reklama

Studenci PWSZ szykują strajk

Opublikowano:
Autor:

Studenci PWSZ szykują strajk - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości- Stop bezprawiu, łamaniu prawa – m. in. napis o takiej treści pojawił się w środę przy siedzibie Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Płocku. Studenci zamierzają w czwartek strajkować. Powodów do takiej decyzji mają wiele.

- Stop bezprawiu, łamaniu prawa – m. in. napis o takiej treści pojawił się w środę przy siedzibie Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Płocku. Studenci zamierzają w czwartek strajkować. Powodów do takiej decyzji mają wiele.

W środę późnym popołudniem wypłynęła informacja o zwolnieniu dyscyplinarnym jednego z pracowników Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej połączona z zawiadomieniem o akcji protestacyjnej studentów. Słupy i drzewa na pl. Dąbrowskiego posłużyły do rozwieszania folii przez płockich żaków. Napisali na niej: „Stop zwolnieniom w PWSZ. Strajk studentów” i „Wolny PWSZ" (co ciekawe niedługo nie było już po nich śladu, podobno zwinęła je ochrona).

Jak się szybko okazało samo zwolnienie to tylko jeden z zarzutów, jakie studenci stawiają władzom uczelni. O wszystkim zamierzają opowiedzieć w czwartek o godzinie 10.00, kiedy zacznie się sama akcja protestacyjna. Zawiązano już komitet strajkowy w pierwszych dniach maja, za jego powstaniem opowiedziało się 520 studentów.

Działania rektora PWSZ, prof. Jacka Grzywacza budzą wątpliwości wielu osób i nie tylko studentów. Głównie chodziło o roszady wśród kadry. Zaczęło się od zwolnienia doc. Jana Kalinowskiego – mówi Daniel Bieniek, student PWSZ i zarazem były przewodniczący samorządu studentów (twierdzi, że rezygnację mu zasugerowano z użyciem maksymy „wskaż człowieka, a znajdzie się na niego paragraf”).

Rektor wybierany jest na czteroletnią kadencję. Jacek Grzywacz utrzymał się na stanowisku także przez drugą kadencję, która niedługo się kończy. Trzy miesiące temu ogłoszono konkurs na nowego rektora. - Zwołano nadzwyczajne posiedzenie senatu, aby omówić kandydatury, co w praktyce wyglądało tak, że rektor wskazał najlepszego i jedynego kandydata, którym został prof. nadzw. dr hab. Maciej Słodki, obecny rektor elekt (miałby zająć miejsce Jacka Grzywacza wraz z nowym rokiem akademickim). Na stanowisko prorektora ds. studenckich i dydaktyki wybrano Annę Suwalską-Kołecką, natomiast na prorektora ds. nauki i rozwoju Annę Nowacką – wyliczał Bieniek. - Rektor promował wskazane przez siebie osoby, blokując postępowanie konkursowe innych kandydatów.

Zaznaczył, że w senacie niektórzy członkowie zasiadają już powyżej dwóch statutowych kadencji, a jeden już nawet czwarty raz. Przed wyborami studenci mieli się zwracać w piśmie do rektora, aby wyjaśnić narastające niejasności. Nie zdało się to na nic. Wybory i tak się odbyły. - Rektor nie przychylił się do naszych postulatów – ubolewał Bieniek. - Nawet nie raczył ich przeczytać, chociaż złożono pod nimi ponad 200 podpisów.

Student wskazywał też na inny przypadek. Grożenia zwolnieniem jednej z pracownic, zastępczyni dyrektora w Instytucie Nauk Humanistycznych i Społeczych, która chciała uzyskać urlop na czas habilitacji. Albo na inną sprawę, przyjęcie ponownie pracownika celowo do archiwum, aby chciał się zwolnić z własnej woli. Wspominał o pomysłach rektora, aby zmienić nazwę uczelni, co miałoby być chwytem marketingowym na przyciągnięcie nowych studentów.

Tymczasem czworo żaków, którym nie podobało się to co się działo, usłyszało zarzuty „działania na szkodę uczelni i godzenia w jej dobre imię”. Jednym z nich był Bieniek. Wszczęto wobec nich postępowanie dyscyplinarne przed rzecznikiem odpowiedzialności dyscyplinarnej. - Przesłuchanie z protokołowaniem każdej wypowiedzi trwało pięć godzin, bez wody i przerwy – opowiadał. Takie metody nazywał wprost zastraszaniem. - Chodziło tylko o to, aby nie mówić głośno o zarzutach, jakie mamy wobec wciąż urzędującego rektora – po czym wymienia korzystanie ze służbowego auta lub ze służbowego mieszkania w celach prywatnych czy zatrudnianie bardzo drogich kancelarii prawnych w związku z procesami ze zwolnionymi wykładowcami, które już się toczyły. Dochodzą do tego obawy o dokumenty, aby żaden nie zginął. Sprawa dotyczy rektora, członka uczelnianego senatu, prorektora.

