reklama

Przeczytacie o nich w Wikipedii. Były z jednej klasy

Opublikowano:
Autor:

Przeczytacie o nich w Wikipedii. Były z jednej klasy - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości- Nie przyszłoby mi do głowy domagać się nagród za to, że byłam człowiekiem. Przyjemnie otrzymuje się medal. Jak ja się z nim czuję? Przyzwoitą osobą - mówiła Zofia Celińska, uhonorowana tytułem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". Wspominano ją w Muzeum Żydów Mazowieckich.

- Nie przyszłoby mi do głowy domagać się nagród za to, że byłam człowiekiem. Przyjemnie otrzymuje się medal. Jak ja się z nim czuję? Przyzwoitą osobą – mówiła Zofia Celińska, uhonorowana tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Wspominano ją w Muzeum Żydów Mazowieckich.

Doskonale pamiętała swoje koleżanki z Państwowego Żeńskiego Gimnazjum im. Marii Konopnickiej w Warszawie. Zachowało się nawet czarno-białe zdjęcie zrobione w szóstej klasie. Siedzą w dwóch rzędach obok siebie: Zofia Lipska (a po zamążpójściu już Celińska), Zofia Lewinówna, Wanda Makuch, Helana Balicka, Wisława Łobzowska, Ola Zweibaum, Hedda Semilówna. Bohaterką akurat tego spotkania w Muzeum Żydów Mazowieckich była Zofia Celińska. Powtarzała, że w tej klasie proporcje rozkładały się tak pół na pół, 50 proc. było Żydówkami. Wówczas to nie stanowiło większego problemu.

- Piękna, odważna, z zawodu ekonomistka, z wyboru patriotka – przedstawiała sylwetkę młodej kobiety ze zdjęcia prowadząca spotkanie w ramach czwartych Płockich Dni Żydowskich Barbara Rydzewska. - Jako 20-letnia dziewczyna służyła w szeregach Armii Krajowej, kolportowała biuletyn informacyjny. Współzałożycielka Stowarzyszenia Synagoga Płocka, odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i nadawanym przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Zofia Celińska znalazła się w gronie 26 tys. wyróżnionych za ratowanie Żydów podczas II wojny światowej. Najwięcej wyróżnień trafiło do Polaków, to ponad 6 tys. 600 osób.

Opowiadali o niej synowie, Andrzej i Wojciech Celińscy. Zaczęli jednak od jeszcze starszego pokolenia. - Nasz dziadek był inżynierem, absolwentem państwowej szkoły technicznej. Zarabiał ponad tysiąc złotych miesięcznie. W tamtym czasie to było bardzo dużo pieniędzy. Z kolei babcia była córką nadwiślańskiego rybaka, a więc z jednej strony człowieka bardzo szanowanego za ciężką pracę, lecz z drugiej wydobywającego dorobek życia z rzeki. Pochodziła z biednej rodziny, ale zawsze z jakąś książką przy boku. Upominała naszą mamę: „Zosiu ucz się, abyś nie musiała być od nikogo zależna”.

Kawałek polskiej historii w jednej klasie

Zofia urodziła się 8 lipca 1919 roku w Warszawie. Uczęszczała do Państwowego Żeńskiego Gimnazjum im. Marii Konopnickiej. Rodzina mieszkała przy ul. Filtrowej. - Państwowe szkoły uchodziły za lepsze od tych prywatnych – zaznaczali synowie. - O tych dziewczynach, które chodziły z mamą do klasy, teraz już można przeczytać w Wikipedii.

Jedną z nich była Hedda, komunistka, kolejną Zofia Lewinówna. Niemcy aresztowali jej ojca, majora Lewina i rozstrzelali w Palmirach. Śledztwo prowadził Józef Różański. Zofia poszła do swoich rodziców i zaoferowała, że odstąpi koleżance swój pokój. - To chyba był bardzo tolerancyjny dom – zauważyła Rydzewska na spotkaniu, a Celińscy przytakiwali. - To były inne czasy. Nawet inne wyobrażenia o tym, co uchodzi, z co nie uchodzi za przyzwoite – wyjaśniał Andrzej Celiński. - Pewnej nocy, kiedy nasz ojciec, który jeszcze nie był mężem mamy, spał w kącie w jej mieszkaniu. Była już godzina policyjna. Przyszła Hedda, poprosiła o przenocowanie jednej osoby. Tym dodatkowym gościem okazał się major Armii Ludowej. Ojciec, który służył w Armii Krajowej, podobno nie zdawał sobie z tego sprawy. Ale i takie sytuacje były możliwe! Do tego mieszkania można więc było zapukać i liczyć na pomoc. Kręciło się po nim sporo osób. Heddę po wojnie aresztowano i torturowano.

Zofia Lewinówna przeżyła wojnę. Wspólnie z Władysławem Bartoszewskim napisali książkę „Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939 – 1945”. Na własne życzenie zrezygnowała z dużego domu na rzecz 45-metrowego mieszkania. Sama poprosiła o zamianę. - Fenomenalna kobieta, pracowała jako edytorka w wydawnictwie – wspominał ją Andrzej Celiński. - Kiedy miałem problemy w 1968 roku, pomogła mi dostać się na Katolicki Uniwersytet Lubelski.

Jeszcze za czasów gimnazjum każdy chodził na lekcje takiej religii, jaką sam wybrał. W wyświetlonym fragmencie filmu pani Zofia Celińska wspomina, że nie było z tym żadnych kłopotów. Zdumienie ogarnęło ją dopiero na studiach w Szkole Głównej Handlowej. Żydowscy studenci musieli w trakcie wykładów w auli stać.

