Dwa tygodnie temu pisaliśmy o petycji, którą stworzyła pani Patrycja.
Głównym argumentem "przeciw" było bezpieczeństwo - przede wszystkim dzieci i zwierząt domowych.
- Rozumiemy potrzebę dbania o estetykę miasta, ale istnieją inne metody usuwania chwastów – mechaniczne, naturalne, ekologiczne – które nie zagrażają życiu i zdrowiu mieszkańców ani ich zwierząt - wymieniała autorka petycji.
Pod internetowym dokumentem podpisało się ponad 350 osób.
Koniec z opryskami w Płocku?
Wygląda na to, że prośba została wysłuchana - kilka dni temu autorka opublikowała w swoich mediach społecznościowych pismo z odpowiedzią wiceprezydenta Piotra Dyśkiewicza.
Na początku podkreślił on, że herbicydy były stosowane zgodnie z zaleceniami, a kontrola Wojewódzkiego Inspektoratu Roślin i Nasiennictwa w Warszawie nie wykazała żadnych uchybień.
- Niemniej jednak, ze względu na negatywny odbiór społeczny, wstrzymaliśmy wykonywanie tych zabiegów. Zlecone opryski przy ul. Boryszewskiej, Żyznej i Granicznej, o których informowaliśmy w mediach, nie zostały już wykonane - czytamy w odpowiedzi.
Dyśkiewicz dodał również, że miasto przyjęło nowe zasady.
- Aby pogodzić obowiązek utrzymania chodników w czystości (w tym eliminacji chwastów) oraz oczekiwania społeczne, postanowiliśmy zaprzestać używania herbicydów zawierających glifosat i wykonywać gracowanie wyłącznie w sposób mechaniczny lub za pomocą środków zawierających kwas pelargonowy - precyzuje wiceprezydent.
Kwas pelargonowy jest naturalny i biodegradowalny, co czyni go bezpieczniejszym zarówno dla ludzi i zwierząt, jak również dla środowiska.
Komentarze (0)