Pewne działania naprawy sytuacji podjęli także sami pracownicy PWSZ, którzy podpisali się pod listem wysłanym do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Wyrazili w nim swoje niezbyt pochlebne zdanie odnośnie polityki Jacka Grzywacza. Lisem dolali oliwy do ognia. Według Bieńka obecna sytuacja to po prostu „zemsta”.

W maju zwolniono dwóch profesorów, pracującego w Instytucie Nauk Humanistycznych i Społecznych Zbigniewa Domżała oraz jego żonę, Urszulę Domżał. Teraz studenci domagają się przywrócenia ich do pracy. W uczelnianych ankietach oboje uzyskiwali najwyższe oceny. - Po ich wyrzuceniu twierdzę, że to nie kto inny, tylko sam rektor działa na szkodę uczelni – burzył się Bieniek- . W ten sposób nie spełniamy minimum kadrowego, które uprawnia nas do kształcenia na studiach magisterskich drugiego stopnia w Instytucie Nauk Humanistycznych i Społecznych na kierunku pedagogika. Nie mamy już władz, dyrektora i zastępcy w tym instytucie.

Czego jeszcze zamierzają domagać się studenci? Nowych wyborów na stanowiska jednoosobowe, czyli na rektora, prorektora ds. studenckich i dydaktyki oraz prorektora ds. nauki i rozwoju. Nie zgadzają się zwolnienie dyscyplinarne, o którym zrobiło się głośno w tę środę. - W zwolnieniu dyscyplinarnym dla dyrektorki Instytutu Nauk Humanistycznych i Społecznych pada takie zdanie o „utracie zaufania” do pracownika – dodaje Bieniek (jej nazwisko już nawet nie figuruje na stronie internetowej), co potwierdza nam inny, wieloletni pracownik PWSZ, który już wie o przygotowywanym dla niego wypowiedzeniu z pracy. - Za ten list rektor łajał pracowników. Twierdził, że to działanie na szkodę uczelni. Zaraz po nim zaczęły się kontrole – w czym upatruje szukania pretekstu do zwolnienia. - Na PWSZ kodeks etyczny funkcjonuje wyłącznie na papierze – z przykrością konstatuje.

Sytuacja na uczelni zaostrzyła się do tego stopnia, że sprawę m. in. niezgodności przy poprzednich wyborach zgłoszono do prokuratury, która być może weźmie pod lupę również sprawy finansowe dotyczące PWSZ. Sprawa jest niewesoła również z innego powodu, w wyniku zwolnień studenci zostali bez promotorów.

Bieniek przeczuwa, że czeka go wyrzucenie z uczelni. Dopuszcza nawet możliwość, że studentów w czwartek będzie próbowała usunąć ochrona.

Dwa oświadczenia. To celowe działanie na szkodę

Kierowniczka działu promocji i współpracy międzynarodowej PWSZ, Agnieszka Grażul-Luft przysłała oświadczenie w środę późnym wieczorem: - W imieniu rektora PWSZ w Płocku informuję, że nie ma powodów do obaw o proces kształcenia studentów, gdyż ten nawet w najmniejszym stopniu nie jest zagrożony. Wszelkie decyzje podejmowane są zgodnie z przepisami prawa oraz autonomią Uczelni i mają na celu zapewnienie wysokiej jakości kształcenia.

Dołączyła do tego niezbyt aktualne oświadczenie rektora PWSZ w Płocku z 2 marca 2016, w którym odniósł się do podnoszonych kwestii. Pisze w nim, że w trakcie wyborów doszło „do niegodnych działań osób ze środowiska akademickiego, które próbują przy tej okazji zadbać o swoje partykularne interesy, a wszystko to odbywa się kosztem uczelni, na której dobre imię przez 16 lat pracowało wielu ludzi”. - Informacje rozsiewane przede wszystkim na forach internetowych i profilach społecznościowych, wzbudzające niepokój i zamieszanie, sugerujące jakiś bliżej nieokreślony przewrót, są nieprawdziwe - dopowiada.

Grzywacz powołuje się na kontrole, które nie wykazały naruszenia przepisów prawa. Według niego także i wybory przebiegły zgodnie ze statutem. Przyznaje, że nadzwyczajne posiedzenie Senatu w styczniu odbyło się z jego inicjatywy, do czego prawo przyznaje mu również statut. To on decyduje, czy takiego postępowania wymaga dobro uczelni. Wspomina o „grze wyborczej posuniętej do granic, która w żaden sposób nie mogą przynieść chluby środowisku akademickiemu” czy też pisze o „retoryce pełnej nawiązań do spaw prywatnych i szyderstw związanych nawet z nazwiskami i cechami fizycznymi”.

Nieoficjalnie wiadomo, że uczelnię czeka kontrola z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Z naszych informacji wynika, że to mało prawdopodobne, aby rektor wyszedł w czwartek do protestujących studentów (ma mieć umówione spotkanie w Warszawie). Bieniek dodawał na koniec, że w czwartek tak czy inaczej dojdzie do pierwszego strajku studentów w wolnej Polsce.

Czytaj też:

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE