Chociaż Myslovitz i Turboweekend grały mocno i wyraziście, Pożegnanie Lata nie przypominało Płock Cover Festival. Czy opłacało się zamieniać znane już w całym kraju święto mocnego uderzenia na familijny festiwal wśród dziecięcych łopatek?
Fot. Tomasz Miecznik
Kilkutysięczny najazd fanów mocnego brzmienia ubranych w ciężkie glany i w zaskakującej synchronii wymachujących długimi do pasa włosami podczas koncertów światowej sławy gwiazd heavy metalu – tak odbywający się przez pięć kolejnych lat Płock Cover Festival sławił w Polsce nasze miasto. Ale na skutek różniastych kłopotów w związku z tegoroczną edycją festiwalu, na czele z nieprzekazaniem jej pod skrzydła agencji IDO i Ryszarda Wolbacha, wrześniowy festiwal przebiegał w innej formule. Organizacja wydarzenia muzycznego na nadwiślańskiej plaży przypadła w udziale organizatorowi Audioriver. Miało być miło i rodzinnie. Mniej więcej godzinne koncerty dały takie gwiazdy jak Letters from silence, Novika, Pustki, Everlaunch, Smolik, ShaleyesH, Turboweekend oraz Myslovitz i Lao Che.
Ale zdaje się, że choć z pewnością wielu z radością zanuciło największe przeboje choćby Myslovitz czy Turboweekend, zachwyconego piania ze wszystkich stron jakoś nie słychać. Frekwencja nie powalała na kolana – szacuje się, że lato pożegnało między 2 a 3 tysiącami osób.
Choć gdyby zliczyć też tych wszystkich, którzy pląsali w rytm muzyki poza ogrodzonym terenem festiwalu, może i frekwencja nie wypadłaby znów tak słabo... Tu jest pies pogrzebany – pierwszy raz od 6 lat za pożegnanie wakacji trzeba było płacić. Niby niecałe 30 zł za kilka koncertów znanych muzyków to nie horrendalne pieniądze, i orędownicy idei płacenia za bilety zaraz podniosą larum, że bardzo dobrze, bo widownia była wyselekcjonowana i po plaży nie kręciły się przypadkowe osoby, ale fakt faktem – wynik ilościowy publiczności nad Wisłą z pewnością byłby lepszy, gdyby – jak każe tradycja – impreza nie była biletowana.
Średnio zadowalająca frekwencja to minus podkreślany zarówno przez entuzjastów nowej formuły festiwalu, jak i jego przeciwników. – Frekwencyjnie rzeczywiście mogłoby być lepiej, chociaż na przykład na Myslovitz przyszło około 3 tysięcy ludzi, co nie było złym wynikiem – przyznał p.o. dyrektora Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki, Radosław Łabarzewski. – Szkoda, że niewiele osób wysłuchało koncertu Smolika – był naprawdę rewelacyjny, na światowym poziomie.
Zdaniem Łabarzewskiego, na stosunkowo kiepską frekwencję na płockiej plaży nałożyło się kilka czynników. Łącznie z awanturą wokół przekształcenia Płock Cover Festival w Pożegnanie Lata. – Niewielkie przesunięcia czasowe mogły być spowodowane tym, że na ostatnich koncertach pod scenami zaczęło ubywać ludzi, zwłaszcza, że wieczorem, było dość zimno – wylicza szef POKiS-u i wyjaśnia: – Do braku całkowitego sukcesu przyczyniło się zapewne zamieszanie wokół festiwalu. Dość negatywna w tonie aktywność drugiego ze startujących do przetargu oferentów mogła trochę tu zawinić, choć uważamy, że krytyka nie była do końca sprawiedliwa: przetargi na organizację Płock Cover Festival ogłaszane były zawsze, dotąd po prostu agencja nie miała konkurencji.
Ale – jak podkreśla Radosław Łabarzewski – artystyczny, jakościowy aspekt wrześniowej imprezy pozostaje bez zarzutu. – Strzałem w dziesiątkę okazało się postawienie dwóch scen, frontem do siebie, w niewielkiej odległości. Koncerty odbywały się na zmianę, raz na jednej raz na drugiej, co wyeliminowało irytujące przerwy w koncertach – podkreśla Łabarzewski. – Fajnie, że przy jednej scenie, tam gdzie znaczną rolę grały wizualizacje, prezentowano muzykę elektroniczną, a przy drugiej – bez wizualizacji, tę bardziej rockową.
A sentyment do „starego” pożegnania lata? W końcu sobotnie koncerty niezbyt przypominały Cover Festival, określany niemal płockim Jarocinem… - Ja takich odczuć absolutnie nie miałem – przyznaje Łabarzewski i wspomina zachwycony: -Trzeba było widzieć ten szał pod sceną na Turboweekendzie, rewelacyjny koncert Noviki, Smolika czy nową twarz Lao Che, który zaprezentował się w wersji bardziej elektronicznej.
W przyszłym roku trzeba się będzie więc nagłówkować, jak zmienić Pożegnanie Lata w imprezę ściągającą nad Wisłę tłumy zachwyconych. Bo potencjał podobno widać jest. – Artystyczna strona na pewno nie zawiodła, wszystko też było doskonale przygotowane, trzeba będzie popracować nad frekwencją – zapowiada szef POKiS. – Zastanowimy się również nad zmianą nazwy, bo obecna chyba niespecjalnie sprzyja promocji, nie jest tak chwytliwa.
Zobacz zdjęcia:
Turboweekend i Everlaunch w Płocku
Pożegnanie lata i... Cover Festivalu
Opublikowano:
Autor: Małgorzata Rostowska
Przeczytaj również:
WiadomościChociaż Myslovitz i Turboweekend grały mocno i wyraziście, Pożegnanie Lata nie przypominało Płock Cover Festivalu. Czy opłacało się zamieniać znane już w całym kraju święto mocnego uderzenia na familijny festiwal wśród dziecięcych łopatek
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE