reklama

Prezydent, posłanka, senator, biskup...

Opublikowano:
Autor:

Prezydent, posłanka, senator, biskup... - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościOd piątku w Muzeum Diecezjalnym można oglądać fotografie, które przypominają ludzi, którzy zginęli w Smoleńsku i to, co działo się na polskich ulicach pięć lat temu. – W Warszawie były to tłumy, tłumy, codziennie tłumy ludzi – wspomina autor zdjęć, płocki fotograf Jan Waćkowski.

Od piątku w Muzeum Diecezjalnym można oglądać fotografie przypominające ludzi, którzy zginęli w Smoleńsku i to, co działo się na polskich ulicach pięć lat temu. – W Warszawie były to tłumy, tłumy, codziennie tłumy ludzi – wspomina autor zdjęć, płocki fotograf Jan Waćkowski.

Jan Waćkowski dwa dni po tragedii w Smoleńsku pojehał do stolicy. Stał się świadkiem setek spontanicznych odruchów, kiedy Warszawa okryła się dywanami z kwiatów, zdjęciami z czarnym kirem, dziecięcymi laurkami powtykanymi w bukiety. – Wszyscy potrzebowali wyciszenia - wspomina.

Na potrzeby wystawy przeznaczył tak naprawdę znikomą ilość zdjęć w porównaniu do jego prawdziwych zasobów, idących w setki. – Są to takie chwile, które zostają do końca życia – mówi. – Nie musiałem tam jechać, ja po prostu chciałem.

A kiedy już tam dotarł, największy tłum spotkał przed pałacem prezydenckim. – Tam biło wtedy serce Polski – mówi, ale zaraz tłumaczy, że nie są to jego słowa, tylko dziennikarza Krzysztofa Ziemca, którego poprosił o wpis dla rodziny mieszkającej za granicą. Takimi słowami opisał to, co działo się w pierwszych chwilach po tragedii w Warszawie.

Ale na wystawie zobaczymy też zdjęcia zrobione w Płocku czy w Warszawie jeszcze przed katastrofą, przedstawiające m.in. parę prezydencką. – Byłem z Dziećmi Płocka w pałacu prezydenckim na spotkaniu opłatkowym - zdradza kulisy powstania zdjęcia przy choince. - Prezydentowa Maria Kaczyńska wydawała się taką ciepłą osobą, do której od razu chciało się podejść i porozmawiać. Akurat poprawiała coś mężowi przy krawacie. To było tak sympatyczny gest, wprost idealny dla fotografa.

Jan Waćkowski robił także zdjęcia prezydentowi Kaczyńskiemu na lotnisku wojskowym, na powitaniu Benedykta XVI w Polsce. I nie tylko jemu. Lista osób, z którymi miał okazję zamienić choćby kilka słów, nie jest taka mała. Wszystkich wspomina z sentymentem. Zapytany przez nas o fotografie, których żałuje, że nie zdążył ich wykonać, dotyczą ludzi, którzy wsiedli do tupolewa.

- W ogóle ten temat traktuję z wielkim wyciszeniem. Mój wujek zginął w Katyniu. Pani senator Janina Fetlińska obiecała zrobić dla mnie zdjęcia, kiedy już dotrą na miejsce. Śmiałem się, że to moja konkurencja. Miała taki nieduży aparacik fotograficzny. Do dziś na nie czekam… To są te emocje, które potrafią ustawić człowieka w innym świecie. Nawet teraz łamie mi się głos, kiedy o tym mówię. Żałuję, że nie miałem okazji spotkać ludzi, z którymi byłem umówiony. Znałem biskupa generała Tadeusza Płoskiego. Niedługo przed katastrofą odprawiał mszę w katedrze. Poprosiłem go o wpis dla Polonii. Mówił do mnie: Nie, nie teraz kochany, po powrocie z Katynia wpadnij do mnie, pogadamy. Wypijemy kawę, a ty mi przywieziesz te zdjęcia z Płocka.

Aktora Janusza Zakrzeńskiego, kojarzonego z ról Witkacego, a przede wszystkim Józefa Piłsudskiego, Jan Waćkowski pamięta spod odwachu, w uroczystości odsłonięcia tablicy poświęconej marszałkowi. – Jemu ta rola sprawiała chyba ogromną przyjemność – podkreśla. Na tej samej uroczystości sfotografował ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. – Miało się wrażenie, jakby znało się go od wieków. Dzisiaj żałuję, że nie wziąłem ze sobą kamery. Bo jednak zdjęcia zdjęciami, nigdy nie oddadzą wszystkiego w pełni.

Zrobił też zdjęcia Jerzemu Szmajdzińskiemu, gdy był w Płocku na meczu piłkarzy ręcznych. Grali w blaszaku z Vive Kielce. Ale zdjęcia gdzieś się zawieruszyły. Z kolei na meczu pokazowym tenisistów na wózkach podszedł do posłanki Jolanty Szymanek-Deresz. - Była to jedna z ciekawszych rozmów w moim życiu - wspomina.

Z posłanką spotkał się ponownie podczas składania kwiatów przy odwachu. – Z wiązanki wypadły jej dwie różyczki, biała i czerwona. Obie podniosłem i zasuszyłem. Teraz, jakby ich dotknąć, rozsypałyby się.

Po katastrofie pojechał do Warszawy. Stał w długiej kolejce, aby oddać hołd. Ostatni, pożegnalny. Szczególnie parze prezydenckiej. Poszedł do sejmu. Sala obrad opustoszała. Zawieszono czarną wstęgę. – Wszędzie dziesiątki kamer z całego świata i tysiące ludzi – opowiada. – Najlepiej pamiętam tę ciszę i zwroty grzecznościowe. Nawet jeśli ktoś kogoś potrącił. Aby wejść do pałacu nieraz czekało kilka godzin. Stała w niej polska reprezentacja piłkarzy ręcznych.

Na jednym ze zdjęć mamy krótki tekst o pustych krzesłach, które krzyczą w katyńskim lesie. - Zachowajmy pamięć o tych ludziach - bo na swoich zdjęciach uwiecznił nie tylko żałobę, ale też żywych ludzi. Takich ich zapamiętajmy.

Wstęp na wystawę jest bezpłatny. Wybór zdjęć można też oglądać w naszej galerii:

Więcej zdjęć w galerii:

Fot. Jan Waćkowski

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE