalno-komediowy z wisienkami w postaci lokalnych „smaczków”, dzięki czemu „Szalone nożyczki” są takie płockie. Intryga nie jest szczególnie skomplikowana, ale tak została jest skonstruowana, że śmiało można żonglować scenariuszami na zakończenie. Aktorzy egzamin z interakcji z widzami zdali wzorowo. Wybrnęli z każdego pytania, nawet jeśli kończyło się to dla nich niezbyt miłym grzebaniem w śmieciach.
Postać fryzjera, granego przez Łukasza Mąkę, jest tu mocno przerysowana, ale została zagrana z takim luzem i swobodą, że łatwo ten zabieg wybaczyć. Cel został osiągnięty, nie można nie polubić kogoś tak komicznego. Zwłaszcza, że jego przeciwwagą jest nasz poważny stróż prawa z Radziwia, Dominik Kowalewski zagrany przez Mariusza Pogonowskiego (wspomaga go ubrany po cywilnemu Michał Tomasiak, czyli Piotr Bała). No cóż, policjant nie jest tu potęgą, jeśli chodzi o wiedzę i słownictwo. Na głowę bije go pod tym względem wspomniany fryzjer Tonio, łatwo poddający się fali emocji, niekiedy potrafiący wcisnąć dosadną szpilę w potyczce słownej. Sylwia Krawiec, ponownie kursująca po scenie na szpilkach, raz tańczy, innym razem kiedy tylko zdoła przypomina, że jest panną, aby tylko „usłyszał ten właściwy”, sprawdzając się w klimacie komediowym. W zasadzie pewniakiem jest tu Stefan Friedmann. O nim wypada napisać tylko jedno; właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Drodzy widzowie, pamiętajcie o płockim teatrze, bo na afiszu jest niezła komedia z nożyczkami, które może i szalone, ale też warte tego, by im się przyjrzeć z widowni i pomóc policjantom w znalezieniu mordercy. Kolejne spektakle 12, 13 i 26 stycznia.
Przekład: Elżbieta Woźniak
Reżyseria: Stefan Friedmann
Scenografia: Jacek Maria Hohensee
Kostiumy: Ewa Gdowiok
Asystent reżysera: Szymon Kołodziejczyk