Wreszcie kolejna z jej koleżanek, Hela Balicka, także pochodziła z rodziny raczej o lewicowych poglądach. Przypominano historię, jak w latach powojennych Helena siedziała wspólnie z rektorem w senacie uczelni wyższej. Rektor burzył się na zachowanie studentów, nazwał ich „rozwydrzoną młodzieżą”. - A ona wstała i kazała mu odwołać te słowa. Kiedy odmówił, trzasnęła go z jednej i drugiej strony, za co później pozwano ją do sądu. Sędzia pytał się czy ma jakieś odznaczenia, pokazała wszystkie. Dodała, że w powstaniu straciła rękę. Sąd zamknął rozprawę. Do drugiej już nie doszło.

Większość dziewczyn z tej klasy przeżyło. Ola Zweibaum też się ukrywała. Tymczasowo pracowała jako nauczycielka francuskiego, pomagała nawet przy kwiatach.

A mogli przeżyć...

Był taki czas, że to Zofia Celińska utrzymywała dom. Pracowała jako księgowa w przedsiębiorstwie specjalizującym się w materiałach budowlanych. Fabryka papy należała do znajomych pani Zofii, którzy byli Żydami. Ukrywali się. Jednak oficjalnie w dokumentach jako właściciele firmy widnieli Polacy. Jeszcze wówczas nie płaciło się życiem za wyświadczoną pomoc. - Rodzice zachowali się bardzo przyzwoicie, pewne rzeczy im wpojono – dodawał Andrzej Celiński. - Jeśli ktoś potrzebował pomocy, to oni pomagali – podkreślano na spotkaniu. Właśnie tak było z małżeństwem Kohanów, wujostwem Zofii Lewinówny. Zofia poprosiła swoją koleżankę, aby ich ukryła. To do nich należała ta fabryka papy. - Oni żyli jakby w innym świecie – dopowiadał Wojciech Celiński.

- To było straszne, doprowadzali mamę do szału – mówili bracia. - Do pomocy wyznaczono trzy osoby, w tym gosposię i kucharkę, ktoś musiał prać ubrania. Pani Kochanowa w dodatku była na diecie. Słabo radziła sobie z językiem polskim. Wzbudzała swoim zachowaniem zbyt duże zainteresowanie, narażając wszystkich na represje. W domu był dozorca, zresztą porządny człowiek, ale miał niestety syna szmalcownika. Do pewnego momentu jakoś nad nim panował. Kiedy przed świętami pani Kohan zarządziła, aby wynieść jej futra na powietrze, wtedy dostrzegł to syn dozorcy. Na szczęście mama dowiedziała się wcześniej o donosie, zdążyli ewakuować małżeństwo z Filtrowej i umieścić ich w Milanówku.

Władysław Kohan zmarł na zawał serca nim jeszcze wojna dobiegła końca. Jego żona popełniła samobójstwo na wieść o kapitulacji Warszawy. - Trudno było przetrwać tym, którzy nieszczególnie rozumieli zasady konspiracji – podsumowano ten fragment rozmowy. Jednocześnie przeżyli ci, którzy mieli przyjaciół i znajomych. - Ludzie przechodzili po prostu z rąk do rąk – stwierdził Wojciech Celiński.

Ratowałam ludzi

Celińscy przypuszczają, że to Ola Zweibaum złożyła wniosek, aby przyznać pani Zofii tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. - To było pokolenie ludzi urodzonych w 1919, 1920 i 1921 roku – przypominał polityk. - Dla nich ta niepodległość była czymś niesamowitym, najprawdziwszym zobowiązaniem. Nie jest to próba uczynienia z nich ikon, oni po prostu tacy już byli. W porównaniu do kolejnych pokoleń, zupełnie inni. Bardzo ze sobą zżyci. Mamę niesłychanie dziwiły pytania o ratowanie Żydów. Mówiła wówczas, że jeśli już, to ratowała ludzi. Pamiętajmy, że chodzi o rodziny inteligenckie o poglądach raczej tolerancyjnych.

Pani Zofia później mieszkała w Wyszogrodzie. Zapraszała do siebie Żydówkę na herbatę. - Nigdy nie słyszałem, aby dochodziło do antysemickich incydentów – zapewniał pracujący w Wyszogrodzie jako lekarz, Wojciech Celiński. - Panuje przekonanie, że z Żydami żyją tam w zgodzie. Kiedyś mama miała pretensje, że młodzi nie mają co robić, nie można nawet zagrać w siatkówkę jak za dawnych lat. Zapytałem ją, czy grali także żydowscy chłopcy. Ona zatrzymała się. „No nie, oni nie grali”, usłyszałem od niej.

To ja sama pójdę...

Jako starsza już kobieta bardzo przeżywała ostatnie wydarzenia w kraju. - Kiedy w grudniu 2015 roku chciała, aby zabrać ją na manifestację Komitetu Obrony Demokracji, nie zgodziłem się – mówił były parlamentarzysta. - Zapowiadał się zimny, wietrzny dzień. A ona mi na to „To ja sama pójdę” - roześmiał się.

W Muzeum Żydów Mazowieckich miała opowiedzieć o swoim życiu. Nie zdążyła. Zmarła 28 lipca 2016 roku. Braci poproszono, aby uwiecznili jej życie choćby w książce. Podobno od kilku lat część tekstu znajduje się na dysku...

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE