reklama

Prosili ludzi, by założyli łańcuchy [FOTO]

Opublikowano:
Autor:

Prosili ludzi, by założyli łańcuchy [FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościKażdy kto tylko chciał, mógł w niedzielne popołudnie przyjść na Stary Rynek i przykuć się do budy metalowym łańcuchem. Po co? Aby pokazać, że los zwierząt trzymanych na krótkiej uwięzi to prawdziwa udręka, w dodatku często niezgodna z prawem.

Każdy kto tylko chciał, mógł w niedzielne popołudnie przyjść na Stary Rynek i przykuć się do budy metalowym łańcuchem. Po co? Aby pokazać, że los zwierząt trzymanych na krótkiej uwięzi to prawdziwa udręka, w dodatku często niezgodna z prawem.

Znacie charakterystyczny znaczek z odciskiem łapy? To symbol Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt OTOZ Animals. W solidarności ze wszystkimi psiakami o godzinie 13.00 przedstawiciele Stowarzyszenia Teatr Per Se wraz z ich inspektorami ds. ochrony zwierząt oraz przedstawicielami Fundacji  Szansa dla Zwierzaka „ZOA”, która kkoordynowała całą akcją, poczuli jak to jest mieć zalożoną na szyi pobrzękująca metalową kolię, która czasem bywa tak bezlitośnie krótka, że aż serce ściska. Która ogranicza zwierzę wyłącznie do budy i podstawionej miski, prawie bez możliwości ruchu.

Niestety, niektórzy wciąż zapominają, że zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt zabrania się trzymania zwierząt domowych na uwięzi dłużej niż 12 godzin i na łańcuchu krótszym niż 3 metry pod karą grzywny lub aresztu. Nadal zdarzają się przypadki takiego traktowania zwierząt. W Płocku od 2012 roku działa Inspektorat OTOZ Animals do walki z takimi przypadkami (ale równie dobrze można powiadomić policję lub straż miejską).

– Dużo osób nawet nie wie, że istniejemy albo myli nas ze schroniskiem dla zwierząt – opowiada nam jedna z inspektorek, która ze swoimi córkami wzięła udział w akcji i sama przykuła się do budy. Tuż przy nas krążą Tajfun i Niki. Oba przesympatycznie pieski nie mają szczęścia w życiu do znalezienia właścicieli, którzy oddali je bez cienia sentymentu i z tak zadziwiających powodów, że aż ciężko uwierzyć. – Tajfuna zwrócili, ponieważ gubił sierść, natomiast Niki kopała dołki na działce i nie lubi kotów – opowiada i zaraz dodaje, że rzadko zdarzają się chętni, aby wziąć od nich jakąś psinę, którym dzisiaj przywiązali kolorowe chustki w kształcie rożka z napisem „Mam głos” w nawiązaniu do tegorocznego hasła akcji „Psy czują, ale nie mówią. Dajmy glos w ich imieniu”.

Kiedy jednak zgłosi się chętny, jadą aby sprawdzić warunki, bo czasem trafia się na przykład na osobę nadużywającą alkoholu i komuś takiemu zwierzęcia nie powierzą. Trzeba także wypełnić ankietę. Po wzięciu psa przysługują 2 tygodnie na podjęcie ostatecznej decyzji. Tajfun i Niki na razie jeszcze się nie doczekały, ale na brak opieki w organizacji nie mogą narzekać. – Staramy się szukać im właścicieli poprzez profil na Facebooku, ale im więcej zwierząt, tym większe wydatki – przyznaje i mocno potrząsa puszką na znak, że to ich nadrzędne źródło finansowania. – Stawiamy ją w lecznicach weterynaryjnych, sklepach. Czasem trafiają się wpłaty na konto. Jeśli potrzebujemy pomocy z którymś z podopiecznych, pomaga nam dwóch weterynarzy – a w tle rozmowy ponownie słychać przerażające wycie z bud puszczone z taśmy. Inspektorka sama posiada już trzy psy w domu. – Jeden to już czternastoletni staruszek, który  trafił do mnie "tylko" na przechowanie -  śmieje się.

Ale co z tymi, których spotyka smutny los łańcuchowego psa? – Czasem, kiedy już do mnie trafiają, zaniedbane lub w ciężkim stanie, dostrzegam stare rany – tłumaczy Joanna, z zawodu weterynarz. – Gdyby trafiłby do mnie trochę wcześniej, udałoby się je często uratować. A przecież w wielu przypadkach wystarczyłoby tylko kilka niedrogich leków. Te zaniedbania są nawet gorsze niż agresja – zaznacza. – Bo na nią ktoś jeszcze zareaguje.

Pani weterynarz w domu posiada dwie kotki, w tym jedną niewidomą. – Zwierzęta często lepiej sobie radzą  z niepełnosprawnością niż ludzie. Ta niewidoma kotka tak świetnie poznała wszystkie zakamarki, że goście, którzy do mnie wpadają, tego nie zauważają, a później są w szoku. Często też naśladuje tę drugą, nasłuchuje jej kroków.

Niektórzy przechodnie pytali się nawet o psiaki, o warunki do spełnienia, aby może jakiegoś przygarnąć. Wywiązywała się nawet dyskusja, czy większe i cięższe powinny mieszkać w blokach na wyższych piętrach. – Ja mam owczarka niemieckiego, którego zabieram do lasu, żeby sobie pobiegał – wtrącił się jeden z mężczyzn. – Ma pan dla niego czas i to jest najważniejsze – odparł mu inny. I tego właśnie należałoby życzyć każdemu zwierzęciu.

Fot. Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE